Promienie słońca padły na moje powieki. Powoli otworzyłam oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam. Zamrugałam kilka razy. Sprawdziłam godzinę na telefonie. Była dziewiąta. Wypoczęta wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szczotkę i wróciłam do pokoju czesąc włosy.
Nagle usłyszałam cichy szmer. Spojrzałam w kierunku drzwi, przy których leżała kartka. Podeszłam do niej i podniosłam ją. Przeczytałam zdanie, które było na niej napisane.
Badź na jadalni za pół godziny.
Nie wiedziałam od kogo jest ta kartka. Pomyślałam, że może jest od któregoś z chłopaków z New Hope Club, ale to byłoby chyba zbyt piękne. Jednak kto inny mógłby to być ? Ewentualnie ktoś z tego pensjonatu. Zdecydowałam, że pójdę tam. Nie mam nic do stracenia. Będę na stołówce, nie sama, lecz z mnóstwem innych ludzi, więc nic mi nie grozi.
Gdy już się ubrałam, umyłam zęby, ręce i twarz. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z pomieszczenia, zamykając je na klucz.
Niepewnie ruszyłam w kierunku schodów. Stresowałam się trochę, ale byłam też podekscytowana. Przez głowę przeszła mi myśl, że być może zjem śniadanie na tej samej sali co mój ulubiony zespół.
Chwilkę później dotarłam do drzwi jadalni. Zobaczyłam, że jest do nich przyklejona kolejna kartka. Odkleiłam ją i przeczytałam napis :
Stolik numer cztery ;)
Z szerokim uśmiechem na twarzy weszłam do środka. Rozejrzałam się po sali. Minęłam stolik pierwszy, drugi, trzeci, aż w końcu dotarłam do czwartego. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
Na dwuosobowym stoliku przykrytym białym obrusem w drobne, kwieciste wzory leżały już sztućce i filiżanki.
Naprzeciwko mnie stał przyglądający mi się chłopak. Był szczupły i dość wysoki w porównaniu do mnie. Jego złociste włosy lśniły przez padające na nie z okna promienie słońca. Cudne, zielone oczy przystojniaka były wpatrzone w moje niebieskie tęczówki. Ciepły uśmiech był niczym wisienka na najsłodszym torcie.
Zamurowało mnie. Moje wargi były lekko rozchylone, a oczy szeroko otwarte. Wstrzymałam oddech.
- Reece...
Chłopak bez słowa zaczął powoli iść w moim kierunku. Nie śpieszył się, a ręce trzymał za plecami. Zatrzymał się krok ode mnie. Podniosłam wzrok na jego twarz. Uśmiechnął się szerzej. Wyciągnął zza pleców bukiet ślicznych niezapominajek.
Podekscytowana zasłoniłam usta dłońmi. Blondyn podał mi kwiaty, a ja niepewnie je wzięłam. Gdy moją dłoń dotknęła jego palców, poczułam się jeszcze milej.
- Przepraszam - powiedział cicho Reece. Spuścił wzrok i kontynuował. - Zachowałem się jak totalny dupek i nie zamierzam się tłumaczyć, bo nic mnie nie usprawiedliwia.
Chłopak spojrzał mi w oczy i rzucił się w moją stronę. Objął mnie i oparł czoło na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego.
- Jest mu strasznie głupio - szepnął Bibby po chwili.
- Daj spokój, wybaczam Ci.
Mocniej się przytuliłyśmy. Wtuliłam się w chłopaka, ciesząc się ta niesamowitą chwilą.
W końcu odsunęliśmy się trochę od siebie. Nieco zawstydzona zerknęłam na swoje stopy, trzymając oburącz bukiet. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Reece ciągle nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Może usiądziemy ? - zaproponował.
Skinęłam głową na zgodę. Blondyn dosunął krzesło, na którym usiadłam. Sam zajął miejsce naprzeciwko mnie. Na stoliku stał wazon z wodą. Ostrożnie włożyłam do niego kwiaty. Następnie spojrzałam na mojego crusha. Uśmiechnęliśmy się do siebie, lekko się rumieniąc.
Niespodziewanie podeszły do nas dwie kobiety. Przyniosły dwa talerze z naleśnikami polanymi czekoladą i sok o pomarańczowym kolorze w dzbanku.
Zaskoczona spojrzałam pytającym wzrokiem na blondyna.
- Zamówiłem to dla nas. Chciałbym Ci jakoś wynagrodzić to, co stało się wczoraj. Czy chcesz zjeść ze mną śniadanie ?
- Oczywiście, że tak - ucieszyłam się.
Rozpoczęliśmy posiłek. Na początku jedliśmy w ciszy, ponieważ nie wiedzieliśmy, o czym rozmawiać. Gdy zjedliśmy już naleśniki Reece zawiesił na mnie wzrok przez chwilę.
- Emm, ubrudziłaś się trochę czekoladą - powiedział.
- Oł, gdzie ? - spytałam.
- Tutaj - pokazał miejsce na swoim policzku.
- Tu ? - zapytałam pokazując swój.
- Trochę niżej.
- Tutaj ?
- Poczekaj.
Blondyn wstał i pochylił się nad stołem do mnie. Polizał swój kciuk i starł plamkę z mojego policzka. Następnie nie zmieniając pozycji spojrzał w moje błękitne oczy. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok na moment, lecz sekundę później znów patrzyłam w oczy chłopaka. Przyglądaliśmy się sobie chwilę. Nagle dwie kobiety wróciły, a jedna z nich zapytała, czy mogą już wziąć talerze. Reece prędko usiadł z powrotem na krześle. Zgodziliśmy się, a panie zabrały naczynia i odeszły. Bibby odchrząknął i rzekł :
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może przeszlibyśmy się gdzieś na spacer. Moglibyśmy porozmawiać i no... trochę się poznać ?
- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się. - Tylko że o godzinie osiemnastej mam pociąg, więc musimy wyjść o odpowiedniej porze.
- Jasne - chłopak odwzajemnił gest. - Jeśli nie masz nic przeciwko, moglibyśmy wyjść zaraz.
- Spoko - zgodziłam się. - Wezmę tylko plecak i możemy iść.
- Dobrze, ja też wstąpię jeszcze do pokoju.
Wstaliśmy od stołu i wyszliśmy z jadalni. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro, gdzie rozdzieliliśmy się na chwilę, aby zabrać potrzebne rzeczy z naszych pokoi. Pakując telefon do worka, usłyszałam głos Reece'a z pokoju obok :
- Nie ma mowy !
CZYTASZ
Reconciled with the fact
Hayran KurguNie do końca udane fanfiction z Reecem Bibby w roli głównej, którego akcja rozgrywa się w naszym kraju, czyli w Polsce. Nie jestem szczególnie zadowolona z tego opowiadania, ale mam do niego spory sentyment. ♡ [ Pochylone wyrazy to cytaty z piosenek...