Wstęp

294 19 0
                                    

Altaïr wybiegł z zamku asasynów jak poparzony, uradowany z wielkim uśmiechem na ustach chciał wykrzyczeć całemu Masjafowi:

"Jestem prawdziwym asasynem! "

Delikatny rumieniec szczęścia pokrywał jego ciemne policzki, nareszcie mógł pozbyć się tego szarego kaptura, którego tak bardzo nie mógł zdzierżyć, czuł się w nim gorszy od innych asasynów, nie traktowali go poważnie kiedy mówił że kiedyś zostanie mistrzem, jedyne co powtarzali to:

"Najpierw skończ trening młody"

Udało mu się, ukończył! Nowicjusz zatrzymał się dopiero przy kamiennych schodach wodzących do zamku.
Wziął głęboki oddech pełen satysfakcji a jego złote oczy zalśniły majestatycznie.
Jednym ruchem ręki zdjął kaptur i rozejrzał się dookoła.
Gdzie on jest, pomyślał i zaczął rozglądać się dookoła Masjafu, zaglądając w każdą najmniejszą szparę.

W oddali dostrzegł grupkę pełnoprawnych asasynów, którzy mieli lata treningu i praktyki za sobą, to byli ci sami co stroili sobie z niego żarty. Kiedy ich mijał, wypiął dumnie pierś a uśmiech nie schodził mu z twarzy, zauważyli to i przytaknęli w jego stronę, okazując w ten sposób szacunek bratu.

Od tego długiego biegu bolały go nogi, ale musiał znaleźć Kadara, musiał się z nim podzielić tą wiadomością.
Jego przyjaciel wciąż był uczniem, nie spieszył się do zostania asasynem, podobało mu się życie w szarym kapturze, mógł ostrzyć miecze, karmić konie i analizować każdą jedną technikę walki, zapisując wszystko w swoim małym, skórzanym notesiku, który zawsze był schowany w jego sakwie, przy pasie.

Altaïr w końcu znalazł swojego towarzysza, siedział na dachu jednego z budynków, niedaleko skarpy skąd miał idealny widok na dolinę. Asasyn szybko wdrapał się po drewnianej drabinie i usiadł koło Kadara.

Widok z budynku potrafił zaprzeć dech w piersiach, był niesamowity, cały Masjaf na wyciągniecie ręki a ludzie jak małe mrówki, leniwie poruszali się po ulicach i alejkach.

-Gratulacje, w końcu ci się udało przyjacielu - odezwał się delikatnym głosem uczeń, zdejmując szary kaptur i poprawiając swoje ciemne włosy - Wierzyłem, że uda ci się skończyć szkolenie przede mną.

-To była tylko kwestia czasu, wiedziałem że tobie się nie śpieszy aby zostać asasynem i ciąć templariuszy ostrzem swojego miecza

-To prawda

Złotooki wystawił nogi poza krawędź dachu i lekko nimi zamachnął, spoglądając w dół.
Wysoko, nie chciałbym stąd spaść, rzekł do siebie w myślach i przełknął ślinę, starając się uspokoić wewnętrznie, jest w końcu asasynem, nie może poddać się jakiejś tam wysokości!

-Będzie mi ciebie brakować na treningach - ciągnął dalej La'Ahad -Wszystko co się zaczyna, musi się również skończyć -westchnął i poczuł na swoim ramieniu dłoń.

-Hej, przecież nigdzie się nie wybieram, dalej będę tutaj, w Masjafie. A ty możesz mnie odwiedzać w stajni kiedy tylko zechcesz -zaśmiał się i lekko uderzył ramię nowicjusza, spojrzał na niego ciepło, ten zaś położył się na plecach i rozłożył ramiona, wbijając wzrok w orła pikującego nad nimi.

-Masz rację Kad -mruknął i przeniósł wzrok na chłopaka, uśmiechnął się do niego i wyciągnął pięść, po chwili uniósł tylko jeden mały palec -Przyjaciele na zawsze?

-Przyjaciele na zawsze

Po tym oboje splotli swoje małe palce, składając sobie obietnicę na skali życia i śmierci.

"Templar"//Altaïr x MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz