IV

1.7K 68 10
                                    

      Następnego dnia w szkole - to jest środa - Alex mógł powiedzieć wprost, że wolał dzień wcześniej dostać w mordę na ulicy. Przy wszystkich. To było lepsze, niż przeżywanie męczarni w szkolnej palarni, gdzie czuł się jak jakaś rozrywka dla znudzonych nastolatków, którzy stali na około i wszystkiemu się przyglądali. Z każdą chwilą co raz bardziej miał wrażenie, że zaraz straci zęby. Ciemnooki pochylił się do przodu i wypluł krew na ziemię. Długo nie musiał czekać na kolejny cios w twarz. Zacisnął zęby, aby nie uronić łzy i znów pochylił się lekko do przodu. W tedy poczuł mocne uderzenie w brzuchu i upadł na kolana, jednak dwóch napakowanych kolesi nadal pilnowało, aby nie upadł całkowicie.

- Dobra puśćcie go - mruknął William, a tamci zgodnie puścili Blanca.

      Brunet upadł na ziemię, a naokoło rozległo się przeciągłe "uuu...". Alex powoli podniósł się i otarł krew spod nosa i z wargi, a następnie spojrzał prosto w niebieskie tęczówki. Nie bał się. W sumie to miał już wszystko gdzieś. Nie ważne co by zrobił, w tamtej szkole był skończony.

- Za co ty mnie tak nienawidzisz? - spytał i znów splunął krwią.

      Nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ Rogers odszedł, a zaraz za nim cały tłum. Blanc wyjął z kieszeni chusteczki, którymi zaczął tamować krew. Nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek z bliższych znajomych go tak zobaczył. A już zwłaszcza Timothy. Gdyby zobaczył go w takim stanie chyba by się załamał.

      Po kilku minutach gdy nie wyglądał już tak źle, a krew przestała płynąć z nosa oraz z ust brunet poszedł na lekcje. Przemierzał puste w tej chwili korytarze, aby jak najszybciej dostać się do sali matematycznej. Brunet poprawił plecak na ramieniu, a następnie zapukał do drzwi i wszedł do sali. Każdy na jego miejscu by się bał, ale on nie musiał. Nauczycielka, którą każdy nazywał wiedźmą wyjątkowo go lubiła, a on również darzył ją sympatią. Zaraz po wejściu do sali przeprosił za spóźnienie i chciał usiąść na swoim miejscu jednak matematyczka go zatrzymała i zmierzyła wzrokiem.

- Co Ci się stało? - spytała marszcząc brwi przez co zmarszczki na jej twarzy bardziej się uwydatniły.

- Em... Spadłem... Ze schodów - powiedział i włożył drżące dłonie do kieszeni.

- Wyglądasz jak by Cię ktoś pobił - odparła kręcąc lekko głową - To wygląda jak coś co mógłby zrobić Rogers - na nazwisko, które wypowiedziała jego źrenice się rozszerzyły - Idziemy do dyrektora.

- Ale nie trzeba. Ja na prawdę tylko spadłem ze schodów...

- Widać, że ktoś Cię pobił, a w szkole na szczęście mamy monitoring - siwowłosa kobieta wyszła na korytarz, a on z cichym westchnieniem wyszedł za nią.

      Bał się co teraz będzie. Jeśli sprawdzą monitoring będą wiedzieć, że to William, a on będzie miał jeszcze więcej problemów. Od dawna się tak niczego nie obawiał jak tego, ale ten dzień musiał kiedyś nadejść.

      Szesnastolatek wszedł do gabinetu dyrektora, któremu matematyczka wszystko wyjaśniła. Mężczyzna wezwał Rogersa przez radiowenzęł, a chwilę później Alex został sam na sam z dyrektorem Campbellem. Minęło kilka minut, a zjawił się William, który jak gdyby nigdy nic usiadł na krześle obok Blanca i spojrzał pytająco na mężczyznę przed sobą.

- Dlaczego go pobiłeś? - spytał dyrektor spokojnie szukając czegoś w komputerze.

- Nie pobi...

- Lepiej przyznaj się od razu - przerwał mu nie spuszczając wzroku z monitora.

- Ale...

- Rogers czy ja mam zadzwonić do twojego kuratora? Tym razem Cię zamkną - powiedział nieco twardziej mężczyzna i przeniósł na niego wzrok.

𝙾𝚗𝚎 𝙿𝚊𝚛𝚝𝚢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz