- seventh -

854 111 11
                                    

dzień nawet jeszcze się nie zaczął, jednak dla hyunjina mógłby już się skończyć. poniedziałkowe poranki były dla niego prawdziwą udręką, zwłaszcza od czasu, gdy zdecydował się uczęszczać na większość lekcji. większość była tu słowem kluczowym, ponieważ hyunjin prawdziwie nienawidził fizyki. zgrabnie dostosowywał swoje wyjścia z domu do swojego planu godzin.

pierwsza lekcja we wtorek? pani wybaczy, zaspałem.

dziś również miał zamiar umknąć z ostatnich czterdziestu pięciu minut zajęć, aby nacieszyć się wolnością nieco wcześniej niż jego klasowi kompani. no i felix. jego 50% frekwencji na zajęciach zostało już odbyte i chyba musiałby oszaleć, gdyby miał dorobić chociaż kilka procent więcej.

— znowu będę musiał coś ściemnić, żebyś nie miał po tym problemów, hwang... - burknął felix w odpowiedzi na plan przyjaciela

— nie przesadzaj - zbył go - mam już alibi od kilku osób z klasy, wystarczy, że to potwierdzisz

— alibi... a co będę z tego miał... AŁA HWANG TY IDIOTO - krzyknął na uderzenie zeszytem od chemii, które zarobił od wyższego. nienawidził chemii.

hyunjin wymknął się niepostrzeżenie z ósmej lekcji. zastanawiał się, co wlasciwie mógłby zrobić tym czasem, kiedy inni siedzą w klasie. zdecydował się na wyjście na miasto i odwiedzenie dachu jednego z budynków, do którego mógłby mieć ewentualny dostęp. może stamtąd zauważy niezapominajkę?

w Seoulu roiło się od budynków, które mogłyby być potencjalnym kandydatem na bycie jego obiektem zwiadowczym, jednak większość z nich była po prostu niedostępna dla licealisty, który właśnie urwał się z lekcji. zdecydował się odwiedzić szczyt ośrodku kultury. dom publiczny - taki czy inny, powinien być raczej dostępny dla każdego.

ignorując pytające spojrzenia pracowników, podążał schodami na górę, aż w końcu dotarł do drzwi prowadzących na dach budynku. kiedy je otworzył, zaczął jednak przeklinać przeznaczenie i życzyć całej ekipie na górze jak najgorzej. bo przecież nikt nie spodziewał się, że na szczycie budynku, jak gdyby nigdy nic siedział sobie kim seungmin. niespotykane.

— cześć min - rzucił przysiadając obok niego - to ja, hyunjin. pamiętasz mnie jeszcze?

— trudno o tobie zapomnieć - odparł młodszy lekko się uśmiechając - tak właściwie, co tutaj robisz?

— szukałem miejsca do chillowania poza szkołą - mruknął niemal wypluwając ostatnie słowo - urwałem się z fizyki - dorzucił - ledwo zdaję z tego przedmiotu, nie cierpię go.

seungmin zaczął się śmiać. nie był to jednak śmiech szyderczy, wręcz przeciwnie, był serdeczny i przyjazny.

— tak się składa - powiedział w końcu - że fizyka jest jednym z moich ulubionych przedmiotów

— w takim razie muszę pomyśleć nad tym, jaki jest sens utrzymywania naszej znajomości... - zaśmiał się hwang

— chociażby taki - wciął się młodszy - że mogę pomagać ci z fizyką, a ty nie będziesz musiał się z niej urywać?

propozycja młodszego nieco zbiła hwanga z tropu. wizja spędzania z seungminem czasu chociażby na nauce brzmiała bardzo dobrze, jednak jak miałoby to wyglądać?

— przekonałeś mnie - zaśmiał się hyunjin, do którego ust uśmiech jakby przyrósł. nie wyobrażał sobie, jak mógłby nie uśmiechać się przy seungminie. bo radość, jaką towarzyszyła mu, kiedy znajdował się obok chłopaka była wręcz nie do opisania.

wraz ze zbliżającym się końcem lekcji, hwang z bólem serca opuścił szczyt budynku i udał się do domu. tego dnia nie było ani chwili, w której nie myślałby o seungminie i tym niespodziewanym przypadku.

w końcu nie codziennie wchodzi się na dach budynku i spotyka,,, no właśnie, ale kim seungmin właściwie dla niego był?

blindfold ➳ seungjin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz