Wstałem od łóżka ukochanego. Pora znowu iść na uczelnię. Sava polizał mnie w łydkę i zamerdał ogonkiem.
- Ale ja Cię kocham mordko. - Ukucnąłem i poczochrałem psa za uszkiem. Coraz bardziej się martwiłem. On powinien obudzić się już dawno temu, a nadal śpi. Pocałowałem go w usta. - Do zobaczenia skarbie. - Szepnąłem i wyszedłem, a mój nierozłączny przyjaciel za mną. Wyszedłem przed szpital i udałem się w stronę uczelni. Szedłem spokojnym krokiem kiedy to rzucił się na mnie i przewrócił jakiś chłopak. Miał bardzo dzika twarz i pokazał mi zęby. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Niby wyglądał jak człowiek ale z drugiej strony kiedy spojrzałem mu w oczy widziałem dziką bestię. Był w piżamie. Niespodziewanie rzucił się na moją szyję z zębami.
* * *
Szedłem przez las od dawna. Byłem taki głodny. Zawsze głodny. Nie wiedziałem ile chodziłem, na pewno długo. Przymknąłem oczy idąc. Byłem sam w tym lesie. Zawsze sam. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłem panującą w lesie ciszę.
- Zaczekaj! - Usłyszałem czyjś głos. Spojrzałem w tamtą stronę. Przez las biegł chłopak. Podszedłem powoli. Stanąłem przed nim. Spojrzał na mnie i po chwili runął na ziemię. Rozpłynął się w powietrzu. A pachniał tak smakowicie. Warknąłem pod nosem. Tym razem nie było mi dane się najeść.
* * *
Usłyszałem ćwierkanie ptaków. Delikatny letni wiatr rozbijał mi włosy. Niepewnie się do siebie uśmiechnąłem. Słońce przyjemnie grzało moją skórę. Czułem piękny zapach kwiatów. Zacząłem się zastanawiać gdzie mógłbym być. Nie pamiętałem jak się tu znalazłem. Uchyliłem oczy i się rozejrzałem. Wziąłem głęboki oddech. Powietrze było cudowne. Znajdowałem się na polanie, którą otaczał las. Czarny las. Przerażał mnie trochę. Wstałem biorąc kolejny głęboki wdech i zacząłem spacerować po polance. Coś mi mówiło, żeby nie wchodzić do lasu. W pewnej chwili po drugiej stronie polanki pojawiła się biała postać.
- Hej.. - Powiedziałem niepewnie patrząc na nią. Postać jednak puściła się biegiem w las. - Zaczekaj! Proszę! - Zawołałem ruszyłem za nią biegiem. Wydawała się dziwnie znajoma. - Kim jesteś? - Zapytałem biegnąc najszybciej jak mogłem, jednak postać zdawała się ciągle oddalać. W mroku nie widziałem nic. Nawet swoich palców u dłoni niewiele przed swoją twarzą. Jedyne co widziałem to biegnąca przede mną postać, która wręcz zdawała się świecić w ciemności. - Zaczekaj.. Proszę.. - Powiedziałem ciszej. - Nie uciekaj! - Krzyknąłem za nią błagalnie. Była coraz dalej. Już prawie jej nie widziałem. - Proszę.. - Szepnąłem wciągając za nią ręce. - Zaczekaj! - Zawołałem ostatni raz. Chwilę potem coś nagle pojawiło mi się przed oczami. Zrobiło mi się dziwnie słabo. Moje ciało opadło bezwładnie na ziemię. Chwilę później zemdlałem.
* * *
Stanąłem na skraju mroku i spojrzałem w stronę polany. Spał na niej chłopiec. Nie ten którego widziałem w lesie. Poczekałem chwilę. Ocknął się. Usiadł i rozejrzał się wokół siebie. Po chwili wstał. Dokładnie lustrowałem go swoim bystrym wzrokiem. Podszedł na skraj lasu, jednak ja wiedziałem, że nie jest w stanie mnie zobaczyć. W końcu wbiegł w las, a ja puściłem się za nim. Szybko go dopadłem. Rzuciłem się na niego przewracając. Krzyknął. Obróciłem go na plecy i wgryzłem się w jego brzuch. Zacząłem rozrywać mięso zębami, a on darł się i starał się mnie odepchnąć. Odrywałem kawałek za kawałkiem i żułem jego smaczne mięso. Wiercił się jeszcze parę minut po czym jego ręce opadły bezwładnie na ziemię. Ja szczęśliwy wyprówałem mu flaki zajadając się w najlepsze.
* * *
Zasloniłem się rękoma, a napastnik wgryzł się w nie mocno. Cicho krzyknąłem. Bolało. Zacząłem się z nim szarpać, a on drapał i gryzł mnie gdzie tylko się dało. Zaciskałem mocno oczy. Krzyczałem po pomoc. Nagle usłyszałem strzał, a moja twarz zalała ciepła ciesz. Poczułem jej smak w ustach. Była to krew. Skrzywiłem się. Obrzydliwy smak. Uchyliłem oczy. Chłopak wisiał na mnie. Rzuciłem z siebie jego ciało. Pobiegł do mnie ktoś. Spojrzałem na niego. Był to młody policjant.
- Nic Panu nie jest? - Zapytał przejęty.
- Nic takiego.
- Przepraszam. Chłopak uciekł z psychiatryka.
- Nic nie szkodzi. - Spojrzałem na jego ciało. Nie chciałem na to patrzeć. Biedny chłopak. Westchnąłem cicho starając się uspokoić. - Co mu było?
- Lekarze nie mają pojęcia. Był w śpiączce. - Spojrzał na chłopca smutno. - Był całkiem normalnym nastolatkiem, ale kiedy się obudził rzucił się na lekarza i przegryzł mu krtań.
- O mój Boże.. - Zasloniłem ręką usta. - To okropne. - Policjant pokiwał głową.
- Zabiorę Pana do szpitala dobrze?
- Tak, a.. - Zaciąłem się. - Co z nim?
- Już jedzie radiowóz wezwą odpowiednie słóżby i go zabiorą. Nie martw się. - Skinąłem głową i spojrzałem na swoje ubrania i ręce umazane we krwi. Zadrżałem.

CZYTASZ
Sen
HorrorJest to tragiczna historia pary, której życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni po wypadku samochodowym.