01. KEEPING UP WITH SHERLOCK HOLMES

760 51 71
                                    

❝THESE EYES COULD SET ME ABLAZE, TAKEN STRAIGHT FROM HELL❝

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

THESE EYES COULD SET ME ABLAZE, TAKEN STRAIGHT FROM HELL


Jesienny Londyn rysował się mocnymi, czarnymi liniami na tle nieba, rozświetlonego przez słabe słońce; co wyższe budynki cienko i precyzyjnie, nieco niższe bardziej rozmazanymi wolą artysty, a najniższe grubymi pociągnięciami pędzla, między którymi mieścili się ludzie. Gdyby miasto było rysunkiem, trwałoby w postaci pożółkłego, aczkolwiek eleganckiego pergaminu z zaznaczonymi barwnymi akcentami przez wprawną rękę.

Jeden z mieszkańców, niechętnie jak zwykle, za to sumiennie i dokładnie z niedużym naginaniem prawa, tkwił za biurkiem, obrażając stertę dokumentów w każdym z całych dwóch znanych sobie języków. Lestrade szczerze nie znosił wiążącej ręce biurokracji, dlatego też tak cenił sobie współpracę z Sherlockiem — jedynym na świecie, piekielnie bystrym detektywem konsultantem, dla którego przepisy prawa właściwie nie funkcjonowały. Holmes nie przejmował się zbytnio prawem, równie beztrosko lekceważył inne zasady czy obyczaje podczas spraw, co nie zmieniało faktu, że był geniuszem, a cała Anglia korzystała z jego zdolności. Cóż, głównie londyński Scotland Yard, który był rewirem Sherlocka, reszta kraju znajdowała się pod opieką polityków.

— Szefie, mamy sprawę — sierżant Donovan otworzyła drzwi, rzucając na biurko kremową teczkę z aktami. — Morderstwo w okolicach Hyde Parku. Troje świadków pościgu, żaden nie wezwał policji od razu.

Gregory westchnął ciężko, obrzucając tęsknym spojrzeniem kawę w tekturowym kubeczku i chwycił leżące na biurku kartki.

— Wezwij Sherlocka, uporamy się z tym szybciej — polecił, narzucając już na ramiona płaszcz z przypiętą odznaką.

— Wiesz, że dziwak ode mnie nie odbiera — odparła z niechęcią jaką zawsze się przy niej czuło, gdy rozmowa schodziła na tory detektywa z Baker Street. — Z całej komendy szanuje tylko ciebie.

— W to też bym wątpił — mruknął, wygrzebując z wewnętrznej kieszeni telefon i wybierając kontakt. — Ale przynajmniej nie będzie się nudził. — Telefon piknął kilka razy, oznajmiając nawiązywanie połączenia, zaraz potem uwalniając z głośniczka wyniosły głos. — Sherlock, mamy sprawę. Morderstwo, Hyde Park.

Och, mamy święta.

— Raczej urodziny, to pojedyncze zabójstwo — rzucił Lestrade do słuchawki, przerzucając dokumenty. — Zobaczymy się już tam, Speakers' Corner.

Na miejscu zbrodni w mokrych ścianach budynków odbijały się czerwono-niebieskie koguty policyjne, teren o promieniu mniej więcej piętnastu metrów zabezpieczała rozciągnięta żółta taśma ostrzegająca o śledztwie czarnym napisem. Technicy już kręcili się przy zwłokach, badając je i odchodząc dopiero wtedy, gdy mężczyzna w długim płaszczu kucnął bez słowa przy denatce.

Lestrade podszedł do niego, witając się z jak zawsze obecnym Johnem uściskiem dłoni, po czym skupił całą swoją uwagę na ciele.

— Najwyżej trzydziestoletnia, zadbana i zaręczona, ale nieplanująca ślubu. Miała romans od dłuższego czasu, gdybyście zwracali uwagę na szczegóły, to może by się wam coś w końcu udało — Sherlock uniósł delikatnie dwoma palcami wąski naszyjnik z diamentami. — Jej ubrania nie należą do osoby, której narzeczony może sobie pozwolić na taką biżuterię w ramach prezentu, więc jest obdarowywana przez kochanka. W torebce znajdziecie pudełeczko na naszyjnik, w którym go trzymała, gdy wracała do domu, żeby narzeczony nie nabrał podejrzeń. — Detektyw podniósł się z chodnika, obrzucając ciało spojrzeniem. — Chcę znać wyniki sekcji, niech Molly mnie poinformuje o terminie. Mam kilka pomysłów.

SLAY THE CURSED BLOOD. mystrade Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz