Herbata z Malwy

494 53 25
                                    

Następnie kontynuowaliśmy naszą wspólną podróż do szpitala. 

Tymczasem to dziwne przeczucie, odnośnie mojej towarzyszki, znowu powróciło. Zaniepokoiło mnie to.

Zbyt długo żyłem na tym świecie, aby dać się łatwo wpakować w kłopoty. Dlatego byłem niezwykle wyczulony na takie drobne niuanse. Ufałem swojej intuicji. Pewne cechy nie są typowe dla ludzi, ale im dłużej się przyglądałem mojej nowej towarzyszce, tym bardziej odpychałem od siebie idiotyczną myśl. Co też przychodzi mi do głowy, doprawdy... To tylko zwyczajna dziewczyna. 

Nie musiałem się martwić o bogów śmierci: nie zamierzałem nawiązywać z nią kontraktu. Nie wydawała się ciekawą propozycją, w ogóle gdyby nie to, że tak beznadziejnie się skaleczyła, prawdopodobnie zostawiłbym ją własnemu losowi. A tak? Zrobię dobry uczynek, Szefunio tam na górze dopiszę mi do listy zasług i pożegnamy się, kiedy tylko odstawię ją pod izbę przyjęć. 

Od kiedy ja się zrobiłem taki porządny?

– Przy okazji, jestem Sebastian – przedstawiłem się dziewczynie moim najczęściej używanym, ludzkim imieniem, bo w dalszym ciągu sprawiała wrażenie, jakby posądzała mnie co najmniej o zapędy zbliżone do porwania, zamordowania i porzucenia jej zwłok na jakimś odludziu. 

– Malwina – odpowiedziała cichym głosem, po czym na jej twarz zakradł się niepewny uśmiech, który za moment znikł, przykryty kolejną porcją obaw. 

– Rzadko spotkane – przyznałem uczciwie. – W zasadzie jesteś pierwszą osobą, którą spotkałem o takim imieniu – dodałem po namyśle. Nie zamierzałem jakoś na siłę prowokować rozmowy, ale siedzenie w całkowitym milczeniu również nie do końca mi odpowiadało. 

– Często to słyszę – przyznała rozbrajająco szczerze – ale lubię swoje imię. 

Dopiero wtedy zauważyłem, jak dziecinny miała głos. Zupełnie nie mój typ. Wolałem seksowne, pociągające brunetki o pełnych kształtach, z charakterem. A ona? Jakby tak spojrzeć... Twarz bez wieku, długa, smukła szyja niczym ze starożytnych posągów, wyraźnie zarysowane obojczyki, które aż się prosiły o malinkę, długie, szczupłe ręce, długie palce, małe piersi, wyraźnie wcięta talia. Jedyne, co mi się w niej podobało, to biodra i nogi. Miała piekielnie długie i smukłe nogi, a także szerokie biodra i pośladki, które znacząco odcinały się od linii kręgosłupa na wzór litery C. Aż prosiły się o niegrzecznego klapsa. Z przyjemnością bym jej go dał, gdyby tylko miała ochotę. Śliczny tyłeczek. 

Świat bez kobiet byłby strasznym miejscem. To, co Szefunio zrobił najlepszego, to było stworzenie Ewy. Przodkowie wiedzieli, co dobre, i to o wiele szybciej, niż Adam zdążył się zorientować. Punkt dla demonów.

Tymczasem mimo tych jakże pożądanych cech Malwina sprawiała wrażenie niedostępnej i chyba niezainteresowanej. 

– Co studiujesz? – zapytałem dla zabicia czasu. 

– Medycynę – odpowiedziała, ale w taki sposób, jakby się wahała. Raczej nie kłamała, to bym wyczuł, jednak nie rozumiałem zupełnie powodu, dla którego nie obnosiła się tym z dumą, jak znakomita większość studentów kierunku lekarskiego dzisiejszych czasów. 

Spojrzałem na nią z ukosa. Ona naprawdę nie miała talentu do podrywu, ani nawet do prowadzenia rozmowy. Wbiła wzrok w wycieraczkę, jakby patrzenie na mnie było zakazane. Co prawda jestem zakazanym owocem, no ale bez przesady! Gdybym wiedział, nie pomagał jej. Było tak samo nudno, a ja liczyłem na rozrywkę. 

Na szczęście taksówkarz nie był zainteresowany naszą rozmową. 

– A pan? – zapytała, przerywając ciszę. Zdawała się tak dobierać słowa, aby jak najlepiej wypadło pytanie i aby jak najmniej wprawiło mnie w dyskomfort. – Czym się pan zajmuje? 

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz