8. Luksemburg

368 14 3
                                    

  Zbliżała się godzina dwidziesta. Marinette przypomniała sobie             o wcześniej umówionym spotkaniu z Czarnym Kotem. Do hotelu Grand Paris miała trochę daleko co było problemem dla niej, ale nie dla Biedronki. Ciemnowłosa udała się do łazienki, aby się przemienić. W ciągu dwóch minut była już gotowa do wyjścia. Gdy to zrobiła zostawiła na drzwiach łazienki, żeby nie wchodzić, a następnie wyskoczyła przez okno. Ku jej zdziwieniu dotarcie do celu zajęło jej trochę czasu. Po trzydziestu minutach była na miejscu. Ukryła się, po czym zmieniła się w Marinette. Pozostało jej jedynie czekać na Czarnego Kota. Z nudów weszła do pobliskiego sklepu kupić sobie żelki. Jadła je tak i wypatrywała swoją sympatię. Zjadła już dwie paczki, a on nadal się nie zjawiał. Otworzyła trzecie opakowanie słodyczy i zaczęła je jeść poszukując wzorkiem miejsca do przemiany, ponieważ postanowiła wrócić do hotelu, kiedy jej oczom ukazała się postać skacząca po dachach pobliskich budynków.
-Mam nadzieję, że będzie miał dobrą wymówkę. - pomyślała Mari przeżuwając zielonego żelka w kształcie misia.
-Cześć Makaroniku. Przepraszam, że się spóźniłem, ale nie mogłem się urwać z przyjęcia urodzinowego mojego kolegi. - wytłumaczył blondyn
-No cóż, ja też miałam dzisiaj pracowity dzień i jakoś przyszłam na czas, a ty się spóźniłeś chyba pół godziny. Sama nie wierzę w swoją cierpliwość. - przyznała Mari
-Słyszałem. Piszą o tobie chyba wszędzie. Jutro jedziesz do Luksemburga? Ja też tam będę, akurat jutro jadę tam na zjazd rodzinny. - powiedział Czarny Kot
-Nie wiedziałam, że masz rodzinę w Luksemburgu. - przyznała ponownie Mari
-To oznacza, że musimy się lepiej poznać. Co myślisz o zamówieniu czegoś w restauracji? - zapytał superbohater
-Ludzie mnie rozpoznają i będę musiała się tłumaczyć dlaczego jestem tu, a nie w hotelu. - odpowiedziała ciemnowłosa
-Stoimy tu od paru minut i nikt cię nie jeszcze rozpoznał - zauważył blondyn
-Jeszcze. Możemy spotkać się za tydzień. - zaproponowała Marinette
-Proszę, to jest mój numer telefonu. Śmiało możesz pisać. - mówiąc to, Czsrny Kot podał fiołkowookiej karteczkę z jego numerem telefonu
-Dziękuję, napiszę jutro. Obiecuję. - powiedziała dziewczyna
Pożegnali się i każdy poszedł w przeciwnym kierunku.

  Następnego dnia Marinette obudziła jej przyjaciółka.
-Mari, gdzie ty wczoraj byłaś. Nie chcę mi się wierzyć, że byłaś w łazience przez tyle czasu! Nie pytałam cie wczoraj o tym, bo chciałam pójść spać bez zbędnych dyskusji. -rzekła Alya do ziewającej przyjaciółki
-Wyszłam.
-Gdzie?! Znowu spotkać się z Czarnym Kotem?! - zapytała mulatka
-Czemu tak krzyczysz? Która jest godzina?
-Jest siódma, a wyjazd mamy o dziesiątej.
-To dlaczego mnie budzisz?! - Mari wstała łóżka
-Bo chcę porozmawiać. Martwię się     o ciebie. Wychodzisz gdzieś, nie wiem nawet gdzie...
-Tak, spotkałam się z Czarnym Kotem ale pół godziny zeszło mi na samo czekanie na niego jedząc żelki, a jak już przybył to musiałam wracać, bo uznałam, że jest już późno. - odpowiedziała ciemnowłosa wybierając ubrania z walizki, którą przywiozła wieczorem jej babcia.
-Serio?! Mogę napisać o tym na moim blogu. Już widzę ten nagłówek: Czarny Kot spotyka się z moją przyjaciółką Marinette Dupain-Cheng.
-Alya!
-Przepraszam, nie wiesz nawet jaki jest to dobry temat. - wytłumaczyła mulatka
-Musisz znaleźć sobie inne sensacje do opisania. Przykro mi.
-Mam takich wiele. Chociażby to, że Biedronka kocha Czarnego Kota.
-Co?! - Marinette wstała z kanapy
-Podobno ktoś nagrał rozmowę Biedronki i Czarnego Kota. Co prawda trudno ich usłyszeć, ale można na tyle, żeby usłyszeć wyznanie Biedry.  Za zgodą autora nagrania wstawiłam je na bloga.
-Aha to świetnie, super! Wiesz, ja chyba pójdę do łazienki...- powiedziała ciemnowłosa, po czym zniknęła za drzwiami łazienki
-Tikii, co teraz?! - przraziła się Mari
-Nie wiem, czy jechanie do tego Luksemburgu jest dobrym pomyślałem... - przyznało kwami siedzące na umywalce
-Może i tak, ale chcę uszczęśliwić rodziców...
-A Paryż? Jak będzie się miał bronić, jak ciebie nie będzie?
-Poradzą sobie, przecież jest Czarny Kot i policja...
-Ale tylko ty możesz pozbywać się akum.
-Przez jeden dzień nic się nie stanie.
-A co jeśli ktoś się zorientuje, że ty jesteś Biedronką? Przecież prawie cały Paryż wie o tym, że wyjeżdżasz, więc czy to nie będzie podejrzane jak Biedronki nie będzie w ten sam dzień, co Marinette?
-Pomyślą, że to ktoś z osób pracujących nad sesją. Przemieniłam się przecież w Multimyszę na oczach Czarnego Kota, przy Biedronce. Nikt się nie domyśli, Czarny Kot potwierdzi moją wersję wydarzeń i zrobi to również Biedronka.
-Nie jestem do tego przekonana...
-Proszę Tikki, to moja szansa. Zaczynam doceniać to, że wygrałam ten casting. Jeżeli chociaż trochę zbliżę się do świata mody, to będę mogła później łatwiej się wypromować, gdy już zostanę projektantką.
-Dobrze Marinette, ale bądź ostrożna. Jeżeli coś będzie nie tak, to będziesz musiała dostać się jak najszybciej do Paryża. - stworzonko usiadło właścicielce na ramieniu
-Obiecuję, że będę mieć wszystko pod kontrolą. - Mari wyszła z łazienki
-Ubieraj się lepiej, bo był tu już ktoś od Gabrysia i kazał się spieszyć, bo wyjeżdżamy godzinę wcześniej. - powiedziała ubierając druga skarpetkę Alya
-Już się ubieram, a ty w co się chcesz ubrać? - zapytała Marinette wciskając na siebie szarą bluzkę
-Ja muszę ubrać się jak najlepiej, przecież będę robić zdjęcia na mojego bloga. Pokaż co mi spakowali do tej naszej walizeczki. - mukatka wyciągnęła swoją stertę ubrań leżącą w walizce.
-Ja ubieram tą bluzkę i jegginsy.
-To fajnie... - powiedziała Alya ubierając spodnie

  Godzinę później wszyscy byli już       w prywatnym samolocie Gabriela Agreste'a.
-Nie uważasz, że Marinette Dupain-Cheng nie nadaje się do roli modelki. Przecież jej twarz wygląda okropnie na tle tych pięknych ubrań. - powiedziała Kagami do siedzącego obok Adriena
-Chyba na odwrót... - powiedział patrzący w okno zamyślony chłopak
-Przecież ona ciebie nie kocha. Uważa cię za zdrajcę, długo jeszcze będziesz o niej opowiadał? - zapytała Azjatka
-Wiesz co Kagami, nie mam ochoty z tobą o tych rozmawiać. - odpowiedział Adrien
-Ale ja tylko się o ciebie martwię. Kochasz dziewczynę, której nie obchodzisz.
-Ale co ciebie to obchodzi?!
-To, że jesteś moim przyszłym mężem! - krzyknęła na cały samolot Tsurugi
-Co ty wyprawiasz? Robisz to specjalnie?!- zapytał wściekły Adrien
-Daję znać tej głupiej Marinette, że ma ciebie zostawić w spokoju. - odpowiedziała że spokojem w głosie Kagami

  Kiedy Marinette usłyszała zdanie wykrzyczane przez Azjatkę, zrobiło jej się przykro, pomimo tego, że nie uznawała Adriena za swojego przyjaciela. Jedenyne, co chciała wtedy, zrobić, to wysłać wiadomość do Czarnego Kota. Jak pomyślała, tak zrobiła. Wyciągnęła telefon i karteczkę, na której miała numer telefonu jej adoratora. Wpisała w klawiaturę odpowiednie cyfry i napisała:

Marinette: Hej, nudno mi w samolocie...
Czarny Kot: To może poczytaj, albo posłuchaj muzyki?
Marinette: Narysowałam portret Biedronki. Pograłabym z kimś w karty, ale moja przyjaciółka śpi.
Czarny Kot: A nie ma nikogo poza Alyą w samolocie?
Marinette: Nie można chodzić po pokładzie podczas podróży, a za nami siedzą najgorsi ludzie jakich poznałam, więc nawet się obrócić do kogo nie mam. Przed nami siedzą moi rodzice, a oni nie lubią gier w karty.
Czerny Kot: Nie pisz do mnie więcej nasz związek jest skończony. Już nigdy się do mnie nie odzywaj!

  Czytając to Mari się rozpłakała                i ukryła twarz w poduszce. Była zdezorientowana, nie wiedziała co, się stało, dlaczego? To musiał być jakiś głupi żart.

  Tymczasem Adrien wrócił z toalety. Zobaczył dotykająca jego telefon Kogami.
-Nie ruszaj moich rzeczy bez pytania! -blondyn wyrwał Azjatce z ręki swoją własność
-Przepraszam, myślałam, że wziąłeś telefon że sobą, a to jest jakaś zguba. - wytłumaczyła Kagami robiąc miejsce Adrienowi, aby ten mógł usiąść
-Wiesz dobrze, że mam dwa telefony. Jeden do gier, a na drugim mam numery telefonów. - powiedział chłopak siadający na fotel
-To ten przecież jest do gier. Nic ważnego tam nie ma. - rzekła Azjatka chwytając urządzenie ponownie
-Oddaj to! Kagami! - tym razem Adrien krzyknął głośniej niż wcześniej właścicielka miraculum smoka
-Ups. Przepraszam, ja... - powiedziała Kagami upuszczając telefon na podłogę
-Dlaczego mi to robisz?! - krzyczał blondyn
-Ale ja zrobiłam to niechcący... - powiedziała Tsurugi
-Daruj sobie. Nie odzywaj się do mnie. Robisz się taka sama jak Lila Rossi. - wyznał zielonooki, po czym zaczął oglądać chmury za oknem

  W końcu dotarli na miejsce. Samolot dotarł bez żadnego opuźnienia. Wszyscy wysiedli z samolotu, zabrali tylko najpotrzebniejsze rzeczy i udali się w miejsce, gdzie miała odbyć        się sesja.
-Udamy się teraz pod Pałac Wielkich Książąt w Luksemburgu. Zrobimy tam parę zdjęć. - ogłosił Gabriel
Po paruanstu minutach jazdy dotarli na miejsce. Zaczęto rozstawać lampy, statywy, a Mari kazano się przebrać się w granatowe jegginsy, białą bluzkę z nadrukiem kotwicy w kolorze spodni oraz białe, wysokie trampki. Zrobiono parę zdjęć, które według Audrey wyszły idealnie. Gabrielowi również się podobały. Powiedział, że żadna sesja reklamująca jego markę nie wyszła tak dobrze. Następnie kazano modelce ubrać czarny sweter z błękitnym napisem Gabriel na środku, białe spodnie w niebieskie żaglowce oraz te same trampki, wcześniej.

  Po skończonej sesji Gabriel powiedział, że chciałby, aby Marinette pracowała z nim na stałe. Oczywiście zgodziła się. Chciała być bliżej świata mody i nie zawieść rodziców.

  Następnego dnia odbyła się jeszcze jedna sesja reklamująca buty i biżuterię z nowej kolekcji Agreste'a. Kiedy sesja się skończyła, pozostało tylko zrobić małe poprawki komputerowe i zdjęcia mogły trafić na bilbordy, strony gazet i do telewizji. Już kolejnego dnia z samego rana widać niemalże wszędzie zdjęcia Marinette. Oczywiście ten fakt nie spodobał się Kagami Tsurugi...

Przepraszam, że nie wstawiłam rozdziału wczoraj💙 Jeszcze dzisiaj powinien pojawić się kolejny raczej krótszy rozdział o przygodzie w Luksemburgu🇱🇺

Makaronik [Marichat] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz