Do you have the time to listen to me whine
About nothing and everything all at once?
I am one of those melodramatic fools
Neurotic to the bone, no doubt about it~
Przez chwilę miał nadzieję, że przebyta spacerem droga do domu pomoże mu ułożyć myśli. Spotkało go jednak srogie rozczarowanie. Jedynym efektem tej przechadzki był jeszcze większy mętlik w głowie Kaminariego. Stojąc już pod drzwiami swego mieszkania poczuł się nagle przytłoczony całą sprawą. Bo niby co mógł zrobić? Cały dzień poświęcił na wszelakie próby i starania, aby wreszcie ktoś zwrócił na niego uwagę, lecz nie udało mu się niczego uzyskać. Wcześniejsza frustracja i gniew ustąpiły miejsca rezygnacji. Czuł się wypalony do kości, jakby na co dzień kontakt z drugim człowiekiem zapewniał mu motywacje do dalszej egzystencji. Gdy zabrakło możliwości wyrażenia własnych myśli i usłyszenia własnego głosu wszelkie wątpliwości i niepokoje zaczęły zniszczyć go od środka.
W przedpokoju przywitał go płacz. Nie szloch, nie łzy, lecz właśnie płacz, ten rozdzierający serce, wydobywający się z głębi trzewi. Ten instynktowny, wręcz zwierzęcy, przywodzący na myśl rozpacz i stratę. Kaminari zajrzał do kuchni. Przy stole rozpaczała jego matka, trzęsąc się i ukrywając twarz dłoniach. Ojciec próbował ją pocieszyć, ale szło mu to raczej nieudolnie, ponieważ sam był w niewiele lepszym stanie. Wzrok miał utkwiony w przestrzeni, a spojrzenie tępe niczym wyszczerbiony miecz. Siedział zgarbiony, niby przygnieciony pewnym ciężarem i cicho szeptał, ni to do żony, ni to do siebie. Jego usta z pewnym trudem układały się w konkretne słowa, lecz Kaminari nie mógł ich rozpoznać. Chłopak miał ochotę podbiec do nich i wtulić twarz w ich ubrania, ukryć się przed rzeczywistością jak w chorej wersji gry w chowanego, udawać choć przez chwilę, że ich problemy nie istnieją. Chciał podbiec i zacząć do nich krzyczeć, że nie są sami, że on jest z nimi, że im pomoże. Chciał również się rozpłakać i po prostu osunąć się na kolana, pozwolić, aby wszelkie troski wypłynęły wraz z łzami.
Zamiast tego odwrócił się i sztywnym krokiem wszedł do swojej sypialni. Zwinął się na łóżku. Czuł, że nie wytrzyma kolejnej dawki problemów, że załamie się kompletnie. Próbował też zasnąć, odciąć się od rzeczywistości i zmusić ten paskudny dzień do skończenia się. Jednak sen nie przychodził, a jego oczy wciąż pozostały utkwione w suficie. Urwane wątki wirowały mu w głowie, a on nawet nie starał się skupić na którymś z nich, lecz modlił się o chwilę nieświadomości. Dręczące go pytania nie zamierzały jednak ustąpić. Gdzie leżała przyczyna całej sytuacji? W wypadku? A może wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej? Może on tylko początkowo tego nie zauważył? Czemu jedynie Shinsou jest w stanie go zobaczyć? I dlaczego nastolatek wydaje mu się taki znajomy? Czuł, że choć widział go wtedy tylko przez moment, coś między nimi zaszło. Pamiętał, że chciał podejść, lecz coś go zatrzymało. Czy gdy obudzi się jutro rano, wszystko wróci do normy?A może to mu się tylko śni? Czy ktokolwiek jest w stanie mu pomóc?
Jedynie na ostatnie pytanie udało mu się znaleźć odpowiedź.
~
Już po przekroczeniu progu szkoły wiedział, że nic się nie zmieniło. Ludzie wciąż mijali go w ciszy, nieświadomi jego rozterek. Stwierdził, że odpuści sobie lekcje. Usiadł przed salą lekcyjną Shinsou, nerwowo wystukując znajomy rytm palcami. Po chwili zganił sam siebie za niecierpliwość. Brak zajęcia powoli zaczynał mu doskwierać.
Nieświadomie zaczął wodzić palcem po dwóch, wyjątkowo niestarannie wykonanych długopisem napisach mieszczących się na jego lewym przedramieniu. Wykonane czarnym tuszem, bardziej nabazgrolone niż napisane, wyraźnie odcinały się od bladej skóry chłopaka. Zauważył je dopiero dziś rano, w czasie drogi do szkoły. Nie mógł sobie nawet przypomnieć, kiedy dokładnie je wykonał. Może to Mina je stworzyła, przeżywając apogeum znudzenia? Ale po co dziewczyna miałaby napisać nazwę jego ulubionego zespołu? Przecież ona słuchała gatunków bardziej kojarzonych z popem. Green Day przywodził prędzej mu na myśl Jirou, równie, a może nawet bardziej zafascynowaną ich twórczością niż on sam. Jednak dziewczyna nie przepadała za brudzeniem swoich i należących do innych rąk tuszem. Drugi napis był jeszcze bardziej zagadkowy. Enigmatyczne "4 dni" mogły oznaczać i termin jakiegoś spotkania, i zapowiedzianą pracę klasową, i dzień urodzin któregoś z jego znajomych.
CZYTASZ
Póki śmierć nas nie rozłączy [Kamishin death soulmates au]
FanfictionŚmierć zazwyczaj ucinała wszelkie relacje. Bezlitośnie rozdzielała kochanków, rozbijała rodziny i niszczyła przyjaźnie. [Au jest mojego autorstwa, szczegóły znajdziecie w tej książce i na profilu u @FantasticCrazyCat] Opowiadanie w najbliższym czasi...