🌸04🌸

2.2K 108 81
                                    

Ania nawet się nie spostrzegła, a była już godzina 18. Ile sił w nogach pobiegła na góre i zaczęła się szykować. Gilbert oznajmił jej że będzie po nią o 19:30, jednak znając go przyjdzie o 19 i zostanie na herbatkę, żeby móc porozmawiać z Marylą. Po zrobieniu makijażu Ania zaczęła się ubierać.

Dźwięk stukających kropli deszczu zagłuszył pukanie do domu Cuthbertów, jednak nie umknęło uwadze dziewczyny pukanie do jej pokoju. Na szczeście nasza rudowłosa bohaterka zdążyła się przyodziać. Otworzyła drzwi i zobaczyła nikogo innego niż Gilberta Blythe'a, chłopak był ubrany w czarny garnitur, a w ręku trzymał bukiet z wcześniej zerwanych kwiatów na łące.

Musiał wyjść odpowiednio wcześnie, bo przecież pada deszcz.- pomyślała Ania i wspóściła chłopca do pokoju.

- Aniu, wyglądasz nieziemsko- powiedział chłopak opadając na łóżko, jednak nieodrywając od niej oczu.
- Dziękuję Gilbercie, jednak te paskudne rude włosy nie mają prawa wyglądać ładnie, a co dopiero nieziemsko.
- Może napijesz się herbaty, poproszę Maryle, żeby zagotowała wodę ja jeszcze muszę pomalować usta.
- Ohh.. marcheweczko ty nic nie musisz, bez pomalowanych ust wyglądasz śliczne.
- Doktoru mój drogi, jeśli bez pomalowanych ust wyglądam ślicznie, to pomyśl jak będe wyglądać z pomalowanymi.- odpowiedziała dziewczyna śmiejąc się oraz bioroąc do ręki lekko bordową szminkę.

Chłopak bacznie obserwował poczynania dziewczyny do puki ta nie chciała zmienić sukienki, chłopak przeszkodził jej w przebieraniu więc ta narzuciła na siebie pierwsza lepszą sukienkę, która była ma wieszchu.
Rudowłosa nie była świadoma tego że Gilbert ciągle na nią patrzy, dziewczyna bowiem myślała, że tak jak powiedziała chłopak zszedł na dół wypić herbatę. Ania powoli zaczęła ściągać swoją sukienke, gdy wtem chłopak się odezwał
- Ohh.. wiesz, to ja może wyjdę- powiedział Gilbert wstając                       i niezręcznie się uśmiechając.
- Ojcze święty, ty tu jeszcze siedzisz?! Byłam pewna, że poszłeś na dół wypić herbatę. Dobrze że sam zdecydowałeś się wyjść, za nim zobaczył byś coś po czym miał byś koszmary.
- Napewno nie miał bym koszmarów, jednak, to jeszcze chyba nie ten wiek.-
chłopiec zaczął się śmiać i wyszdeł z pokoju.

W momencie kiedy rudowłosa była już gotowa powoli zeszła na dół. Gilbert nie mógł oderwać od niej oczu, wyglądała jeszcze ładniej niż wtedy, kiedy do niej przyszedł.

- Dobrze Aniu, pamiętaj masz wrócić przed 23, rozmawiałam z gilbertem powiedział, że Cię odwiezie...-
- Czekaj, czekaj odwiezie?!
- No tak przyjechał na koniu, bardzo dobrze, bo szybko dotrzecie i szybko wrócicie.
- Znakomicie!- krzyknęła zdenerwowania Ania wymachując rękoma.
- Dobrze Aniu musimy już chyba iść, żeby się nie spóźnić.- powiedział chłopak chwytając dziewczynę delikatnie za nadgarstek i prowadząc do drzwi.

Jadąc na koniu Ania była skazana na to że ciągle czuła dotyk Gilberta. Nie było to złe, ale znakomite uczucie, jedna dziewczny nie mogła tego po sobie pokoazać. Sama nie wiedziała czy Gilbert jej się podoba, długo się nad tym zastanawiała, gdy ten znienacka mocniej przybliżył się do niej i położył głowę na jej ramieniu. Ania poczuła jak motyle w jej brzuchu wariują, czuła się wtedy jakby była w obięciu kochającej ją osoby, takiej jak mama czy tata.

Chyba rzeczywiście kochała Gilberta Blythe'a, wtedy dziewczyna posmutniała, bo była pewna, że on jej nie kocha. Za pewne na przyjęciu będzie ta cała Winifred i chłopiec po kilku tańcach z rudowłosą zostawi ją i pójdzie do bogatej mieszkanki Charlottetown.

~~~~●●●~~~~
Robie postępy moi drodzy, dzisiaj 529 słow, jeśli dobrze pójdzie za niedłudo będe pisać rozdziały po 1000 słow haha.

Zaczęłam instagrama Ani i serdecznie was na niego zapraszam, buźka 😘💦

Zdążyć przed końcem // 𝐒𝐡𝐢𝐫𝐛𝐞𝐫𝐭 || 𝐳𝐚𝐤𝐨𝐧𝐜𝐳𝐨𝐧𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz