Mój Anioł Stróż

22 3 2
                                    

Postać ubrana na biało nachylała się nade mną. Spojrzałem na nią. Nie było jej widać twarzy.

- Kim jesteś? - Szepnąłem trochę niepewnie. Postać zdawała się na mnie patrzeć.

- Twoim wspomnieniem. - Odszepnęła swoim melodyjnym głosem.

- Wspomnieniem? - Powtórzyłem Nie rozumiejąc. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku, jednak nie mogłem chwycić niesamowitej postaci. Moja dłoń zanurzyła się w jej ciele i przeszła na wylot.

- Tak. - Odpowiedziała spokojnym głosem. Speszony odsunąłem rękę. - Chcesz sobie przypomnieć? - Kucnęła przede mną.

- Chcę.. - Nadal uważnie przyglądałem się postaci.

- Tellony to Twoje imię. - Jej głos był taki ciepły i przyjemny, jednak nie byłem w stanie rozróżnić płci rozmówcy. Kiwnąłem delikatnie głową.

- Czyli jestem tym Tellonym? - Spojrzałem sobie na dłoń. - Co jeszcze o mnie wiesz? - Popatrzyłem znów na postać. Położyła mi dłoń na policzku. Jej dotyk przypominał jedwab, prawie nic nie czułem.

- Jesteś pewien że chcesz wiedzieć? - Trochę zaskoczony popatrzyłem na postać.

- Chyba tak.. Chce wiedzieć kim jestem, nie tylko jak mam na imię. - Przyłożyłem dłoń w miejsce, w którym czułe dotyk. W tej chwili w mojej głowie pojawiły się sceny z całego mojego życia, na końcu zobaczyłem ten straszny wypadek. Otworzyłem szerzej oczy. - Czy ja.. - Zaciąłem się. - Nie żyję..? - Dokończyłem myśl łamiącym się głosem. - To dlatego tu jestem, prawda?

- Żyjesz, po prostu jesteś w śpiączce.

- Jak długo? - Zapytałem, po czym coś do mnie dotarło. - Co z Sethem? - Wyrzuciłem jak z karabinu. Zacząłem się zamartwiać o swoje kochanie. Zmarszczyłem lekko brwi.

- Kilka dni. Niestety jeśli chodzi o Setha nie mam pojęcia co z nim. - Spuściłem głowę.

- Kiedy się obudzę? I.. to wszystko tu to sen tak?

- Nie do końca sen.. - Powiedziała postać niepewnie. - No i nie mam pojęcia kiedy się obudzisz.

- Nie do końca czyli? Co to znaczy?

- Mm.. To nie jest typowy sen. Nie wiem jak to wyjaśnić.

- Czyli jak coś mnie tu zje, to w życiu realnym też zostanę zjedzony?

- Tak. Znaczy nie do końca, po prostu nigdy się nie obudzisz. Musisz znaleźć wyjście. - Nadal jej głos był bardzo spokojny, wręcz kojący.

- Gdzie ono może być? Nie mam pojęcia gdzie iść. W którą stronę się udać. - Zaczynałem się powoli bać. Nie o siebie, bardziej o Setha. Był sam i mnie potrzebował. Ja sam tak bardzo już za nim tęskniłem. - Jakaś wskazówka?

- Nie wiem. - Szepnęła postać.

- Więc powiedz mi jak mam znaleźć, nawet nie wiedząc gdzie i jak szukać?

- Nie mam pojęcia.. - Przestraszyła się i cofnęła ode mnie.

- Co się stało? - Nie rozumiałem czemu się cofa.

- N-nic.. - Wydukała. Westchnąłem cicho i rzuciłem się na ziemię.

- Przepraszam.. - Szepnąłem spokjnie. Nie chciałem żeby się mnie bała. Po prostu nie wiem co robić. Seth na mnie czeka, a ja tu utknąłem. Jest sam. Boję się o niego. - Schowałem twarz w dłoniach. - Co ja mam robić..? - Szepnąłem głucho w przestrzeń.

- Nie wiem, przepraszam.

- Wystraszyłem cię prawda? - Zapytałem trochę smutno. - Przepraszam serio. Nie chciałem Cię przestraszyć. Przyznam że nie lubię tego uczucia bezradności. - Skinął lekko główką ze zrozumieniem. Ja za to rozłożyłem się wygodnie na trawie. - Co by zrobił Seth? - Kontynuowałem. - Pewnie by nie odpuszczał za wszelką cenę i kombinował. Oj. Bardzo by kombinował. - Postać usiadła obok mnie.

- Pewnie tak. - Rozejrzałem się.

- Może coś jest w tych górach? Albo, nie wiem muszę coś w lesie zrobić? Jest mroczny, ale może tam jest ukryta odpowiedź?

- Tam coś jest.

- Coś?

- Coś strasznego i bardzo złego..

- Może z tym czymś muszę coś zrobić by wrócić?

- Nie wiem, to bardzo możliwe. - Spojrzała w stronę lasu. W pewnym sensie miałem wrażenie, że się go boi. Również spojrzałem w las.

- Tylko pytanie co zrobić? - Wstałem i podszedłem na skraj lasu.

- Tego nie wiem, ale uważaj na to coś.. - Szepnął nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Będę. - Kiwnąłem głową wertując wzrokiem las. Starałem się spojrzeć jak najdalej w głąb.

- Idziesz tam?

- Przyznam, że trochę się boję, jednak nie mamy na razie innego pomysłu prawda?

- Nie, ale to jest czysta głupota.

- Mm.. - Krążyłem wokół granicy lasu. - To co innego mam zrobić?

- Nie wiem, nie mam pojęcia.

- Mm.. - Krążyłem tak jakiś czas. Myślałem co zrobić. Spojrzał na mnie pytająco. - Nic, tylko myślę. - Znowu spojrzałem w głąb lasu zatrzymując się.

- O czym?

- O wyjściu.. A właściwie, jak się stąd wydostać. Najlepiej w jednym kawałku.

- Uważaj na wszystko, a w szczególności na to coś. Nie wiem co to, ale bił od tego mrok. Ponad to nie mogłem go zobaczyć.

- Będę uważał. Spokojnie. Myślisz, że jak tam wejdę to cofnie mnie jak wcześniej na łąkę?

- Nie mam pojęcia. - Wszedłem do lasu. Popatrzył za mną, jednak nie ruszył się z miejsca. W końcu poznałem płeć postaci w bieli. Szedłem tak chwilę przed siebie. W tej ciszy moja głowa sama tworzyła nieistniejące dźwięki. Miałem wrażenie, że serce wali mi tak głośno, że można by je usłyszeć kilka, a może nawet kilkadziesiąt kilometrów dalej. Moje oczy desperacko szukały w ciemności czegokolwiek. Poczułem jak coś mnie łapie. Zrobiło mi się słabo. Powieki zaczęły mi bardzo ciążyć. Poczułem jak upadam. Potem odpłynąłem.

* * *

Wróciłem na chwilę do domu nakarmić Save i samemu coś zjeść. Postawiłem miseczkę z jedzeniem przed szczeniakiem, a sobie zrobiłem kanapkę.

- Powiedz mi co ja mam zrobić..? - Usiadłem koło psa, który pałaszował swoje jedzenie i pogładziłem go po łebku. Zwierzak spojrzał na mnie i polizał moją dłoń. - Tak się cieszę, że mam chociaż Ciebie. - Przytuliłem go lekko. Zaczął mnie lekko lizać po policzku wskakując mi na kolana. - Kochana psinka. Wspaniały z Ciebie przyjaciel. - Szepnąłem całując go w łebek. W duszy cały czas modliłem się i błagałem, żeby tylko mój ukochany się obudził. Jednak, dziękowałem też losowi za takiego wspaniałego towarzysza jak Sava. Wiedziałem, że nie jestem w tym wszystkim sam. Schowałem go w sobie, a psiak wtulił się liżąc mnie nadal po policzku. Obiecał, że będzie mnie pilnował i robi to zawodowo.

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz