ⓍⒾ

6K 322 44
                                    

Oddawałam pocałunki, pozwalając by jego dłonie wędrowały po moim ciele. Czułam się z tym nieco niekomfortowo, jednak ulegałam. Pełnia chyba dodała mi odrobiny odwagi. Poza tym on jest taki cudowny. Zarazem bardzo delikatny i stanowczy. A jego usta miały taki cudowny smak. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam przyjemne ciepło najpewniej związane z podnieceniem. Chociaż nie jestem do końca pewna. Nigdy nie czułam niczego podobnego. Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę, gdzie napotkałam twarde mięśnie. Szczerze nie mogłam uwierzyć, że to udomowiony. Był jak na takiego bardzo dobrze zbudowany. Aż zbyt dobrze. Teraz jednak nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy. Kiedy złapał brzeg mojej koszulki, by ją ze mnie ściągnąć zaprotestowałam.

- Nie. - oświadczyłam stanowczo, przerywając pocałunek.

Nie byłam na to gotowa. Pokazać mu się nago. Nawet jeśli lubiłam swoje ciało, to nikomu nie pokazałam jeszcze tak dużo. Nikogo nie dopuściłam tak blisko. No i przede wszystkim nie chciałam, by mój pierwszy raz był w lesie. Szanujmy się chociaż trochę.

- Dobra. - parsknął niezadowolony, siadając obok mnie. - Jak to z tobą jest? Niby dumna i kochająca siebie, a jednak jakieś tam kompleksy są.

- No bo widzisz u kotołaków sprawa wygląda nieco inaczej jak u wilkołaków. - poprawiłam koszulkę i zmieniłam pozycję, tak by lepiej go widzieć. - Kotołaki mają sporo kompleksów, jednak przez dumę nigdy się do tego nie przyznają. Wy wilkołaki jesteście mega zazdrośnikami, a Kotołaki lubią chwalić się tym, co posiadają. A nie ma większej dumy jak nasz mate. Dlatego kotki chodzą ubrane odważniej, jak wilczyce.

- Jasne. - rzucił, przeczesując włosy palcami. - Jestem pewien, że Ty nie masz czego się wstydzić. - stwierdził, błądząc wzrokiem po moim ciele.

Byłam pewna, że moja twarz zrobiła się cała czerwona. Uśmiechnęłam się do niego głupkowato. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Może było to spowodowane więzią, a może po prostu tym, że nikt wcześniej tak o mnie nie mówił. To nieco przerażające, że doprowadza mnie do takiego stanu jednym słowem.

- I uwielbiam, ten twój głupkowaty uśmiech. - pocałował mnie w policzek. - I to, że jesteś wstydliwa. I twoje dziwaczne włosy, oczy i to jak się czerwienisz. A przede wszystkim uwielbiam w tobie to, że jesteś moja i tylko moja. - przyznał, kładąc mi dłoń na udzie.

- Nie zapędzaj się wilczku. Dzisiaj nastąpi moja przemiana, więc zaczynanie nie ma sensu. - odsunęłam go od siebie. - Lepiej powiedz mi jakim prawem wyglądasz tak. - wskazałam dłonią jego ciało. - Będąc udomowionym.

No tak wielka królowa podrywu i romansu własnego dała swój popis. Wiem, że wszystko zepsułam, ale nie chciałam się nakręcać. Jeszcze nie teraz.

- A co podoba Ci się? - spytał, uśmiechając się chytrze. Jakim prawem on umie wszystko obrócić w taki sposób, że dotyczy fizyczności? To tylko więź mate i pełnia czy on po prostu taki jest. Mam nadzieję, że to pierwsze.

- Nie zmieniaj tematu. - warknęłam, pewnie jeszcze bardziej się czerwieniąc.

- Kwestia genów. Wśród domowych są wilki silniejsze i te słabsze. Zależy od tego, w którym pokoleniu z kolei jesteś udomowiony i jeszcze od kilku czynników.

- Czyli jesteś szczęściarzem. - palnęłam, niewiele myśląc. To zabrzmiało dużo gorzej, niż bym tego chciała.

Jego klatka piersiowa zaczęła nierównomiernie drgać, kiedy zaczął się śmiać. No tak poziom mojego zażenowania właśnie wyjebał poza skalę.

- Już dobrze widać księżyc. - rzucił, podnosząc się z ziemi. - Goń mnie kochanie. - rzucił się do biegu, przemieniając się przy okazji.

Przyjrzałam mu się uważnie obchodząc go tak, że w tym momencie stałam do niego bokiem. Spory wilk o śnieżno białym futrze. Robił niemałe wrażenie, przez co nie mogłam oderwać od niego wzroku. On chyba to zauważył, ale miałam to gdzieś. Podeszłam do niego i przeczesałam palcami jego miękkie futro.

~ Goń mnie skarbie. - rozkazał mi telepatycznie i zaczął uciekać.

Jako nieprzemieniona nie miałam szans go dogonić. Mimo to zgodnie z żądaniem ruszyłam za nim. Biegłam tak szybko, jak tylko mogłam, a pełnia dawała mi dodatkowej szybkości. Jednak nie byłam w stanie go dogonić. Nie traciłam go z oczu. W końcu skoczyłam, chcąc ominąć pień zwalonego drzewa. W tym momencie się zaczęło.

Padłam na ziemię, a z moich ust wyrwał się niekontrolowany krzyk, jtóry szybko został zastąpiony przez dźwięk łamanych kości. Przez palący ból mięśni czułam się jakbym nadal biegła. Oczy mnie piekły i czułam chyba wszystkie żyły w ciele. Jak przez mgłę zobaczyłam jego. Stanął nade mną już w ludzkiej postaci. Nic nie mówił, po prostu stał. W końcu przed moimi oczami ukazały się ciemne plamy. Miałam wrażenie, że cały świat wiruje, aż nagle straciłam przytomność.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Powoli dochodziło do mnie, co się stało. Z trudem spróbowałam spiąć mięśnie na tyle, by podnieść się z ziemi. Jednak nie tak łatwo przerzucić się na cztery łapy. Podniosłam się przy pomocy przednich łap, które drżały pod moim ciężarem. Spojrzałam na nie, by stwierdzić, że to czarne jak noc wilcze łapy. Cieszyłam się, że to już koniec.

- Nie sądziłem, że zemdlejesz. - mój mate podszedł do mnie i pogłaskał mnie po szyi. - Czyli czarna wilczyca. - oznajmił, uśmiechając się lekko.

Postanowiłam spróbować przemówić do niego w myślach, kiedy znowu poczułam, jak robi mi się słabo. Dziwne poczucie gorąca ogarnęło moje ciało. Przyśpieszyłam oddech, chcąc nieco się schłodzić. Nic to jednak nie dało. Ból ponownie opanował moje ciało. Wszystko zaczęło się po raz drugi. Zawyłam żałośnie, czując, że po raz kolejny tracę świadomość.

Spróbowałam otworzyć oczy, jednak promienie światła mi to uniemożliwiły. Dopiero kiedy przyzwyczaiłam oczy do światła, udało mi się w pełni je otworzyć. Całe ciało mnie bolało. Chyba nawet organy wewnętrzne. Każdy nerw, każda żyła. Okropne uczucie.

- Dobrze, że się obudziłaś. - Richard siedział obok mnie, i uważnie mi się przyglądał.

- Ile byłam nieprzytomna? - spytałam niemal odruchowo. Było już bardzo jasno, co nie wróżył nic dobrego.

- Kilka godzin. Jednak nie to w tym wszystkim jest najdziwniejsze. - przyznał, na co ja obdarzyłam go pytającym spojrzeniem. - Przemieniłaś się w białego tygrysa i dopiero potem padłaś nieprzytomna.

Na to wyznanie kompletnie mnie zatkało. Spodziewałam się naprawdę wielu rzeczy, ale nie tego. Posiadanie dwóch zmiennych form?! Coś takiego nie wydarzyło się nigdy wcześniej. Dopiero po chwili udało mi się dojść do siebie.

- Powinnam wracać do domu... Wszyscy pewnie się martwią. - pozbierałam się z ziemi, przy czym odkryłam, że mam na sobie sukienkę.

- Jasne.

Podeszłam do niego, by go pocałować on jednak się odsunął. Początkowo chciałam spytać, o co chodzi jednak sobie odpuściłam. To była ciężka noc i ma prawo być zmęczony. Tak więc po prostu odeszłam w całkowitym milczeniu.

Nie Chciałam Go OdnaleśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz