20. Dopóki śmierć nas nie rozłączy

1.1K 85 74
                                    

Dwa lata później...


Marek

Termin naszego ślubu przyszedł niespodziewanie szybko. Parę dni po zaręczynach, wyznaczyliśmy najlepszy czas na ślub, czyli 24. 09. 2032 roku. Musieliśmy jeszcze spróbować przez dwa lata czy aby faktycznie nasze decyzje nie były zbyt pochopne i czy damy radę ze sobą wytrwać na całe życie i rezultaty są wspaniałe. Nie wyobrażam sobie teraz jakbym mógł zmienić decyzję. Przez te dwa lata, zwiedziliśmy połowę świata, przez co mieliśmy problem z wyborem państwa i miasta na miesiąc miodowy.

Japonia ✔️
Turcja ✔️
Holandia ✔️
Islandia ✔️
Botswana ✔️
Namibia ✔️
Bhutan ✔️
Belize ✔️
Hawaje ✔️
Nowa Zelandia ✔️
Sokotra ✔️
Bali ✔️

Dlatego nasz miesiąc miodowy będzie w miejscu, bliski naszemu sercu. Rozważaliśmy dwa miejsca, Francję - miejsce gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy lecz wygrała miejscowość, która jest naszym drugim domem, czyli Cherry Valley. Sprawy z Kariną i Karoliną ułożyły się. Od tamtego dnia, gdy dowiedziałem się prawdy o Karolinie już jej nie zobaczyłem. Wyprowadziła się w tym samym dniu, pod moją nieobecność. Zgłosiłem oczywiście to na policję ale i ona także jej nie znalazła. Ślad po niej zaginął i nawet mi to odpowiada.

-Nadal uważasz, że pamiętniki są czegoś warte oprócz tuszu, który codziennie w niego wlewasz? - zapytał Łukasz, który poprawiał swoją granatową koszulę, spoglądając na swoją sylwetkę w odbiciu. Przewróciłem oczami, zbierając swoje wszystkie rzeczy. Była godzina 21:44, powoli musiałem się zbierać do swojego domu.

-A czy ty uważasz, że wyglądasz dobrze w tej koszuli? Bo dla mnie wyglądasz jak klaun wybierający się na jakąś imprezę żeby się narąbać przed pajacowaniem.- odgryzłem się, uśmiechając się złośliwie. Brunet spojrzał na mnie z zaskoczoną miną.- Więc dla kogo się tak stroisz?

-No wiesz...- pociągnął mnie do siebie, kładąc mu dłonie na klatkę piersiową. Ostatnio, gdy Łukasz znalazł czas, to wybrał się na siłownię i efekty widać od razu. Pod swoimi rękoma można było wyczuć wyrzeźbione mięśnie. - Chcę się z Tobą jeszcze gdzieś wybrać, mój przyszły mężu. Nie będę miał żadnego wieczoru kawalerskiego, tylko wieczór z Panem Wawrzyniakiem.

-A kto powiedział, iż przejmę po Tobie nazwisko? - powiedziałem, podnosząc jedną brew do góry z ciekawości. Chociaż w głębi duszy cieszyłem się. Nie mogłem się wręcz doczekać aby podpisywać się jako pan Wawrzyniak.

-Ponieważ twoje nazwisko w ogólnie nie pasuje do mojego imienia. Łukasz Kruszel? A jeśli nie chcesz mojego to zmieńmy na państwo Kutascy.

-Zdecydowanie lepsze jak Wawrzyniak.

-Ty mały... skrzacie!

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

-Mógłbym ściągnąć już tą opaskę? - mruknąłem, wbijając paznokcie w rękę Łukasza. Już od dłuższego czasu prowadził mnie w nieznanym kierunku.- Nie powinienem ci ufać po tym jak rok temu, wieczorem w Belize chciałeś mnie zabić.

-To nie prawda.- zaprzeczył natychmiastowo, obejmując mnie w pasie.- Jak mógłbym skrzywdzić mojego kucharza? Wtedy ja też bym umarł a na swoją śmierć raczej nie pozwolę.

-Kochanie, ja nadal pamiętam aby kiedyś zrobić ci Paranomal Activity, także uciekaj jeszcze póki możesz.

" Belize, 23. 09. 2031 r.

Kiedy zabraknie mi ciebie || KxK [poprawki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz