☆ Powrót syna marnotrawnego ☆

28 2 0
                                    

Dochodziła dziesiąta. Tylor obudziła sahara w ustach i ból głowy, choć po tym ile wypiły tej nocy bardziej prawdopodobne było, że jest jeszcze nietrzeźwa niż, że dopadł ją kac. Poruszyła się usiłując delikatnie wydostać spod śpiącej na jej ramieniu Sky. Brak koordynacji spowodowany wczorajszą intensywną imprezą spowodował, że gdy tylko podźwignęła się z sofy wpadła na stolik, który nie wiedzieć czemu znów stał na swoim miejscu. Znajdujące się na nim szkło zadzwoniło i dziewczyna zamarła w duszy prosząc żeby koleżanki się nie obudziły. Jednak śpiąca czujnie niczym zając na miedzy Sky otworzyła oczy i spojrzała wprost na przyjaciółkę. Ta przyłożyła palec do ust wskazując głową w kierunku kuchni i obie po cichu ewakuowały się z salonu.

-Która godzina? - zachrypniętym szeptem spytała Tylor.

Sky spojrzała na smartband-a którego wciąż miała na nadgarstku i odpowiedziała:

-Dziewiąta czterdzieści siedem.

-Co z Terrorem?

-Muszę zadzwonić do Dylana. Zajmie się nim - odrzekła i skierowała swoje kroki w kierunku korytarza.

Tylor zatrzymała ją słowami:

-Zadzwoń z tego - podsunęła jej stojący na wyspie kuchennej telefon stacjonarny. - Kawy?

Brunetka przytaknęła z wyrazem wdzięczności na twarzy i siadając na krześle przy blacie kuchennym wybrała numer przyjaciela, który znała na pamięć. Chłopak jak zwykle odebrał bardzo szybko, po trzecim czy czwartym sygnale.

-Słucham?

-To ja. Sky - poinformowała młodego mężczyznę.

-Hej. Co u ciebie? Jak tam wczorajsza impreza? - zapytał z doskonale wyczuwalnym uśmiechem na twarzy.

-Właśnie dlatego dzwonię... - zaczęła zmęczonym głosem.

-Coś się stało? - zmartwił się Dylan.

-Nie, nie... Nic z tych rzeczy. Po prostu wczoraj, znaczy dzisiaj, trochę przesadziłyśmy i nie sądzę żeby udało nam się wrócić do miasta przed wieczorem. W związku z tym... - przyjaciel jakby czytając jej w myślach ponownie jej przerwał.

-Terror - domyślił się i dodał - jasne.

-Zajmiesz się nim? Tylko ciebie mogę o to prosić.

-Oczywiście. Możesz na mnie liczyć.

-Trzeba go wyprowadzić i nakarmić. Jakbyś mógł zabrać go ze sobą do klubu i wyprowadzić go też po południu...- napomknęła nieśmiało. - Byłabym wdzięczna.

-Niema sprawy.

-Nie będzie ci przeszkadzał?

-No coś ty. Przecież już był w klubie to dla niego nie pierwszyzna. Zaraz po niego pojadę.

-Dziękuję. Odbiorę go jak wrócę. Tylko zabierz ze sobą kaganiec. Nie wszyscy dobrze na niego reagują, a do autobusu też nie wpuszczą nas bez niego.

-W porządku. Przecież nie pierwszy raz się nim zajmę. Poradzę sobie. Baw się dobrze.

-Zadzwonię później.

-Do usłyszenia.

Kiedy połączenie się zakończyło Sky odetchnęła z ulgą i w zamyśleniu przyłożyła słuchawkę do ust uśmiechając się delikatnie sama do siebie. Tylor właśnie postawiła przed nią wysoką szklankę latte i wyjęła z lodówki bitą śmietanę w sprayu.

-Wszystko w porządku? - zapytała wyrywając przyjaciółkę z zamyślenia.

-Dlaczego pytasz? - zdziwiła się brunetka.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My Bad Boy, My bad girl (PL)Where stories live. Discover now