15. To jakaś popieprzona gra

988 81 19
                                    

Marek

-Jesteś pewny, że to porwanie? - spytałem, siadając na jego kanapie, trzymając w dłoniach szklankę z wodą.- Może poszła na zakupy a to porsche jest tylko przypadkiem?

-Zakupy o ósmej nad ranem? Nie wydaje ci się to trochę podejrzane? Ona nigdy nie była sama nawet w warzywniaku! - odpowiedział, chodząc na około kanapy. Przeczesywał swoje brązowe włosy mocniej niż zwykle. Spojrzał na mnie i rzucił się na kanapę. Schował twarz w dłonie, po czym przeklnął pod nosem.- Ostatnie na co miałem ochotę po przyjeździe to bawienie się w policjanta. Mieliśmy się odstresować a dostajemy kolejną dawkę jakiegoś gówna.

-Dlaczego nie zadzwonisz po policję? Oni by się tym zajęli. - zaproponowałem. Mina Łukasza mówiła sama za siebie. Zdenerwowany posłał mi niebezpieczne spojrzenie, wyrażające 'chyba zgłupiałeś'.

-Nie mogę.- powiedział krótko, przygryzając swoją dolną wargę nerwowo.- Mam pewne powody i nie mogę ci powiedzieć na ten czas o co dokładnie chodzi.

-Więc pozwól mi...-przesunąłem się bliżej niego. Brunet zmarszczył brwi, spoglądając wprost w moje oczy. Uniósłem prawą dłoń aby dotknąć jego policzka. Przejechałem po nim, uspokajając go. A przynajmniej taki miałem zamiar, bo on miał raczej inne plany.-...cię pocieszyć... Aa! - krzyknąłem zaskoczony gdy wciągnął mnie na swoje kolana, przytulił się do mnie mocno.

-Tak bardzo cię potrzebuje, kochanie.- wyszeptał w moją koszulkę. Moje serce zaczęło bić dwa razy mocniej na niego słowa. Słowo "kochanie" brzmiało decydowalie zbyt idealnie w jego ustach. Moje policzki też "ucierpiały", znowu przybrały kolor czerwony. Tak bardzo się cieszyłem, że narazie mnie nie widzi, bo na dodatek tego wszystkiego uśmiechałem się jak idiota.- Na tą chwilę jesteś jedyną tak dobrą osobą jaką spotkałem w życiu. Jesteś dobry... A ja potrzebuję otaczać się twoim dobrem.

Odsunąłem się od niego, po czym ucałowałem go w usta. Od bardzo dawna nikt nie wywołał u mnie tak cudownego uczucia w brzuchu. Gdy siedziałem na nim okrakiem, usłyszałem klaskanie w dłonie. Łukasz natychmiast odepchnął mnie na kanapę. Przeczesując swoje włosy tak jakby nic przed chwilą się nie wydarzyło. Przed nami stał zaszkowany Olejnik, który wyglądał jakby przeżył największy szok swojego życia i radosny Oskar, ten zaś cieszył się widząc naszą dwójkę. Powrócił do swojego naturalnego koloru, czyli jasnego brązu. Według mnie w nich wygląda najlepiej. Boże, aż mi się przypomniało jak kiedyś Łukasz zafarbował się na blond i uważał że wygląda dobrze... Nie wyglądał.

-Zawsze wiedziałem, że coś jest pomiędzy wami, chłopaki. - powiedział, siadając pomiędzy naszą dwójkę. Łukasz uśmiechnął się sztucznie do Duszyńskiego, po czym wstał i poszedł z Olejnikiem do kuchni. - Więc jak to się stało, Maruś?

-Em...Wolałbym ci powiedzieć w innych okolicznościach. - zacząłem, starając się unikać chwilowo tego tematu, ale nie udało mi się. Szofer był zbyt pochłonięty tym co zobaczył.

-To chociaż powiedz mi teraz co sądzisz o nim!

-On jest jak narkotyk, uzależniasz się od samego początku a później musisz się kontrolować aby nie zrobić niczego niegrzecznego... chociaż jemu by i tak się to spodobało. - odparłem przygryzając wargę, chociaż wiedziałem poniosłem się zbyt w swoich słowach, bo zaciesz na twarzy Oskara wyrażał wszystko od "Jesteście zakochani" po "Uprawialiście seks". Przewróciłem oczami, ale przez niego również cicho zaśmiałem się.- Lepiej opowiadaj mi co u ciebie.

-Żona. - mówiąc to nie był specjalnie szczęśliwy, oparł się na kanapie, zakładając nogi na stolik Łukasza.- Dwójka dzieci, które są dość... Specyficzne. Syn chce zostać lepszym kucharzem od Magdy Gessler a córka... Drugą żoną księcia William'a.

Kiedy zabraknie mi ciebie || KxK [poprawki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz