Marek
Upłynęły trzy dni, odkąd nie mogę ani słowa zamienić z Łukaszem. Rozmawiamy dopiero wieczorem, lecz to rzadkość. Kevin i Michał dają nam takie zajęcia, że często padamy po prostu na łóżko, śpiąc jak zabici. Gdy zaś mam jakiś wolny czas i chciałbym go spędzić z Łukaszem to u niego jest Anne. Teraz właśnie jest chyba jedyny moment gdzie on i ja przynajmniej jesteśmy w jednym pomieszczeniu. Ja leżę w łóżku, patrząc się w sufit i myślę nad tym wszystkim. Nie tak wyobrażałem sobie pomoc w farmie, codziennie wstaję w coraz gorszym humorze. Nie mam ochoty wychodzić z łóżka, wiedząc że na dole zastanę ich razem. Wczoraj chciałem stamtąd tylko jak najszybciej wyjść po zaistniałej sytuacji.
Postanowiłem, że zejdę w końcu na śniadanie. Zdecydowanie przyda mi się przed całodniową pracą, zeszedłem na sam dół, mówiąc dzień dobry wszystkim. Przy stole siedzieli wszyscy oprócz Anne, już miałem zamiar usiąść koło Łukasza, jednak ona była pierwsza.
-Mógłbyś dzisiaj usiąść koło Michała? - powiedziała z tym swoim chorym uśmiechem. Jeszcze raz się tak usmiechniesz paskudnie, to nie będę dbał o to że jesteś kobietą. Przewróciłem oczami, starając się wyglądać tylko na obojętnego. Cieszyłem się wręcz tym, że mogłem wcielić się w postać Kruszwila, teraz kiedy tylko mogłem, grałem pieprzonego egoistę.
-Jedziemy jutro do wesołego miasteczka? - Benjamin rzucił pomysł, kończąc swoją kanapkę z masłem orzechowym i dżemem.
-Jasne, czemu by nie.- odparłem naprawdę podekscytowany, posłałem Wandy wdzięczne spojrzenie gdy podała mi taką samą kanapkę.
-Wspaniale! - podsumowała Anne. - Ja też chciałabym jechać z wami!
-To ja nie jadę.- uśmiech zszedł mi z twarzy, ponownie zastąpiła go złość. Łukasz zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając, jednak jemu także wysłałem złośliwe spojrzenie, na co on odwrócił wzrok zdezorientowany.- Na pewno znajdzie się jakaś robota, prawda?
-Jutro miał być dzień wolny od wszystkiego.- Kevin odrzekł, ubierając swoją zieloną kurtkę.- Ale w takim razie możesz zostać z nami i wtedy...
-Masz coś na policzku.- wtrąciła się Anne. Czemu jej głos tak mnie irytuje? Przysięgam. Nigdy nie byłem tak bardzo zdenerwowany jak właśnie w tej chwili. Zbliżyła się do Łukasza, obejmując jego policzki rękami, następnie pocałowała go w policzek.
Wziąłem głęboki wdech, patrząc się w sufit, następnie wstałem z hukiem od stołu. Wziąłem pierwszą lepszą kurtkę, wybiegając z domu.
Gdy nad tym tak myślę, to brzmi jak jakiś zazdrosny nastoletni chłopak? Wydaję mi się, na pewno. Jesteś zazdrosny, ponieważ Łukasz ci nie poświęca czasu jako przyjacielowi i to jest ta cała zazdrość. Nagle koło mnie ugiął się materac, Łukasz położył się w moją stronę i patrzył na mnie rozważając czy odezwać się czy raczej siedzieć cicho.
-Dlaczego nie chcesz jechać do wesołego miasteczka? - odezwał się przerywając ciszę.- Znowu będziesz mnie unikał?
-Może nie wszędzie chcę się z Tobą szlajać.
-Marek, co się stało?
-Nie będę się tobie tłumaczył. Niech cię to nie obchodzi i tyle. - mruknąłem obracając się na brzuch, chcąc być jak najdalej od niego, jednak gdy usłyszałem burzę za oknem, podskoczyłem ze strachu. Schowałem się pod kołdrę, na chwilę czując się jak dziecko, które boi się burzy. Usłyszałem tylko ciche westchnienie chłopaka koło mnie. Poczułem jak trochę opuszcza naszą kołdrę, przybliżając się do mnie. Położył rękę na moich plecach, przesuwając ją powoli w dół, spiąłem się na jego dotyk, ponieważ nie do końca wiedziałem czego on ode mnie teraz oczekuje, sunąc coraz bardziej w dół odczuwałem mocniejsze dreszcze. - Co robisz? - dopytałem, natomiast nie miałem serca tego przerwać, to było zbyt przyjemne.
CZYTASZ
Kiedy zabraknie mi ciebie || KxK [poprawki]
FanficMarek zdecydował się skończyć współpracę oraz przyjaźń z Kamerzystą. Dziesięć lat po tych wydarzeniach spotykają się w wakacyjną noc... "On jest jak narkotyk, uzależniasz się od samego początku a później musisz się kontrolować aby nie zrobić niczego...