Kolejne pomysły nie opuszczały Louisa. Ten dzień miał być dla Harry'ego wyjątkowy, przynajmniej tak chciał Lou.
Styles uwielbiał słuchać muzyki Shawna Mendesa, który dzisiaj miał grać koncert w Manchesterze, a szatyn jak tylko o tym usłyszał około rok temu to kupił dwa bilety. Początkowo miał iść tam ze swoim przyjacielem, ale w tej sytuacji uznał, że zabierze Harry'ego. Liczył, że Payno się na niego nie obrazi.
Louis założył rano na siebie bluzę, która była na niego widocznie za dużo, a na swoje nogi wciągnął ciasne czarne rurki. Z kwiatkiem w ręku podszedł do drzwi od mieszkania Harry'ego. Delikatnie zapukał i po długim oczekiwaniu, otworzył mu Loczek.
— To cholerstwo nie pozwolą mi normalnie chodzić — warknął, przeczesując ręką swoje długie włosy.
— Mam nadzieje, że to nie przeszkodzi w zrealizowaniu moich planów — zaśmiał się.
— A co planujesz? — powiedział Harry to uwodzicielsko, jednak nie chciał, aby to tak zabrzmiało.
— Ucieszysz się — zapewnił go niebieskooki. — Ubieraj się, mamy dla siebie cały dzień — uśmiechnął się promiennie, drapiąc się po łopatce.
Harry był podekscytowany, wiedział, że do Louisa przychodziło sto pomysłów na sekundę, nie zawsze dobrych, ale wierzył, że to jest jeden z tych świetnych.
Na początku poszli na gofry i herbatę. Dużo się śmiali i rozmawiali w swoim towarzystwie, można rzec, że zrobili się bardziej towarzyscy przez ten czas.
Kilka godzin przed koncertem Louis postanowił, że z Harry muszą iść stanąć w kolejce, która już zaczynała z minuty na minuty rosnąć.
Sam koncert dla Harry'ego było dużym przeżyciem, nie mógł się niestety bawić jak reszta, z powodu gipsu na nodze, jednak bawił się bardzo dobrze. Był szczęśliwy, a Louis był szczęśliwy, kiedy widział Stylesa takiego jak był w tym momencie.
Po koncercie wracali przez oświetlony światłami Londyn uśmiechnięci. Harry miał na sobie bluzę z merchu Shawna, którą kupił mu Louis. Oboje trzymali się za ręce i wesoło rozmawiali.
Po drodze napotkali znajomych ze swojego dawnego liceum.
— Ooo... — wydali okrzyk, była to trójka chłopaków, która nie przepadała za lokowanym. — Styles! — zaśmiali się dźwięcznie, po chwili spostrzegli szatyna. — Louis!? — nie dowierzali. — Co ty robisz z tym pedałem!? — wykrzyknął z pretensją w głosie Stan, a Louis ubrał na swoją twarz cyniczny uśmieszek.
— A co ciebie to interesuje, Stan? — spytał. — Chyba to moja sprawa, co robię z moim chłopakiem, nieprawdaż? — dał nacisk na słowo chłopak. Byli bliscy znajomi Tomlinsona otworzyli szeroko oczy.
— Lou... — westchnął Theodor. — Ty nie jesteś gejem. Nie mów, że dałeś się omamić tej ciocie — wyszeptał poważnie.
— Nawet jeśli to was powinno to gówno obchodzić — oburzył się. — Chodźmy stąd, Harreh — pociągnął przestraszonego zielonookiego, który dopiero teraz uwierzył, że Louis mówił w stu procentach prawdę.
— Kocham Cie — szepnął niespodziewanie Harry i pocałował zdziwionego szatyna, który dopiero jak się otrząsnął oddał muśnięcie Loczka.
Louis czuł się jak w siódmym niebie. Harry mu uwierzył! Da mu szanse! Kocha go! To powoli docierało do chłopaka, przez co z sekundy co raz bardziej robił się szczęśliwy. Przytulił Stylesa i okręcił go wokół własnej osi.
— Ja ciebie też kocham, słoneczko — wyszeptał.
CZYTASZ
9 powodów mojej miłości do Harry'ego || larry
FanficLouis ma dziewięć dni, aby udowodnić swoją miłość Harry'emu, ponieważ ten myśli, że Tomlinson sobie z niego okrutnie żartuje.