Rozdział I

153 9 1
                                    

Młoda kobieta w długim płaszczu z kapturem zakrywającym jej głowę biegła lasem. Była noc, księżyc był w nowiu. W lesie nie było nic widać. Mimo to biegła bardzo szybko nie oglądając się za siebie. Nagle coś wyleciało zza drzewa z niesamowitą prędkością i uderzyło przewracając ją, przez co straciła przytomność.

***

-Geralt!

Kobieta ocknęła się i usłyszała głos.

- Geralt! Chyba kogoś przygniotłeś tą bestią.

Zakapturzona zaczęła odzyskiwać  kontakt z rzeczywistością i uświadomiła sobie że głos, który słyszy, należy do mężczyzny i zdecydowanie kiedyś już go słyszała, a to nie wróżyło nic dobrego.

-Geralt. To kobieta. Zdejmij z niej w końcu to truchło.

Ktoś ściągnął z dziewczyny martwego potwora. Gdy tylko uwolniła się spod ciężaru stanęła na równe nogi i wyciągnęła sztylet. Podczas wykonywania tej czynności kaptur spadł jej z głowy odkrywając twarz i ciemnobrązowe włosy. Przed nią stał białowłosy, dobrze zbudowany mężczyzna z zakrwawionym mieczem w ręce. Domyśliła się że to on musi być Geraltem, ale nigdzie nie widziała drugiego mężczyzny, właściciela znanego jej głosu.

 -Rzuć broń. Nie chcę zrobić ci krzywdy.- Powiedział białowłosy.

-Trudno w to uwierzyć, kiedy trzymasz zakrwawiony miecz, a twój przyjaciel chowa się gdzieś w krzakach- Odpowiedziała brunetka, a mężczyzna schował miecz do pochwy na plecach.

-Jaskier!  Wyłaź!

Imię "Jaskier" nic jej nie mówiło, ale była pewna, że już kiedyś ten głos słyszała. Drugi mężczyzna zaczął powoli wyłaniać się z ciemności.

-Czy teraz możesz schować sztylet?       

Po tych słowach kobieta ujrzała twarz drugiego mężczyzny. Natychmiast schowała sztylet i najbardziej wyniosłym tonem na jaki mogła się zdobyć powiedziała:

-Toż to zacny hrabia coś tam coś tam Pankratz z Loten-coś. Najmocniej przepraszam i przesyłam moje pokłony.- powiedziała dziewczyna, po czym teatralnie się ukłoniła.

-O nie!- powiedział hrabia, żywiołowo gestykulując. - Geralt, rzuć na nią truchło z powrotem i chodźmy stąd jak najdalej.

-A więc teraz tak profesor załatwia swoje sprawy. Przyznam,  że bardziej bezpośrednio niż na Oksenfurcie. Proszę uważać, bo kiedyś hrabia będzie musiał zacząć bronić się sam.

Pankratz z Loten-coś szykował się już do odpowiedzenia, ale jego towarzysz był szybszy.

-Może zamiast rzucać w kogokolwiek czymkolwiek wrócimy do obozu i ugościmy panienkę....

-Riana, bez imienia rodowego i znikąd.- Odpowiedziała dziewczyna, od razu uprzedzając kolejne pytania.

-Geralt, ona jest jednym z powodów, przez które nie jestem już wykładowcą. Proszę, zostawmy ją.

-Teraz tym bardziej chcę poznać Rianę. -Odpowiedział Geralt, lekko uśmiechnął się pod nosem tak, aby nikt nie zauważył i zaczął iść w kierunku obozu.

-Doceniam propozycje, bardzo by chciała podogryzać jeszcze profesorowi, ale muszę iść w dalszą drogę, aby zdążyć na czas.

-Widzisz, ona też nie chce iść. Czyli problem z głowy.- Jaskier rozchmurzył się i spojrzał na towarzysza, ale ten nie wyglądał jakby miał odpuścić.-Geralt? 

-Nie lubię zbędnego balastu, ale nie lubię też zbędnych trupów na sumieniu. A Riana krwawi ze skroni.

Po słowach Geralta dziewczyna mimowolnie dotknęła skroni i zobaczyła krew - dużo krwi. Nie była w stanie sama się opatrzyć, więc musiała skorzystać z pomocy mężczyzn.

-W takim razie, prowadź.

Porzucana || Wiedźmin ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz