- fourth -

895 123 30
                                    


seungmin przemierzał ulice Seoulu. trochę to dziwne, chyba po raz pierwszy robił to o tej godzinie. ludzie w ciągu dnia szybko przemijają, a na ich miejsce przychodzą kolejni. ci, którzy jeszcze rano ustepowali mu miejsca w autobusie czy życzyli miłego dnia, potrafili zamienić się z tymi, którzy śmieją się z niego, wyszydzają i plują mu pod nogi.

postanowił przez chwilę odpocząć, skierował się więc do kawiarenki, którą często odwiedzał. znał Seoul jak własną kieszeń, nie musiał go nawet widzieć.

wewnątrz powitała go miła, życzliwa atmosfera, znana mu dobrze sprzedawczyni minyeon po przygotowaniu jego zamówienia, usiadła obok i zaczęła z nim rozmawiać.

nie trwało to jednak długo, w krotce nastała wyjątkowo niezręczna cisza, która aż gryzła. bo na dobrą sprawę o czym seungmin miał z nią rozmawiać? o tym, jak ludzie go wyszydzają? jak machają mu ręką przed samym nosem, żeby sprawdzić, czy na pewno nie udaje? jak siadają obok niego i po prostu się na niego gapią? nie lubił tego, tym bardziej że nawet nie mógł zobaczyć samego siebie.

wychodząc, skierował się w stronę budynku, do którego zwykł chodzić regularnie. wydawało się jednak, że nie dane było dojść mu tam spokojnie.

- ciekawe, czy jeśli nie widzi, to może też nie słyszeć - rozbrzmiał cichy, zachrypnięty głos

- jak dla mnie - odezwał się kolejny - takich ludzi powinno zamykać się w izolatkach. jakby nie patrzeć, już niczego w życiu nie doświadczą, po co dodatkowo zatłaczać ulice.

- gdyby jeszcze robił coś pożytecznego - kolejny głos jak echo rozbrzmiewał w jego głowie - pewnie żyje z zasiłku. czy tacy ludzie są w jakikolwiek sposób potrzebni w społeczeństwie?

ale szedł dalej, mimo łez cisnących się do jego oczu. usiadł na ławce, na której zwykł siedzieć najczęściej. nie zwracał uwagi na to, że najprawdopodobniej ktoś już ją zajął. usadowił się na skraju i poddał się.

ukrył twarz w dłoniach, oparł głowę na rękach i zaczął płakać. tak naprawde nie było żadnego dobrego powodu na to, żeby przestał. może faktycznie jest niepotrzebny. może jest zakałą społeczeństwa, od życia nic mu się nie należy. w końcu jest kaleką.

tym czasem hyunjin siedział obok kompletnie zmieszany. co miał zrobić? strach sparaliżował go po raz kolejny, obawiał się, że naniejszy ruch całkowicie rozkruszy chłopaka.

podniósł lekko rękę, dłoń umiejscowił na jego ramieniu i zaczął pocieszająco pocierać jego plecy. ten zamarł w bez ruchu, nawet łzy ustały.

- nie wiem kim jesteś - zaczął cicho hyunjin - ani jak masz na imię, ale mimo wszystko nie chcę patrzeć na to, jak płaczesz. masz ochotę na herbatę?

seungmin jakby w szoku wyłapywał każde słowo wypowiedziane przez drugiego, ale wydawały się one być niemożliwe. a b s t r a k c j a. przez chwilę siedział w ciszy, po czym przełknął łzy i wyprostował się.

— mam na imię seungmin - odpowiedział cicho - i chętnie napiję się herbaty

hyunjin uśmiechnął się, choć nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. sam nie wiedział, dlaczego zrobił ten pierwszy krok, ale szczerze? ta wiedza nie była mu potrzebna.

koniec końców wywołał uśmiech na twarzy seungmina. jego pierwszy uśmiech od naprawdę długiego czasu.

blindfold ➳ seungjin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz