Altaïr zerknął na krzyżowca, który w ciszy prowadził "swojego" wierzchowca za skórzane lejce. Był mimowolnie spięty, co jak Ajjubidzi zorientują się kim jest jego towarzysz? Co jak wtrącą ich obu do niewoli?
Wiele myśli gnało przez jego umysł. Tych dobrych jak i tych złych... w nacisku na te złe.
Malik nagle zatrzymał swoje kroki kiedy zeszli z górzystego wzniesienia i wbił wzrok w rozpościerającą się naprzeciw nich dolinę a w niej osadę saracenów. Określenie to często padało z ust uczestników III wyprawy krzyżowej, z tego co La'Ahad zdążył się zorientować, mówili tak na każdego araba jakiego spotkali.
Rycerz zmarszczył się na widok powiewającej flagi na wieży strażniczej.
-Idziemy naokoło -mruknął i skierował swoje kroki w stronę delikatnych wzniesień terenu otaczających rozpadlinę.
Nizaryt syknął pod nosem i skrzyżował swoje ramiona.
-Oczywiście, żebyśmy zdechli z głodu pośród skał. Nie mamy żadnych zapasów a ty chcesz iść dłuższą trasą, tylko dlatego że boisz się kilku arabów z łukami? -zapytał drwiącym tonem i wbił złote oczy w rycerza, który odwrócił się z niemalże pianą na ustach.
Malik zacisnął dłoń w pięść tak mocno, że pobielały mu kostki a paznokcie wbijały się w jej wewnętrzną stronę.
-To ja tutaj jestem przewodnikiem, jak mówię że będzie lepiej kiedy skierujemy się przez wschodni pas górski, to tak jest i koniec kropka! Nie będę tracić czasu na argumenty z kimś kto uważa tchórza za dziewiętnastego imama, uznając tą linię! -rozłożył ręce na co asasyn poczuł jak zaczyna się w nim gotować a krew buzować w żyłach.
-Po pierwsze Al-Mustansir wyznaczył Nizara na następcę tronu gdyż był najstarszym synem a to jednak wezyr, Al-Afdal preferował żeby jego przyrodni brat Ahmed, zajął pozycję i to on dzień po śmierci Al-Mustansira, umieścił Ahmeda na fatymidzkim tronie bo się z Nizarem nie lubił jak ten nazwał go "brudnym Ormaninem". Nizar zbiegł do Aleksandrii, ale zwołał wojska do walki! Po drugie... mamy na koncie wiele sukcesów, chociażby w Iranie na tle społecznym, narodowościowym i religijnym -zaczął wyliczać na palcach, chcąc uzasadnić swoje wywody na które templariusz tylko przewrócił oczami i machnął ręką.
-Zabijacie dla wiary? Wy jesteście chorzy. po chwili i uniósł swoją ciemną brew na co skrytobójca wyprostował się jak struna a w jego oczach zabłysła istna wściekłość. Ogień rozpalał się coraz mocniej z sekundy na sekundę, wypełniając całe jego ciało.
-Przygarniał kocioł garnkowi. To wy najechaliście te tereny, to Gwidon de Lusignan złamał obietnicę złożoną Saladynowi i zamiast opuścić Lewant, postanowił wpaść na genialny pomysł żeby zebrać niewielkie wojska i ruszyć na Akkę! Po zaatakowaniu obozu Saladyna, rozpoczęliście grabież jak zwykli złodzieje, na dodatek pragnę wspomnieć że atakowaliście miasto z katapult i wznieśliście wieże oblężnicze. Nawet nie wiesz ilu niewinnych ludzi zginęło podczas tego. Co myśmy wam zrobili? Zabijacie nas dlatego, że różnimy się od was wiarą? Że naszym Bogiem jest ktoś inny niż waszym? To jest chore -syknął i zacisnął lejce w swojej dłoni, wbijając wzrok w rycerza, który tylko łypał na niego zimnym wzrokiem.
-Nie mogę uwierzyć, że Syryjczyk zamiast sprzeciwić się tej rzezi, jeszcze ich wspiera. Jestem przekonany, że po zakończeniu wyprawy... -przerwał. To co chciał powiedzieć, nie było zgodne z jego przekonaniami. Nikomu nie życzył źle, starał się zawsze patrzeć w miarę pozytywnie ale osoba, która stała przed nim... Nie była pozytywna.
Altaïr pociągnął lekko wodze i w ciszy zaczął się kierować do osady gdzie stacjonował jego lud, nie mógł w to uwierzyć... Zdarzały się oczywiście przypadki, że chrześcijanie jednoczyli się z muzułmanami, ale nigdy na odwrót.
Przekroczył bramę i lekko podniósł wzrok, strażnicy spojrzeli na przybysza ale nie zaatakowali. Nie zaatakują swoich... Asasyn był wykończony, dopiero kiedy adrenalina opadła zdał sobie sprawę że jest głodny, zmęczony a ból zaczyna mu doskwierać i rozlewać się po całym ciele. Jedyne o czym marzył, to odpoczynek i gorąca kąpiel aby pozbyć się piachu przylepionego do jego ciała przez pot.
Gwardziści zaprowadzili młodego mężczyznę do kwatery, w której przyjmowali wędrowców.
Podziękował im serdecznie i uwiązał konia do drewnianego płotku, który na widok wody od razu do niej podszedł i zaczął łapczywie chlupać na lewo i prawo. Asasyn pogłaskał zwierzę i wszedł do małego kamiennego budynku, gdzie mógł zaznać chociaż minimalnego spokoju oraz ciszy.
W środku było jedno większe pomieszczenie, do którego wpadały złote promienie wschodzącego słońca, na zimnej posadzce leżał kawałek materiału robiący za dywan a pod ścianą stał drewniany stół z misą pełną owoców i słodkości, czekająca na nowego gościa tego przybytku.
Usiadł na łóżku i zrzucił z siebie białą szatę, odsłaniając rany jakie zaszył mu Malik kiedy ten był nieprzytomny. Dostrzegł, że templariusz miał wprawę w tym, szwy były równe a samo zaszycie wręcz... idealne. Jak to możliwe, że taki arogant nie zostawił go na pastwę losu a jednak posklejał do kupy?
Potrząsnął głową, starając się tym nie przejmować. Musiał się odświeżyć i odpocząć przed kolejnym etapem podróży do Jerozolimy. Miał nadzieję, że tam jego bracia pomogą mu i wysłuchają tej przedziwnej historii.
Tęsknił za domem, za swoim przyjacielem Kadarem w szczególności. Nie wiedział, czy uczeń przeżył najazd czerwonych krzyży, jednak w duszy tliła się nadzieja, że niedługo oboje się zobaczą i wszystko wróci do normy, tak jak dawniej.
Większość dnia Altaïr spędził w przygotowaniach się do dalszej drogi. Po umyciu się, wypraniu swoich szat z zaschniętych plam krwi oraz zrobieniu małych zapasów na podróż, wyszedł przed posiadłość aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Szmaciane spodnie, podarte przy nogawkach, zamienił na dobrze wykonane skórzane w zamian za pomoc w naostrzeniu mieczy i sztyletów dla strażników, którzy byli pod wrażeniem umiejętności młodego mężczyzny. Idealnie opinały jego długie nogi i czuł się w nich swobodnie. Udało mu się jeszcze przekonać starszego, gburowatego właściciela straganu aby dał sobie pomóc w naprawie zniszczonego dachu oraz drewnianej konstrukcji, dostał za to kilka monet na "odchodne" i postanowił zakupić skórzane rękawice bez palców, takie jakie miał w bractwie. Dłonie nie będą go parzyć ani boleć od wodzy.
Zawiązał rzemyk pod obojczykami w koszuli i skierował swoje kroki do zagrody, kiedy usłyszał dochodzące z miasta głosy o morderstwie we wschodnim paśmie górskim, nieopodal osady.
Zmarszczył się i podszedł bliżej do grupki ludzi, która żywo rozmawiała na temat najnowszego doniesienia.
Jeden z mężczyzn o długiej czarnej brodzie i niebieskim odzieniu, spojrzał na przybysza.
-To straszne co się wydarzyło -odezwał się a jego głos wyraźnie umęczony był od ciągłych konwersacji. Asasyn zamrugał kilka razy, lekko zdezorientowany.
-Nie bardzo rozumiem... co się wydarzyło? -zapytał na co ten sam brodacz machnął ręką.
-Templariusze. Osadzili się tam o, we wschodnim paśmie. Nikt od tamtego czasu nie uczęszcza, jednak znalazł się jakiś śmiałek... a raczej zwykły kretyn -splunął na bok na co Altaïr wsłuchiwał się w jego słowa z niedowierzaniem.
-Gdzie konkretnie się osadzili? -zapytał.
-Z tego co ludzie mówią, widziano ich nieopodal opuszczonej drogi handlowej z Hasbajji do Hajfy -wzruszył ramionami na co La'Ahad znieruchomiał. Wschodnie pasmo górskie, czyli znajdują się mniej więcej... Wystrzelił z miejsca, kierując się w stronę wschodniej bramy z osady, prowadzącej na osamotniały szlak.
-A ty gdzie pędzisz! Wracaj tu! To samobójstwo! -krzyknął jegomość kiedy zorientował się, w którą stronę udaje się młody nieznajomy. Machał do niego rękami, jednak Altaïr nie zwracał na nic uwagi.
Kłęby kurzu wzbijały się kiedy biegł a przerażeni ludzie odwracali tylko wzrok.
Strażnicy na wieżach próbowali go zawrócić, strasząc strzałami jednak młody asasyn unikał ich z taką zwinnością, że większość z nich zaczęła się zastanawiać kim on do diabła jest i skąd się urwał.
Czuł jak serce podskakuje mu do gardła, chcąc się wydostać z za małej klatki piersiowej a samo jego ciało staje w płomieniach od szaleńczego biegu w górę szlaku.
Oby tylko nie było za późno.
CZYTASZ
"Templar"//Altaïr x Malik
FanfictionMalik jest szanowanym templariuszem, służy bractwu od lat i jest lojalny aż po grób. Altaïr to świeżo upieczony asasyn, który nie cofnie się przed niczym, aby zaimponować mistrzowi. Co się jednak stanie, gdy ich drogi się skrzyżują? #1 assassins - 1...