Rozdział 2

80 7 4
                                    

Pod grobowcem von Evereców czekała na parę Shani. Drobne dłonie dziewczyny plotły misterny wianuszek z polnych kwiatów. Maki, stokrotki, fiołki i kawałki gałązek miały zaraz stworzyć przepiękną koronę.
- Nie znałem cię od tej strony - Geralt posłał jej krzywy uśmiech licząc na to, że rudowłosa nie boczy się już.
-To wianek na wesele mojej przyjaciółki ze studiów...Tak właściwie - tutaj celowo zignorowała obecność Iris, odwracając się od niej nieco - może chciałbyś pójść?
- Naszym zadaniem było wybawić Witolda von Everec jak za dawnych czasów - Iris zastanawiała się na głos, biorąc do ręki dzieło Shani i egzaminując z podziwem w oczach - no to może ja wezmę Witolda, a Geralt ciebie?
Shani z niechęcią skinęła głową. Nie chciała przyznawać racji szatynce. Właściwie to chciała, by ta przestała wchodzić jej w paradę gdy po raz pierwszy od dawna widzi Geralta. Zawsze któraś się do niego przyczepi. ''Te czarodziejki ... za dużo ich'' - pomyślała.

W grobowcu pachniało stęchlizną, a Iris towarzysząca Geraltowi w celu odprawienia magicznego rytuału potykała się co chwilę o pozostawione przedmioty.
-Na kiego diabła martwym szlachcicom tyle garów, wiedźminie? - warknęła, wymijając kolejny dzban z winem. Płyn ubrudził cholewkę jej lakierowanego bucika.
- Taki głupi zwyczaj. Właściwie, mnie mogliby nawet nie chować a spalić.
-Niegłupie. Zauważyłam, że wszyscy dookoła mnie mają plany na przyszłość, wiecie nawet jak chcecie być chowani. Wyzwala to we mnie poczucie zacofania. Ale dość już, bo nie po to tu jesteśmy. - umieściła na podłodze kadzielnicę wręczoną przez Shani i zapaliła w niej ogień krzesiwem. Geralt uniósł brew.
- Dlaczego nie używasz magii?
- Nie jest to dla mnie jeszcze naturalne, brak przyzwyczajenia. A teraz - okadź wszystko i módl się bym wskrzesiła dobrego zabijakę - tu Irys rozwinęła pergamin z ikatacjami wypisanymi w Starszej Mowie.
Gdy tylko z jej ust wypłynęły pierwsze słowa, a gestami kierowała magię w stronę trumny Witolda, niepozorny dym z kadzielnicy zgęstniał i zaczął ich dusić. Właściwie tylko Geralt kaszlał jako jedyny oddychający w pomieszczeniu. Już myślał, że wyzionie ducha w oparach szałwi i innych polnych kwiatków gdy stanął przed nimi młodszy z braci von Everec.
- Patrz, wiedźminie, szlachcic jak malowany! - klasnęła w dłonie. Sam wezwany za to patrzył z uśmiechem i niemałym zaskoczeniem to na kobietę to na mężczyznę.
- Wezwaliśmy cię tu na polecenie Olgierda von Everec. Twój brat zalecił zabrać cię stąd i dać ci się wybawić ''za wszystkie czasy''.
- Moją bratową poznam wszędzie, ale tej zakazanej gęby w życiu nie widziałem! Powiedz, Iris, jak tam wam się układa z Olgierdem? Żałuje, że mnie zajebali przed weseliskiem! - zarechotał.
-...Imię, rzeczywiście, noszę takie, jak powiedziałeś ale...nie znamy się, ale mam nadzieję że twojemu bratu i tamtej drugiej Iris powodzi się - wampirzyca odchrząknęła zakłopotana.
- Pierdolisz! Skóra zdjęta z niej jesteś, tylko fatałaszki jakieś inne i to uczesanie...Dobry jestem, co? No przyznaj! Mało który facet widzi różnice w wyglądzie bab.
- Wracając do celu naszej wizyty...Jestem Geralt, z Rivii i przyszliśmy tu by spełnić życzenie twojego brata.
- Hej, Geraaalt! Wszystko w porządku!? - do krypty wbiegła Shani, potknęła się dokładnie na tym samym rozlanym winie co wcześniej Iris i zaklęła.
- No nie daję wiary, wiedźminie! Więcej dziewuszek mi tu sprowadziłeś, równy chłop z ciebie. Wezmę tylko szabelkę i z nimi, to będę się bawił dobrze nawet na sianie w stodole. - Witold sięgnął po szablę i ku małemu zdziwieniu Iris i Geralta nie mógł jej podnieść.
- Udało wam się? Nikogo nie widzę...
- A ta jakaś ślepa, bidulka? Tu stoję, kochanie i już się tobą zaopiekuję..!
- Zabierz te łapy...- Iris chrząknęła i poprawiła się szybko - Nie dotykaj jej, ona i tak cię nie widzi. Jesteś duchem.
- To jak mam się zabawiać?! Ściema jakaś, a nie oferta. Gdzie mój braciszek? Z nim to dopiero będzie rozbój w biały dzień, stęskniłem się za idiotą..eh, kurwa...raz jak robiliśmy zajazd-
- Myślę, że najlepszą opcją będzie, byś kogoś opętał i tak poszedł z nami. Dostaliśmy zaproszenie na wesele od obecnej tu Shani, a twój brat nie uwierzy póki nie zobaczy i chciał nam towarzyszyć. Myślę, że pożyczy ci ciało na ten jeden wieczór...
-O co to, to kurwa nie! Będę się bawił ramię ramię z nim. A ty mi w tym pomożesz - i nie czekając długo Witold dał susa w stronę wiedźmina.
-Od razu inaczej! Ach, moje piękne panieneczki, prowadźcie mnie gdzie dobra gorzałka i więcej takich jak wy...Pamiętajcie jednak, że jesteście dla mnie najważniejsze.
- Shani, ja bardzo cię przepraszam, bo należą ci się wyjaśnienia...- Iris ruszyła w stronę drzwi a za nią technicznie 2 lub praktycznie 3 osoby - Ten tutaj baran używający ust Geralta to Witold von Everec. Nie mogłaś go zobaczyć jako zwykły śmiertelnik, jest jedynie duchem zmarłego, który opętał ciało. Urok będzie działał do północy i ani chwili dłużej. Spotkajmy się więc na miejscu, bo Geralt i Witold muszą udać się bo głównego zainteresowanego.

Kamienne Serce (Wiedźmin) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz