eleven

84 6 0
                                    

Pov. Laura

Czy ja usłyszałam Reece ?! Jeśli się nie przesłyszałam, to by znaczyło, że...

... że to musi być Reece Bibby ! Reece to nie częste imię, zwłaszcza w Warszawie. Zawahałam się czy wyjść na korytarz. Stwierdziłam, że taka szansa się nie powtórzy. Wychyliłam się zza rogu i zobaczyłam ich - George'a, Blake'a i Reece'a.

Odłożyłam worek na łóżko, po czym wyszłam na korytarz. Nie był on długi, więc znalazłam się około trzy metry od chłopaków. Popatrzyłam na nich, a oni na mnie.

- Cześć ! - przywitał się miło George.

- Hej - powiedział Blake i uśmiechnął się do mnie. Po chwili brunet zauważył na mojej koszulce twarze członków jego zespołu. - Jesteś naszą fanką ?!

- Emm, tak - rzekłam i nieśmiało się uśmiechnęłam.

Dwójka chłopaków podeszła do mnie. Obaj mieli uśmiechy na twarzach.

- Hej, Reece, mamy tutaj naszą fankę ! - zawołał brunet.

Blondyn został trochę z tyłu. Ręce trzymał w kieszeniach i rozglądał się wokół. Po słowach przyjaciela zerknął w naszą stronę. Spojrzał na mnie miną bez wyrazu i po chwili odwrócił wzrok. Wyglądał na niezadowolonego. Zrobiło mi się trochę przykro, ale postarałam się nie myśleć o nim, tylko cieszyć się tym, że w ogóle ich spotkałam.

Popatrzyłam na drugiego blondwłosego i bruneta. Oni z kolei wyglądali na wesołych i optymistycznie nastawionych. Uśmiechali się pogodnie, odwzajemniałam to.

- Je...jestem Laura - przedstawiłam się podając rękę Blakowi.

- Jestem Blake, ale ty to pewnie już wiesz - zaśmiał się. Zamiast uścisnąć moją dłoń, zbliżył się do mnie i przytulił mnie lekko. Poczułam ciepło rozpływające się po moim ciele. Nie mogłam uwierzyć w to, że przytula mnie sam Blake Richardson.

Później odwróciłam się jego przyjaciela.

- Nazywam się George - uśmiechnął się chłopak. On również przytulił mnie, a następnie odwrócił się do ostatniego piosenkarza. Chłopak popatrzył na niego wyczekująco.

Zielonooki blondyn westchnął zniecierpliwiony i podszedł do mnie.

- Jestem Reece - rzekł oschło i niechętnie wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją niepewnie. Chłopak prędko wyrwał rękę, włożył dłonie do kieszeni i szybkim krokiem poszedł dalej korytarzem przyglądając się drzwiom. - Jaki mamy numer pokoju ?

- Jedenaście - powiedział Blake. Później zwrócił się do mnie - A ty ?

- Trzynaście - odpowiedziałam.

- Czyli mieszkamy blisko siebie - zauważył niebieskooki blondyn.

- Rzeczywiście - popatrzyłam na drzwi z numerem 11 znajdujących się kilka metrów moich i uśmiechnęłam się.

- George, daj klucz - powiedział niezbyt miło Bibby.

- Wiesz, my pójdziemy już do pokoju - rzekł do mnie Blake. - Ale może jeszcze się zobaczymy.

- Mam nadzieję.

Chłopcy podeszli do Reece'a. Blondyn otworzył drzwi. Weszli do środka i zamknęli je. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do swojego pokoju. Tak też zrobiłam. Tym razem jednak zamknęłam drzwi. Opadłam zrezygnowana na łóżko. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

Cieszyłam się, że spotkałam New Hope Club, byłam wręcz zachwycona ! Było mi miło, gdy Blake i George tak dobrze mnie potraktowali, lecz to jak zachował się Reece było niefajne, a szczerze to trochę wredne.

Słone krople spłynęły po moich policzkach i spadły na szarą pościel. 

Bibby jest moim crushem. Od dawna marzyłam, żeby go spotkać. Wiele razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie i żadne z nich tak nie wyglądało.

Myślałam, że zaraz się rozbęczę. Zmieniłam pozycję, kładąc się na brzuchu. Zaczęłam cicho łkać w kołdrę. Kolejne łzy spływały na szary materiał, przez co były dobrze widoczne.

Zrobiło mi się naprawdę przykro. Co prawda miałam niesamowitego farta, że śpię w tym samym pensjonacie co New Hope Club, ale czy ten incydent z Reecem nie przyniósł mi więcej nieszczęścia niż radości ?

Poczułam ból gardła. Zawsze go czułam, gdy bardzo płakałam, a teraz właśnie to robiłam. Mój cichy płacz zmienił się w szloch. Starałam się być odrobinę ciszej, ponieważ nie chciałam, żeby ktoś mnie usłyszał. Niestety nie wychodziło mi to za dobrze.

Przewróciłam się na lewy bok. Leżałam twarzą do białej ściany. Nie przestawałam płakać. Nie umiałam tego przerwać. Niby nie stało się nic wielkiego, ale dla mnie to nie była błahostka. Naprawdę zależało mi na Reecie, ale niestety był zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. Czy zawsze taki jest ? Czy to po prostu przeze mnie ? A może zwyczajnie mam pecha ?

Ukryłam twarz we dłoniach. Moja wrażliwość zaczęła mnie dobijać. Ale nie potrafiłam przestać płakać. Po prostu płakałam dalej.

Reconciled with the factOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz