ⓍⓋⒾⒾⒾ

5.3K 300 28
                                    

Osiem godzin lekcyjnym minęło mi podejrzanie szybko. Chociaż zapewne zasługą tego nietypowego zjawiska był fakt, że nie chciałam jej opuszczać. Myśl o tym, że ten wilk tam jest, była przerażająca. Chociaż gdyby chciał mnie zabić, pewnie już by to zrobił. No, ale jednak nie chodził za mną dla zabawy. Podszedł tak blisko ludzi. Wilkom, zwłaszcza tym, które się przemieniają, zdarza się to niezwykle rzadko. Z wiekiem zyskujemy na impulsywności, a po pierwszej przemianie zmysły się wyostrzają co nie ułatwia sprawy. Nie mówiąc już nawet o podchodzeniu do ludzi, z nieswojego terenu. To już w ogóle rzadkość. Coś musiało być na rzeczy. A ja naprawdę nie chciałam wiedzieć co.

- Pozdrów ode mnie resztę. I powiedz, że jak dalej będą tak chorować, to przyjdę i skopie im tyłki. - Sary nigdy nie opuszczał dobry humor za co naprawdę ją ceniłam.

- Przekażę. - Przytuliłam ją na dowidzenia, po czym udałam się w drogę powrotną.

Sara udała się w przeciwnym kierunku. Mieszkała bliżej miasta. Co bez wątpienia wychodziło jej na dobre i mnie cieszyło. Wolałam, żeby ludzie trzymali się od nas z daleka. Bo tam, gdzie dwóch zmienokształtnych się sprzecza, tam cierpią ludzie. Wbrew temu, co im się wydaje, są bezsilni. Gdyby nie ich broń dawno wypadliby z gry.

Szłam przez las, uważnie nasłuchując. Tym razem jednak nic nie słyszałam. Nikt nie szedł w pobliżu mnie. Nic też nie czułam, ale to akurat norma. Ostatnio spotykam same wilki bez zapachu. Co chyba powinno mnie zastanowić. Jednak nie jedna wataha umie maskować swój zapach. To nie tylko domena udomowionych.

Mimo że spokój powinien uspokoić moje myśli, wcale tak nie było. Przez to, że wilk bez wątpienia za mną chodził, jego brak mnie zaniepokoił. Dlaczego zniknął? Chyba powoli zaczynałam szaleć. Jest wilk źle, nie ma go też niedobrze. To chyba średnio normalne jednak ja nic nie poradzę. Ostatnio w temacie mojej watahy zaczęło robić się dziwnie. Mój mate, potem te ataki, a teraz ten wilk. To nie mógł być zbieg okoliczności. Te wydarzenia muszą jakoś się ze sobą łączyć. Tylko jak? A może wcale nie muszą i to ja szaleje? Sama już nie wiedziałam. Musiałam sobie zrobić jakieś wolne od spraw watahy, bo w końcu popadnę w paranoje. Ta, jakbym już jej nie miała.

Nagle do moich uszu doszedł znajomy dźwięk. Ktoś za mną szedł. Niemal od razu się spięłam. Nasz prześladowca z blizną wrócił. Starałam się uspokoić przyśpieszone bicie serca. Nie powinien wiedzieć, że się boję. W końcu Alfy nie odczuwają lęku. No, a przynajmniej nie powinny. I tym razem nie wyczułam zapachu. Było jasne, że to znowu on. Chciałam rzucić się do biegu, jednak poszłam po rozum do głowy. I co mi to da? Ucieknę tym razem i następnym. A potem co? Będę tak uciekać, póki jemu się nie znudzi. To nie miało żadnego sensu. Postanowiłam więc, że podejmę najgłupszą decyzję mojego życia. Zatrzymałam się i odwróciłam tak, że mogłam dostrzec sylwetkę chłopaka za drzewami. Zrobiłam krok do przodu, a ten ani drgnął. Chociaż czego ja się spodziewałam? W końcu to ja tutaj jestem wystraszoną dziewczynką.

- Nudzą mnie te twoje podchody. - przyznałam, robią kolejny krok. - Powiedz mi w końcu, po co tak za mną łazisz?

Może i było to głupie no, ale co tam. Myślę, że gdyby miał mi coś zrobić, to już by to zrobił. A nawet jak nie to w końcu by się to stało. Wydawał się, być uparty. Wątpię by, tak po prostu sobie odpuścił.

- Nie po to, by cię zabić. - fakt, iż otrzymałam odpowiedź, mocno mnie zdziwił. - Muszę Ci o czymś powiedzieć. I to, nim będzie o wiele za późno.

- Więc słucham wilku z blizną. - Nie podeszłam bardziej. Nie było takiej potrzeby i lepiej było jak utrzymam pewien dystans. - Tylko się streszczaj. - Nie zamierzałam siedzieć i słuchać prawdziwej opowieści. Chciałam krótkiego wyjaśnienia.

- Richard, twój mate, jest nie do końca tym, za kogo się podaje. - On wykonał dwa kroki w przód, przez co mogłam go dostrzec.

- Czyli łazisz za mną i mi to mówisz, bo tak? - spytałam z kpiną nie mogąc w to uwierzyć.

- Nie wierzysz mi, a ja nie spodziewałem się niczego innego. - przyznał, opierając się o pień drzewa. - Więc może Ci pokaże?

- Niby jak? - skrzywiłam się lekko na jego propozycje.

- Jutro o siódmej trzydzieści tutaj. Wszystko ci wyjaśnię. - Wbił we mnie wzrok, oczekując odpowiedzi.

Przez chwilę biłam się z myślami. To nie było zbyt mądre tak szlajać się z rana w towarzyskie nieznanego wilka. Jednak miło by było czegoś się w końcu dowiedzieć. Bo to coś mogłoby mi wszystko wyjaśnić. A miałam już szczerze dosyć tych tajemnic i kłamstw.

- Czemu miałabym ci ufać? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Nie musisz. - Uniósł ręce w geście obronnym. - Pamiętaj jednak, że jestem jedyną osobą, która zna prawdę i chce ci ją wyjawić.

- Więc będę. Jednak jeśli wyczuje podstęp, nic ci nie pomoże. - Moje oczy stały się czerwone i bardziej kocie. - Nawet najlepsze wyszkolenie.

- Wiem czym jesteś i może cię to zdziwić, ale mam do ciebie szacunek. - Odepchnął się od drzewa. - Jak do każdej Alfy.

- Szczerze na to liczę. - Moje oczy wróciły do normalnego stanu, a ja odwróciłam się i ruszyłam dalej.

- Nie spóźnij się. To bardzo ważne. - rzucił, jeszcze na odchodne po czym zniknął.

Całą drogę do domu biłam się z myślami. Moje marne groźby odzwierciedlały, to jak marnym jestem wojownikiem. W życiu jeszcze nie szkoliłam się w walce. Powinnam zacząć szkolenie po przemianie. Jednak ja wybrałam szkołę. To mógł być jeden z najgorszych wyborów mojego życia, który mnie zgubi.

Po dotarciu do domu od razu udałam się do siebie. Nie miałam ochoty na jedzenie. Byłam zbyt mocno przejęta ostatnimi wydarzeniami. A konkretnie wilkiem z blizną. Nie miałam powodu, by mu ufać. Jednak tylko on zaoferował mi wyjaśnienia. A niczego tak teraz nie potrzebowałam, jak prawdy. Mimo tego, że była ona obarczona pewnym ryzykiem. Jednak kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. A co mi pozostało? Iść do swojego mate i błagać go, o prawdę, której on i tak mi nie wyjawi. Musiałabym upaść naprawdę nisko by się do tego posunąć. Miałam dosyć bycia idiotką, której wciska się sam kit, a ona to kupuje.

No cóż, jestem idiotką. Jestem gotowa przypłacić prawdę życiem. Jednak nie tego najbardziej się bałam. Bałam się, że prawda okaże się tak bolesna, że nie dam rady dłużej z nią żyć. Jednak i na takie ryzyko musiałam być gotowa.

Nie Chciałam Go OdnaleśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz