❝NEVER BEFORE HAD I MET SUCH A MORTAL; WHAT A SHAME HE'S ONLY THIS KIND OF BEING❝
Dni, które ukształtował z przyzwyczajenia tak samo — pobudka, komisariat, praca, powrót do domu i krótki sen — zaczynały swoją powolną, aczkolwiek dogłębną metamorfozę w towarzystwie Mycrofta. Powoli, niedużymi krokami szli coraz dalej i dalej, aż wreszcie Lestrade nie wyobrażał sobie wieczoru bez mężczyzny z dziwną awersją do srebra, czekającego zawsze pod komendą, nawet jeśli wychodził stamtąd o nieludzko późnej godzinie, obładowany teczkami i dokumentami, z kluczykami do samochodu w dłoni.
— Zawsze tutaj czekasz — rzucił zamiast przywitania, obrzucając spojrzeniem szczupłą sylwetkę, okrytą wyjątkowo teraz rozpiętym płaszczem. Dłoń tańczyła na rączce parasolki, czarnej jak noc, gładząc czule wysłużone, lakierowane drewno. — Upewniasz się, że nie zarywam nocy? — zapytał, zapraszając Mycrofta do zajęcia miejsca w służbowym citröenie.
— Między innymi. — Holmes zamknął za sobą drzwi i wbił wzrok w gasnące powoli światła komendy.
— Bez obaw, robię to w domu. — Silnik zawarczał, gdy wyjeżdżali z parkingu. — Nie jesteś może głodny? — dodał, ledwo tłumiąc błysk, którym rozjarzyły się jego oczy. — Możemy zrobić wieczór filmowy, we dwóch to nie to samo, co samotnie.
— Nie masz przypadkiem pracy? — szatyn zerknął na niego drwiąco, omiatając spojrzeniem stos dokumentów na tylnym siedzeniu. — Nie wygląda jak zajęcie na pięć minut.
— Nie ucieknie, zasłużyłem na relaks. Tym bardziej, że nadal mamy sprawę denatki z Hyde Parku, a Sherlock nie raczy nam pomóc. — Greg zgrabnie skręcił, ledwo zdążając na zielonym świetle. — Nie znamy tożsamości mordercy, motyw jest niepewny. Sally na razie przesłuchuje świadków, przepracowuje się dziewczyna.
— Sally?
— Sierżant Donovan — sprostował Lestrade. — Znamy się już całe lata, zna się na rzeczy. Też ma tendencję do pracowania do upadłego.
— Czy wy...? — Mycroft uniósł brwi w niemej końcówce pytania.
— Słucham? Nie, nic z tych rzeczy, jesteśmy przyjaciółmi, nie wykraczamy poza to — zaśmiał się inspektor, wypatrując tablicy z nazwą uliczki. — Jest zainteresowana kimś innym, nie patrzymy na siebie w ten sposób. Znamy się parę ładnych lat, ale nie, nie jesteśmy wyżej niż przyjaźń w naszej relacji. Naprawdę — plątał się w wyjaśnieniach, chcąc jak najklarowniej nakreślić sytuację między nim a sierżant. — To moja dobra przyjaciółka, nic poza tym.
Mycroft odetchnął cicho z ulgą, rozluźniając uchwyt na parasolce.
— Plączesz się, to zostawia pole do interpretacji — odparł, będąc obdarzanym zmęczonym spojrzeniem inspektora. — Możemy zrobić sobie wieczór filmowy, zasłużyliśmy — zdecydował. — Wybierz coś, nie miałem — nie mam zbyt wiele czasu na lenistwo, obejrzyjmy coś, co nie wymaga wysiłku umysłowego.