5. Wszyscy jesteśmy martwi ?

582 15 2
                                    

Kilka godzin czekaliśmy w tym domu razem z trupem. Co byście z nim zrobili? Nie wiedziałam co jest na około domu, ale  raczej kopanie dołu w biały dzień w ogródku nie przejdzie. Nie łudziłam się, że rodzina odzyska zwłoki. Skoro już nie żył to po co bandyci mają zadać sobie trud aby oddać ciało bez narażenia się na rozpoznanie? Nawet kawałek włosa na ciele ofiary czy fragment komórek napastnika pod paznokciem groziło całkowitą demaskacją. Kiedyś , w czasach mniejszej technologi sprawcy byliby nie do namierzenia lecz dziś nawet odciski na gardle mogły być dowodem. 

Jak się okazało blondynka została postrzelona tak, że kula wypadła drugą stroną ręki. Normalnie miała dziurę na wylot. Pocisk znaleźliśmy w starym dywanie, niedaleko od miejsca gdzie doszło do tego wypadku. Wyglądało to okropnie, była cała we krwi wraz z ruskim, który jej pomagał z raną. Podobno gorzej jest gdy kula utkwi w ciele, trzeba ją wyjmować. A oczywiście nikt z nas nie miał pojęcia jak to zrobić, że by nie pogorszyć jej stanu. Nie mieliśmy narzędzi, leków. Jedynie co mogliśmy jej zaoferować w tamtej chwili to wódka jako środek na ból. Nie było nawet wody utlenionej, plastrów, nic. W samochodowej apteczce znaleźli jedynie bandaż, którym owinęli jej ramie.  Prawdopodobnie dziewczyna będzie mieć bliznę do końca życia, bo skóra nie zrośnie się prawidłowo bez szwów. Do szpitala oczywiście nie mogliśmy jej oddać- groziła ujawnieniem morderstwa oraz porwania kilku osób. Stanowiła dowód na posiadanie na bank nielegalnej broni. 

Ja za to leżałam na łóżku wraz z innymi dziewczynami bojąc się cokolwiek zrobić. Zapanowała wzajemna nieufność i nienawiść. Chociaż na dobrą sprawę my nic nie zrobiliśmy a oni jednego z nas zabili a drugiego ranili bronią. Nie byłam pewna kto pociągnął za spust tak na dobrą sprawę. Mogło być tak, że rusek chciał ją chwycić mocniej aby nie została wyrwana i zapomniał, że jest odbezpieczona. Jednak blondynka łapiąc za nią mogła przez przypadek wystrzelić ze zwykłej niewiedzy jak się to odsługuje. Leżąc i myśląc o zaistniałej sytuacji przypomniałam sobie kilka filmów, w których była jakaś widza na ten temat. Jednak co jeśli to inny rodzaj, gatunek broni? Nawet nie wiedziałam jak zabezpieczyć taki pistolet z powrotem. Ogólnie moją wiedzę można było podsumować jako "bierzesz w dłoń i celujesz w kogoś"

Po kilku godzinach przyszli inni porywacze. Obejrzeli miejsce zbrodni, coś pokrzyczeli. Byłam w szoku, że nie byli zdziwieni tą sytuacją. Zostawiają siedem dzieciaków a tu ostało się pięć i pół. Jak wielkie straty w ludziach jeszcze poniesiemy? 

Podeszli do dziewczyn i dawali zastrzyki. Serce podeszło mi do gardła, nie chciałam się czymś zarazić. Wystarczy jedno małe nakłucie żeby zniszczyć mi życie. "Już to zrobili" pomyślałam. Miałam nadzieję, że nie chcą nas zabić za ten mały bunt. Im nic się nie stało, nie mieli za co nas ukarać. Miałam wrażenie, że jesteśmy za cenni aby naglę się nas pozbyć.  Ryzykowali życiem żeby nas tu wszystkich przywieźć i zabrać gdzieś dalej. Zastrzyki szły dość szybko, celowali w mięsień na ramieniu. 

Gdy nadeszła moja kolej rozpłakałam się. Bałam się i choroby i tego co się stanie jak będę naćpana.  Trzęsłam się ze strachu i nie mogłam przestać. W duchu miałam nadzieję , że nie chcą nas zgwałcić.  Wtedy jeden z tych nowych powiedział mi na ucho po polsku " To tylko środek nasenny do transportu, spokojnie kotku". Wcale jego zapewnienia mnie nie uspokoiły, a słowo kotku wzbudzało we mnie obrzydzenie. Nie miałam i tak wyjścia więc dałam sobie zrobić zastrzyk w rękę. Niech się dzieje wola nieba.... 

I odpłynęłam. Ile spałam? Nie wiem. Może to kilka godzin, może kilka nocy. Jak widać nie zabili nas, nadal prowadzę narrację. Pamiętam tylko jak się przebudziłam gdy ktoś niósł mnie na rękach w nocy. Czuć było morze, wiedziałam statki i wielkie kontenery. Byłam bardzo senna i otępiała.  Nie czułam nawet zimna w swojej kusej sukience, nie bałam się. Chyba patrzyłam ale jakbym była ślepa, nic do mnie nie docierało.  Mignęła mi jedynie pewna znajoma twarz na widok której nie zareagowałam... Jednak to trwało kilka sekund, potem znowu spałam. 

Śniły mi się obrazy z życia wymieszane ze sobą i z filmami. Nie mogłam rozróżnić co jest fikcją a co zdarzyło się naprawdę. Byłam jak w gorączce, majaczyłam. Najbardziej absurdalny sen zakładał, że zostałam porwana. Co za nonsens, co nie? 

Zasada humanitaryzmuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz