Pov.Dabi
Czekałem na niego na korytarzu. Miałem nadzieję że nic mu nie będzie. W tym momencie otworzyły się drzwi od gabinetu. Wyszedł z nich doktor i powiedział:
- Wszystko będzie z nim okej, ale najpierw musi trochę odleżeć. Ma rany od oparzeń trzeciego stopnia. Miał również złamaną nogę oraz rękę. Oczywiście wszystkim się zająłem i niedługo powinno być okej. Proszę się niczym nie martwić.
I to miało mnie niby uspokoić?! Jeszcze bardziej zacząłem się martwić. Ma połamaną rękę i nogę! Do tego oparzenia trzeciego stopnia! To wszystko moja wina. Ugh.. jestem idiotą. Przecież wiedziałem że on tam stoi ale i tak zrobiłem to. Jestem teraz na siebie taki zły. Mogłem krzyknąć żeby się odsunął ale o tym nie pomyślałem.
- Możesz go zabrać do domu,ale musi być przy nim chociaż jedna osoba aby się nim opiekowała. - dodał lekarz
- Jasne! Biorę go do domu i będę go pilnował i pomagał jak tylko potrafię!
W końcu będę mógł jakoś odpokutować to co mu zrobiłem. Tylko jest jeden problem.. jak ja go przewiozę do bazy bez auta? Ehh muszę zadzwonić po resztę aby przyjechali autem po mnie i Tomurę. Oczywiście tak też zrobiłem. Byli ździwieni że coś się stało naszemu szefowi, ale przyjechali. Byli jakieś 10 min później. Szybko złapałem go razem z resztą i zanieśliśmy go do auta. Leżał na tylnich siedzeniach, ja siedziałem obok niego. W końcu dojechaliśmy. Nigdy nie wchodziłem do pokoju szefa. W sumie tak jak reszta. Kiedy szliśmy w stronę pokoju Tomura się odezwał:
- Zostawcie mnie, sam wejdę do pokoju. Nie potrzebuję pomocy.
Na pewno nie chciał aby ktokolwiek wszedł do jego pokoju. Od zawsze trzymał się zasady aby nie wchodzić do jego pokoju. Ale w tej chwili miałem to w dupie. Obchodziło mnie tylko to czy wyzdrowieje. Wziąłem go na ręce i kierowałem się do jego pokoju.
- Co ty wyprawiasz!? Puść mnie! - chciałem otworzyć drzwi. Ale nie mogłem, drzwi były zamknięte na klucz.
- daj klucz.
- Nie dam ci. Możesz sobie o tym śnić.
Włożyłem swoją rękę do jego tylniej kieszeni spodni. Zaczął lekko krzyczeć ale go uciszyłem. Niestety nie było tam klucza. Włożyłem rękę do drugiej tylniej kieszeni. Dalej go nie było. Miał bluzę a pod nią koszulę. Oczywiście spojrzałem też do obu kieszeni bluzy. Dalej nie było go. Została mi ostatnia kieszeń. Ta przy koszuli. Włożyłem do niej rękę, a Tomura zaczął się szarpać. Wiedziałem że tam jest klucz. Wyciągnąłem go szybko i otworzyłem drzwi do jego pokoju. Powoli wszedłem. Był to zwykły pokój. Za dużo nie widziałem bo było zgaszone światło. Ale miał ciemny kolor ścian. Łóżko, obok mała szafka nocna. Na przeciwko duża szafa odzieżowa. Miał jeszcze biurko, a nad nim coś zawieszone. Nic nie widziałem więc nie jestem w stanie stwierdzić co to jest. W rogu pokoju był mały kącik z książkami, jednym krzesłem i małym stolikiem. Trochę.mnie to zdziwiło. Powoli wszedłem do środka i zapaliłem światło. Podszedłem do łóżka Tomury i go położyłem. Odwróciłem się w stronę biurka i spojrzałem na wiszące coś. Nie wierzę. Zobaczyłem coś czego bym się nie spodziewał po Tomurze. Zatkało mnie.