Rozdział 3

76 10 1
                                    


          ''Isn't it lovely? All alone
      Heart made of glass, my mind of stone
       Tear me to pieces, skin to bone
          Hello, welcome home''

Iris po kilku dniach doszła do siebie i poprosiła o powrót do miasta. Szlachcic nie chciał przyznać, że ciężko mu ją wypuścić. Wprowadziła do jego domu ponownie kobiecą rękę i spokój gdy przesiadywała z nim przy kominku. Myślał, że głównym powodem jest fakt, że w reszcie domu przesiadują jego ludzie i właściwie niewiele mówiła ale cieszył się każdą chwilą.
Geralt zabrał obydwa konie do pobliskiej gospody, więc Iris musiała jechać z Olgierdem. Ognistorudy szlachcic osiodłał konia i z łatwością posadził Iris w siodle. Podniósł ją, obejmując dookoła drobnej talii i gdy wdrapała się,  wsiadł sam. Jego silne ramiona otaczały dziewczynę gdy trzymał lejce.
-Kazałem czekać wiedzminowi niedaleko. To będzie krótka podróż.
Drżała. Jego dotyk był czymś więcej. Gdy myślała o nim ogarniał ją strach ale gdy dotykał jej skóry następował spokój. Myślała o śnie, którym miała o jego twarzy zniekształconej przez koszmar. Nie mogła spojrzeć mu w oczy i to, że teraz nie musiała było zbawieniem.
- Jeśli to blisko chcę iść na piechotę. Nie musisz się mną przejmować. Potrzebuję być sama.
Mężczyzna złapał ją za podbródek, zmuszając tym samym, by obróciła głowę i spojrzał w jej twarz. Przeszedł go dreszcz podniecenia i ich usta były tak blisko jak do pocałunku. "Jaki byłby ten całus, Iris?" - pomyślał - "Czy jest we mnie jeszcze namiętność, która sprawi, że zakochasz się jak wtedy, gdy robiliśmy to pierwszy raz? Czy ciepło twoich warg przebije chłód, który mnie otacza?" Był w potrzasku. Gdy wyjawi prawdę Iris odejdzie, ale gdy znów ją okłamie jak okłamywał latami nim odszedł wtedy ona na pewno zniknie i nie będzie mógł jej znaleźć. Jeden wybór gorszy od drugiego.
- Nie pleć głupstw. Nigdy nie wyślę kobiety na samotną wędrówkę lasem.
- Co stało się ze mną wtedy w ogrodzie?
- Nie wiem. Spytaj wiedźmina - suchy ton głosu był jedynie pozorem. Pociły mu się przy niej ręce.
- Znasz mnie? - nie owijała w bawełnę, widziała, że mężczyzna ukrywa coś - Czy pamiętasz mnie z przeszłości? Cierpię na zanik pamięci, wiele osób poznaje mnie, a ja nie wiem skąd. Czy znasz mnie, Olgierdzie?
"Czy znam? - myślał - byłaś jedynym dobrem w moim życiu i stałaś przy mnie każdego dnia. Byłaś gotowa na wojnę z rodziną w zamian za poślubienie mnie. By zobaczyć cię znów tak, jak tamtego dnia, gdy powiedziałaś >>tak<< zabiłbym. Chciałbym czuć to wszystko, co czułem lata temu. A teraz jest tylko chłód."
- Nie przypominam sobie - chrząknął - ale mogę się mylić. Masz pospolitą twarz, mogłaś nie martwić się o iluzje, takich prostych buziek jest w tłumie od groma.
-Oh - nie spodziewała się, że sprawi jej przykrość cokolwiek co powie Olgierd. A jednak był opanowanym mężczyzną z klasą i charakterem. I właśnie nazwał ją nijaką.
Resztę drogi spędzili w ciszy. Pochmurna mina Iris została spędzona dopiero, gdy ujrzała wiedźmina. Geralt uśmiechnął się łagodnie jakby znali się od lat i zdjął z konia, przytulając w niedźwiedzim uścisku.
- Wydobrzałaś - stwierdził krótko.
- Ostatnim razem uznałeś, że wyglądam paskudnie. Wezmę sobie to jedno słowo za komplement - klepnęła go po przyjacielsku w ramię.
Wyglądali jak szczęśliwa para. Ona drobna o nietypowej urodzie, on - najbardziej znany wiedźmin w pobliskich krainach. A może to przemawiała przez szlachcica... zazdrość? Olgierd poczuł złość, która była w stanie pchnąć go do wszystkiego.
Już miał odwrócić się na pięcie i odejść ale coś nie pozwalało mu. Konkretniej kobieta która zmierzała w stronę karczmy.
Przyśpieszył kroku i złapał jej dłoń, Iris zwróciła się w jego stronę zaskoczona.
-Przyjdź na główny plac w Oxenfurcie jutro wieczorem. Będę czekał. - wydukał niezgrabnie w środku czując zażenowanie samym sobą.
- Zobaczę czy znajdę na to czas - odwróciła wzrok stropiona. Spłonęła rumieńcem. Nie chciała iść z nim gdziekolwiek w akcie wdzięczności za gościnę.
Oh, jak pragnął wykrzyczeć, jak ją kocha, jak tęsknił. To wydało się właściwe. Nie był w stanie stwierdzić, co czuje, było tego zbyt wiele. Chłód w piersiach mieszał się uściskiem w brzuchu.
- Proszę - wymamrotał zdławionym głosem. Odszedł szybkim krokiem, wskoczył na konia i pogonił w dal.
- Nigdy nie zrozumiem, co siedzi w jego głowie - rzucił Geralt - ale właśnie przypomniało mi to, że nie mamy jeszcze trzeciego życzenia.
- Spotkam się z nim jutro - westchnęła ciężko pocierając skroń - wyciągnę z niego to, co nas interesuje.

Kamienne Serce (Wiedźmin) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz