One light, one mind
Flashing in the dark
Blinded by the silence of a thousand broken hearts~
Czasami poczucie winy zaciska człowiekowi wargi, siłą wyrywa z trzewi oddech, a potem stara się zastąpić go przejmującym bólem promieniującym na całe ciało. Kaminari na zmianę krzyczał głosem napełnionym niebotycznym żalem i ochrypniętym tonem szeptał przeprosiny w stronę Hitoshiego.
Postawiony w obliczu swej sromotnej porażki blondyn załamał się kompletnie, przytłoczony własną niekompetentnością. Eufemizmem byłoby nazwać jego stan zwykłym żalem wymieszanym z frustracją, a cieknące po policzkach gorzkie łzy płaczem. Nie mógł już nic zrobić, a jedynie biernie obserwować, jak tak cenne sekundy prześlizgują mu się między palcami, jak ostatnie sekundy ulatują w przestrzeń wraz z urywanym oddechem. Poczuł nagłe mrowienie we wszystkich kończynach. Może to właśnie przez jego siłę, a może przez intensywność szargających nim emocji, skulił się na betonie w pozycji embrionalnej, przyciskając kolana do klatki piersiowej.
Umrze, a właściwie rozpłynie się w nicość tak jak żył – jako tchórz, który nie potrafi spełnić własnych marzeń, uważając je za wyidealizowane.
Jego jasne, lśniące włosy wybijały się na tle pokrytego pyłem asfaltu, tworząc wokół głowy zupełnie nie pasującą do kontekstu aureolę. Na policzku czuł szorstkość asfaltu i chłód bijący od ziemi, która niczym surowa, lecz kochająca matka przyjmowała go do siebie, aby pogrzebać stworzone przez niego idee. A obok niego zostanie położony Shinsou, jako kolejna, najgorsza ofiara lekkomyślnego sposobu bycia Denkiego. Zdawało mu się, że powoli wtapia się w beton, zanika, a jego ciało rozprasza się tak samo jak nieskładne myśli tańczące w jego głowę. W nich dodatkowy zamęt wprowadził również niespodziewany natłok bodźców, natarczywie atakujący uszy, oczy i nos, zalewający mózg falą odczuć. Dominująca woń popiołu i spalenizny łączyła się z ogłuszającym wyciem syren, w które wkomponowały się ślizgające się po gruzach światła.
Ponownie zaczął krzyczeć, by odciąć się od bezlitosnej rzeczywistości, po raz ostatni wyrwać dla siebie jej kawałek. Jego głos zabrzmiał jednak jedynie jak cichy jęk, a nie przejmujący wrzask, który wcześniej ścierał gardło chłopaka. Poddał się. Zacisnął usta, uwięził chrapliwy oddech i zamknął powieki, przygotowując się na najgorsze.
Cichy, spokojny głos przedarł się przez ogólny harmider, nieco otrzeźwiając Denkiego.
– Halo?Przepraszam, słyszy mnie pan?
Minimalnie rozszczelnił zapuchnięte od płaczu powieki, by ujrzeć pochylającą się nad nim sylwetkę młodej kobiety o zatroskanej twarzy. Ubrana była w strój ratownika medycznego, a przy jej stopach stała torba lekarska. Zdezorientowany podniósł się o kilka milimetrów. Dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu, starając się go uspokoić.
– Proszę się nie ruszać, nie wiadomo, czy nie został pan ranny.
Zmierzył ją nieprzytomnym spojrzeniem, co raczej utwierdziło ratowniczkę co do nie najlepszego stanu blondyna.
– Ja... Ja nie żyję – wychrypiał cicho, mrużąc oczy, by odzyskać ostry wzrok. Kobieta spojrzała na niego z niepokojem.
– Możesz być nieco oszołomiony, ale do śmierci jeszcze sporo ci brakuje.
Zatrzepotał powiekami, starając skupić nieskładne głosy krzyczące w jego głowie na słowach kobiety i je przetworzyć. Nie miała przecież żadnych podstaw, by go okłamywać, chyba że cała sytuacja stanowiła wyjątkowo niesmaczny żart ze strony kostuchy. Ponad to kobieta nie tylko go widziała, lecz również mogła dotknąć. Dotąd przytłumione bodźce teraz zaciekle walczyły o jego uwagę,siejąc w skonfundowanym umyśle dodatkowy zamęt. Bez wątpienia żył – czuł to w buzującej w żyłach krwi, w unoszącym pierś chrapliwym oddechu, w przenikliwym zimnie gryzącym skórę. A skoro on na powrót stał się żywy, to...
CZYTASZ
Póki śmierć nas nie rozłączy [Kamishin death soulmates au]
FanfictionŚmierć zazwyczaj ucinała wszelkie relacje. Bezlitośnie rozdzielała kochanków, rozbijała rodziny i niszczyła przyjaźnie. [Au jest mojego autorstwa, szczegóły znajdziecie w tej książce i na profilu u @FantasticCrazyCat] Opowiadanie w najbliższym czasi...