Siedziałam jak na szpilkach gdy znowu usłyszałam więcej głosów. Mogłam podejrzewać, że jest około godziny 18. Nie miałam jednak zegarka ani nawet kalendarza. Po swoim okresie mogłam liczyć ile dni byłam w tym miejscu i to i tak nie z dokładnością 100%.
-Proszę państwa o uwagę- "O nie, zaczyna się". - Zawsze w tym punkcie dnia wiemy co się dzieje...-dał nam chwile na uzmysłowienie sobie powagi sytuacji- Jednak dziś mam dla was dobre wieści! Nikt nie zostanie ukarany. Nawet lepiej, jest kilka osób, które jeszcze ani razu nie sprawiły kłopotów i aby dać przykład innym nagrodzimy je!
Nie mogłam w to uwierzyć. Chcą poróżnić nawet nas, więźniów, wewnętrznie żebyśmy razem nie spiskowali. Kiedy jednego nagrodzisz a innych nie, wtedy już mija solidarność i współczucie. Robienie lepszych i gorszych dla nas jest okropne i wzbudza konkurencje. Jeśli te ich "nagrody"będą udane wtedy może rozpętać się chaos. Ludzie w zagrożeniu życia i strachu mają zupełnie inny indeks moralny. Do tego mieliśmy aż za dużo czasu na rozmyślanie i było pewne, że w którymś momencie osoby nagrodzone staną się współwinne . W głowach ofiar mogą rodzić się bardzo niebezpieczne myśli...
Podeszłam do drzwi i zobaczyłam jak jeden rusek trzymał... Książki! W tej chwili patrzyłam na nie z nadzieją. Po tygodniu totalnej nudy nawet durny "Zmierzch" wydawał się wybawieniem. Potrafiłam czytać po angielsku i miałam nadzieję, że właśnie w tym języku są powieści. Powoli wsuwał we wskazane drzwi kolejne tytuły a mi serce podchodziło do gardła. Bałam się, że o mnie zapomnieli i będę skazana na dalszą nudę i pozostawiona sama swoim myślą. Jednak gdy zostały dwie książki a ja byłam dość daleko przeszedł mnie zawód. Pomyślałam, że to tylko głupia obietnica żebym cierpiała bardziej gdy nie dostanę... Widzicie, już się zaczyna myślenie osoby, która jest za długo zamknięta.
Jest! Rusek podszedł z ostatnią książką do mnie! Odetchnęłam z ulgą i przyjęłam z wdzięcznością powieść. Po całej ceremonii, oczywiście z krzykami osób, które nic nie dostały jak bardzo jest to niesprawiedliwe przyszedł czas spokoju. Dokładnie obejrzałam okładkę- była to książka "Too late" Collen Hoover. Znałam autorkę po innych książkach i naprawdę pierwszy raz od porwania byłam zadowolona. Postanowiłam też nie czytać za szybko. Nie było wiadome czy nie będzie to jedyny prezent.
Myślę, że człowiek potrzebuje czegoś żeby nie zwariować. Nawet w więzieniu można czytać, chodzić na spacery i widzenia. Do tego jest się zawsze z innymi ludźmi co pomaga przetrwać. Bardzo dużo bym dała w tamtej chwili aby mieć choć jedną osobę z którą mogłam pogadać. Nie ważne o czym , ważne żeby kogoś słuchać i mówić do kogoś. Po kilkunastu tygodniach zniknęła mi granica między mową a myślami. Nie miałam z kim rozmawiać, do kogo się odezwać. Strażnicy jedynie wsuwali nam tacki i gdy nie sprawialiśmy problemów szli dalej. Podczas mycia się to było kilka słów, nawet nie zdań.
Byłam w 1/3 książki kiedy zaczął mi się okres. Mijał miesiąc... 4 tygodnie... 30 dni... 720 godzin....
Podeszłam do drzwi, czym zwróciłam uwagę ruska. Podszedł do mnie gdy cicho powiedziałam
-Zaczął mi się okres.
-Chcesz coś na ból? -zapytał obojętnie jakby chodziło o dodatkowe frytki z maka.... Pokiwałam głową. Postanowiłam schować potem lek na "zaś".
Po kilku minutach przeszedł z paczką podpasek i odciętą jedną tabletką. Wzięłam pakunek i cicho podziękowałam. Naprawdę mieli tu tak dużo kobiet, że byli nawet na to przygotowani. Co prawda nie były jakiejś super jakości ale lepsze to niż zwinięty papier. Dopiero jak się wychyliłam z okienka z drzwi (wcześniej można było za to oberwać i tego nie robiłam ) zobaczyłam , że na drzwiach mam naklejoną karteczkę. Była zwykła samoprzylepna o kolorze różowym... Zaznaczali okresy?
Niepokoiło mnie to. Jakby mieli czyste intencje (no dobra, od początku nie mieli, nie o to chodzi) to by nie zaznaczali okresów. Okres przeszkadza albo w seksie albo w długim transporcie... Modliłam się aby chodziło o transport. Jeśli nie wyjadę teraz to za tydzień mnie wezmą. Z tym pierwszym... Nie widziałam żeby zabierali kogoś na górę i na dół. Jak już to osoby znikały na zawsze. Raczej pozwalam sobie twierdzić , że była to przechowalnia. Jak się dowiedziałam trzymanie nas w domu w kilka osób nie jest dobre ani bezpieczne dla nikogo.
Przypomniałam sobie Marka... Co ten biedny dzieciak zrobił żeby zasłużyć na taką śmierć? Nawet jak udawał atak to przecież nie trzeba było go zabijać, już lepiej żeby go poboli jak resztę tutaj... Chociaż by żył... Współczułam jego rodzinie i znajomym, bo najprawdopodobniej nigdy nie dowiedzą się prawdy.Okoliczności śmierci dziecka zostaną jedynie domysłami. Jednak chyba żaden policjant nie wpadnie na to co się wydarzyło tamtego dnia. Z drugiej jednak strony miałam nadzieję, że zostawiłam na nim chociaż jakiś włos, wskazówkę, że też tam byłam. Jeśli po latach jakiś rybak znajdzie zwłoki w jeziorze to może o mnie też się ktoś dowie?...
Byłam samolubna, wiem. Chciałam aby śmierć Marka nie poszła na marne. Mógłby w ten sposób naprawdę nas uratować, pokazać gdzie byliśmy. Jakby złapali tego ruska... Nie. Nie złapią. Jakby to zrobili to już dawno byłabym w domu a nie tutaj. Do tego niestety widziałam za dobrą organizację tego całego syfu żeby mieć nadzieję, że nagle czeka mnie ratunek. Jak już to naprawdę długo tu posiedzę zanim policja znajdzie trop. Tylko akurat czasu miałam bardzo dużo...
Kilka dni ciągnęły się kobiece dolegliwości ale nie czułam dużego bólu. Tabletka była schowana między materacem a ścianą. Jeszcze w sumie ani razu nie zmieniałam pościeli ani nie prałam kocyka... Miałam nadzieję, że może niedługo nam pozwolą to wymienić. Brodziłam we własnym syfie coraz bardziej. Poszewka była śmierdząca, kołdra wymięta. Ubikacja też do super czystych nie należała ale pocieszał mnie fakt, że tylko ja z niej korzystam. Jest tam już tak wiele moich zarazków,że po poprzedniej osobie mogło już nic nie zostać. Myślałam czy zapytać czy mogę sobie posprzątać ale się bałam. Wystarczy żeby mi dali środki czystości z góry, nic więcej.
GABRIEL
Bardzo długo oglądałem zdjęcia kobiet wystawionych na sprzedaż. Jednak ani jedna nie wbiła się do mojej pamięci na dłużej niż kilka minut. Chciałem wiedzieć, że to ta jedyna. Może brzmię jakbym szukał żony na Tinderze ale wybór zwierzaka do domu też jest ważny. Jak brałem kota ze schroniska to tak samo szukałam tego jedynego. Myślę, że ten wybór niczym się nie różni. Jednak po kilkunastu godzinach przed laptopem dochodziłem do wniosku, że to jednak głupi pomysł. Chyba tylko desperat bierze tak dziewczynę do domu, a ja nim nie byłem, prawda? W sumie to po co się w to bawię?... No po nic. Nie potrzebuje dziwki, pomocy domowej ani nie jestem sadystą. Jednak nadal coś mnie pociągało w samym fakcie posiadania jej. Byłaby tylko moja, musiałaby robić wszystko co mówię. Chciałem czuć się czyimś Bogiem, wiedzieć, że ode mnie zależy jej życie. Chciałem mieć takiego jakby pieska w domu- będzie ładna, słodka, posłuszna. Będzie siedzieć w domu i na mnie czekać, prawda? Nie mogłem przestać o tym myśleć. Nie oceniajcie mnie, proszę.
*** Pamiętaj o gwiazdkach!***
![](https://img.wattpad.com/cover/214159815-288-k11389.jpg)
CZYTASZ
Zasada humanitaryzmu
AcciónWspółczesne niewolnictwo nie jest piękne i kolorowe jak historie na Wattpadzie i w harlekinach. To bitwa o życie i zachowanie godności w najgorszych warunkach. Wiedzieliście, że można kupić człowieka już za 400 dolarów? Głowna bohaterka zostaje porw...