Moja walka

19 2 4
                                    

Już kolejny dzień siedziałem nad jego łóżkiem. W domu byłem tylko nakarmić i wyprowadzić Save. Lekarze pozwolili mi nawet brać go ze sobą do szpitala. Na uczelni nawet nie pytałem o zgodę po prostu brałem go ze sobą i sadzałem sobie na kolanach. Pogłaskałem go po łebku.

- Kochana mordka. - Był ze mną wszędzie. - Co ja bym bez Ciebie zrobił. - Lekko pogładziłem ukochanego po policzku, teraz na niego przenosząc wzrok. Tak bardzo chciałem, żeby się teraz obudził i mocno mnie przytulił. Niby miałem go cały czas przy sobie, przecież żyje, przeżył wszystkie operacje, ale tęskniłem jak cholera. Pocałowałem go delikatnie w czółko. - Kocham Cię skarbie. Bardzo Cię kocham. Proszę.. - Uciąłem na chwilę. - Obudź się już.. - Szepnąłem. Pogłaskałem Save po łebku a on polizał mnie po policzku. - Pora iść na uczelnię mordko. - Powiedziałem do psiaka wstając powoli.

* * *

Już kilka minut później byłem na uczelni. Wszedłem na salę wykładową i usiadłem. Było tam już kilka osób. Wziąłem Save na kolana i pogłaskałem lekko.

- I co my teraz zrobimy co? - Podrapałem go za uszkiem. Psiak odpowiedział mi wydając dźwięki, które brzmiały jakby chciał zamruczeć i zawyć jednocześnie. Zaśmiałem się i go przytuliłem. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie od tyłu i przytula. Odwróciłem się.

- Dawno się nie odzywałeś! - Zawołał mój przyjaciel. - Co się stało? - Był wysokim niebieskookim blondynem z wiecznie poczochraną czupryną.

- O Zeraf.. - Powiedziałem cicho. - Przepraszam. Tellony miał poważny wypadek. Nie miałem nawet kiedy. Jest w śpiączne. Nie myślałem szczerze o żadnych spotkaniach.

- Co mu się stało i jak się czuje?

- Miał czołówkę z tirem. Co do tego jak się czuje.. Nie mam pojęcia. Nadal się nie obudził. Tak bardzo się martwię. - Już łzy zaczęły napływać mi do oczu.

- No już, już. Masz ślicznego pieska.

- Dziękuje. Dał mi go. - Starłem łzy. - Tuż przed wypadkiem. Nazywa się Sava. - Dał mu rękę do powąchania po czym pogłaskał.

- Będzie dobrze. Na pewno będzie. - Poczochrał mnie. - Obudzi się na milion procent. Będzie jak dawniej. Zobaczysz.

- Tęsknię za nim.

- Wiem. Doskonale to rozumiem, ale dasz radę. To tylko trochę poboli, ale on żyje więc jest dobrze, prawda? - Pokiwałem na to głową. Świetnie wiedziałem, że miał rację.

- Co nie zmienia faktu, że to wcale, ale to wcale nie jest łatwe i nie staje się łatwiejsze.

- Wiem Seth. Jesteś silny. Dasz radę. No i przecież się kochacie nie? - Pokiwałem głową. Znowu. - Muszę wracać do siebie. Zaraz mam wykład. Zadzwonisz dzisiaj wieczorem?

- Zadzwonię.

- To pa pa! - Zawołał biegnąc w stronę drzwi.

- Pa. - Odpowiedziałem, patrząc za nim i kręcąc głową. Od kiedy pamiętam Zaraf był zawsze pozytywny. Od dziecka jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze chodziliśmy razem do klasy. Dopiero na studiach się rozdzieliliśmy. Ja poszedłem na weterynarię a on na medycynę. Pocałowałem Save w główkę. Już chwilę później profesor wszedł na salę i zaczął swój wykład. Starałem się słuchać, ale jak to ostatnimi czasy moje myśli ciągle uciekały w stronę Tellony'ego. Westchnąłem. - Moje egzaminy to będzie porażka. - Powiedziałem szeptem, sam do siebie. - Nie chcę tu być. - Mruknąłem i poczochrałem psiaka. Cmoknąłem go w nosek. Zmusiłem się jednak do zrobienia jakichś notatek. Jak już tu byłem to przynajmniej chciałem zaliczyć ten cholerny rok. Już wiedziałem, że go nienawidzę z całego serca. Cofnąłbym się do tego wieczoru i zabroniłbym mu jechać. Powiedziałbym, że go potrzebuje. Cokolwiek. Na pewno bym coś wymyślił. Teraz wracałbym do domu. Czytał książkę i czekał aż mój ukochany wróci. Łzy napłynęły mi do oczu. A zamiast tego czekam aż się obudzi nie wiedząc nawet czy kiedykolwiek się obudzi. Nadal próbowałem słuchać i notować, ale to po prostu już mnie przerastało. Jakimś cudem wytrzymałem do końca wykładu. Zaraz po nim wstałem i niemalże wybiegłem z sali, a Sava leciał tuż obok mnie. Szybko pobiegliśmy coś zjeść i do szpitala.

* * *

Wieczoram nadal siedziałem przy łóżku swojego chłopaka. Cmoknąłem lekko jego dłoń.

- Tęsknię skarbie. - Szepnąłem. - Kocham Cię. Proszę.. Tylko otwórz oczy. - Wybuchnąłem płaczem mocno go przytulając. Przycisnąłem sobie jego dłoń do policzka. - Będę na Ciebie czekać nawet wieczność jeśli będzie trzeba.. Ja coś wymyślę.. Obiecuję.. - Schowałem twarz w jego klatce piersiowej i zacząłem sobie cicho nucić. - Kocham Cię. - Znowu szepnąłem.

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz