Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle

188 30 18
                                    


Kiedy otworzyłam oczy, byłam w sporym szoku. Biel sufitu nieco raziła mój dopiero co rozbudzony wzrok, więc z ochotą ześlizgnęłam się spojrzeniem na brązową ścianę w kolorze cappucino, a z niej na wpół przymnkniętą roletę w zbliżonym kolorze, przez którą do pokoju przedostawały się promienie słońca. Nie wiedziałam, gdzie się znajduję, dlaczego tutaj jestem i w ogóle co się stało. Mogłam służyć za klasyczny przykład urwanego filmu. Z początku bałam się nawet poruszyć, więc tylko zerkałam na boki, próbując oszacować, czy coś mi nie zagraża i jednocześnie określić, gdzie mogę się znajdować. Jakby nie patrzeć, nie mogłam w żaden racjonalny sposób wyjaśnić, dlaczego jestem w miejscu, które nic mi nie mówi i w dodatku sama jedna, naga, w ogromnym łóżku.

Ostatnią rzeczą, którą potrafiłam przywołać z pamięci, gorączkowo poszukując odpowiedzi na namnażające się w zastraszającym tempie pytania, był mój upadek z nieba, tuż po tym, jak jeden z demonów trafił mnie antyanielskim mieczem. Odruchowo wyswobodziłam wszystkie swoje skrzydła, jakby chcąc się przekonać, czy to prawda. Z zaskoczeniem odkryłam, że cała szóstka jest na swoim miejscu, a na mojej skórze nie ma najmniejszego śladu jakichkolwiek odniesionych ran. A przecież byłam pewna, że tamten demon odrąbał mi trzy skrzydła, wszystkie z jednej strony! Gdy bardziej się skupiłam, byłam w stanie nawet przypomnieć sobie ich twarze, co napawało mnie prawdziwym przerażeniem. To tak strasznie bolało nawet we wspomnieniach, że nie mogło być wymyślone. Odruchowo potarłam rękę, jakbym chciała zetrzeć z niej spływającą strumieniami krew, której przecież tam nie było.

Stan obecny w żaden sposób nie łączył się z moimi ostatnimi wspomnieniami. Bazując głównie na tym, co moje rozbudzone, anielskie zmysły mogły mi zdradzić, postanowiłam skorzystać z nieobecności reszty mieszkańców i nieco się rozejrzeć, w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Ostrożnie zsunęłam nogi na jedną stronę łóżka, zakręciłam się w koc i na palcach przeszłam w kierunku szafy, chcąc pożyczyć jakiekolwiek ubranie, bo nawet nie pamiętałam, czy miałam jakieś własne. Po drodze uświadomiłam sobie, że przecież jako anioł mogę je wyczarować i nie okradać właściciela tego lokum, ale plan sprawdzenia, kto tu mieszka wydawał mi się rozsądnym. 

Zważywszy na fakt, że było dość ciepło, wyobraziłam sobie zwyczajne trampki bez żadnych sznurówek w kolorze nierzucającego się w oczy beżu oraz sukienkę na ramiączkach w podobnym odcieniu z pasującą do niej bielizną. Od razu poczułam się lepiej. Odniosłam koc na miejsce i otworzyłam szafę, a im bardziej zagłębiałam się w jej zawartość, tym bardziej miałam poważne wątpliwości, co się stało pomiędzy moim upadkiem a dzisiejszym porankiem. 

Wyglądało na to, że właścicielem mieszkania był niejaki Sebastian Michaelis (znalazłam jego dowód) i że raczej nikt oprócz niego tu nie przebywał. A wnioskując po zawartości szafy, musiał być co najmniej PRZYSTOJNY. Gorzej, że nie miałam pojęcia, w jaki sposób JA tu się znalazłam. Wziął mnie z ulicy? Był zbokiem? Porywaczem? A może to ja byłam jego kochanką??? CZEMU JA NIC NIE PAMIĘTAM O TAK ISTOTNYM ZNACZENIU?! A jeśli... To mało prawdopodobne, ale co jeśli, kimkolwiek była ta osoba, zabrał mnie tutaj, aby pomóc wrócić do zdrowia? Ostatecznie nie mogłam wykluczyć takiej możliwości.

Zaraz, chwila moment... Jestem Serafinem. Zwykły człowiek nie mógłby mnie nawet tknąć. To znaczy, że ten, kto mnie tu zabrał, raczej nie zaliczał się do licznego potomstwa Adama. Miałam do wyboru boga śmierci, anioła bądź demona. Na samą ostatnią myśl czułam dreszcz. A jeśli to sprawka demonów? Chociaż na ich miejscu, torturowałabym anioła, a ja nie miałam na sobie żadnych takich oznak... Z drugiej strony wiele słyszałam o ich okrucieństwie. Może po prostu usuwali mi pamięć? To by tłumaczyło, dlaczego mam aż taką lukę.

Zauważyłam, że nieopodal łóżka leżał telefon. Wzięłam go, w nadziei że znajdę jakąś podpowiedź odnośnie tego człowieka. Nawet nie miał blokady ekranu. W zasadzie, nie miał żadnych aplikacji, jedynie te podstawowe. Jego książka telefoniczna również ograniczała się do zaledwie dwóch pozycji. Pierwszą z nich był numer alarmowy 112, drugim numer opisany jako "Malwina".

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz