Po jego wyjsci byłam zła położyłam się na łóżku i tak leżałam zastanawiałam jak długi ma zamiar mnie tu trzymać i dlaczego jeszcze żyje skoro tamtego faceta tak poprostu zabił. Kiedy mnie tu przywieźli byłam pewna, że zrobią mi coś złego, ale nic takiego się nie stało. Zamknęli mnie i prawie ich nie widuję niewiem o co im chodzi. Anka napewno próbuje się do mnie dodzwonić od kiedy tu jestem rozmawiałyśmy codziennie, a teraz napewno świruję z braku kontaktu. Nie mam ochoty jeść jestem wściekła i chce mi się ciągle płakać co mam zrobić, żeby ich przekonać, że naprawdę znalazłam się tam przypadkiem.
Nagle do pokoju wchodzi jeden z mięśniaków ten starszy, który był w opuszczonych magazynach z nami. Przygląda mi się bierze stare jedzenie i stawia nową tacę. Muszę go zapytać co dalej.- Co ze mną macie zamiar zrobić po co mnie tu dalej trzymacie - wstaje i podchodzę na środek pokoju.
- Już mówiłem, że nie ja będę decydował co z tobą dalej - odwraca się i chce wyjść muszę się więcej dowiedzieć.
- Kim jest wasz szef ten młody jak ma na imię, a jak ty masz - dopytuje niewiem po co mi to wiedzieć, ale chce ciągnąć rozmowę może się czegoś dowiem co mi choć trochę wyjaśni co dalej ze mną zrobią. Przygląda mi się i wygląda jak by miał ochotę poprostu wyjść, ale odwraca się staje i rzuca przez ramię.
- Jestem Igor, ten młody jak go nazywasz to Zane - wychodzi. Zaskoczył mnie, że mi odpowiedział do tej pory oprócz szefa żaden się nie odezwał. Położyłam się na łóżku i chyba przysnęłam przypomniały mi się jego ciemno brązowe oczy kiedy na mnie patrzył jak ze mną rozmawiał na początku miałam wrażenie, że nie chce mnie słuchać, ale kiedy się mu postawiłam coś się w nich zmieniło. Złagodniał i chyba był zaskoczony moją postawą. Nagle usłyszałam jakiś ruch i otwieranie drzwi do pokoju. Wszedł Igor ten starszy facet podszedł do łóżka, na którym leżałam jeszcze nie do końca obudzona.
- Wstawaj pójdziesz ze mną - podniosłam się szybko zaskoczona i odsunełam się na koniec pokoju nie wiedziałam gdzie chce mnie nagle zabrać byłam pewna, że mnie zabije postanowiłam, że łatwo to mu nie pójdzie.
- Nigdzie się nie wybieram powiedziałeś, że mam tu siedzieć więc będę - założyłam rękę za rękę i stałam dalej patrząc na niego.
- Nie żartuje mówiłem, że masz siedzieć, a teraz mówię, że masz iść - chyba go zirytowałam bo zrobił krok w moja stronę. Powtarzałam sobie, że będę twarda nie dam się łatwo zabić.
- Nie ma mowy nigdzie nie idę - nadal się upierałam. Ruszył w moja stronę przestraszyłam się i zakryłam rękami. Czekałam na cios lecz on wziął mnie podniósł i przeżucił przez ramię zaskoczył mnie tym zaczęłam się wydzierać.
- Co ty do cholery robisz nigdzie nie idę zabijecie mnie tak poprostu - krzyczałam kąpałam go i biłam rękami jak mnie niósł po schodach. Nawet niewiem kiedy wyszliśmy z tej piwnicy i znalazłem się w innym pomieszczeniu. Położył mnie na fotel odrazu zerwałam się na równe nogi i nadal wydzierałam.
- Nie dam się kurwa tak zabić nic wam nie zrobiłam nie możecie - widzę przed sobą tego Zena ich szefa, który mi się przygląda i o dziwo głupkowato uśmiecha.
- Co jest grane ! - krzyczę i pytam tego Zena - A ty z czego się kurwa znowu cieszysz - wykrzykuję i zakrywam usta, że palnełam coś takiego do niego. On się uśmiecha dalej i mówi.
- Bo mam dla Ciebie układ - stoję dalej i przyglądam się niewiem co on to gada.
- Układ...? Że co jaki układ ? - szokuje mnie.
- Dobry dla nas obojga - aż siadam z wrażenia.
- Taki chyba nie istnieje coś czuje, że napewno nie dobry dla mnie - opadam na oparcie fotela. Teraz to mnie zaciekawił chociaż myślę, że będę żałować jak tego wysłucham.
- Ty chcesz wolności i robić te swoje zdjęcia mogę ci to zapewnić częściowo, ale muszę coś dostać w zamian - że co...? Wzdrygam sie on sobie serio jaja robi.
- O w życiu nie prześpię się z Tobą to mnie już zabij - paplam choć po chwili w myślach uświadamiam sobie, że z dwojga złego noc z mega przystojnym facetem może nie być, aż takim złym wyjściem, ale napewno mu tego nie powiem.
- Mówiłem Ci przeceniasz się nie muszę sypać z kobietami za wolność one same o to proszą - odrazu sobie myślę, że pewnie tak jest ma kasę i jest przystojny.
- To ja już nic nie rozumiem co to za układ - teraz to już jestem na maksa ciekawa.
- Ty chcesz wolności i skończyć kurs, a ja potrzebuje żony na pół roku - Kurwa ,że co...??? On niby chce żebym ja za niego...
- Posrało Cię do reszty - wypalam i widzę jego zaskoczenie, a zaraz potem rozbawienie.
- Absolutnie mnie nie posrało mówię zupełnie poważnie - rozsiada się opiera i patrzy na mnie.
- To jakieś żarty porywasz mnie trzymasz w piwnicy, a teraz proponujesz małżeństwo. I twierdzisz do tego, że nie masz problemów z kobietami...? HA HA HA ty masz coś z głową i niby dlaczego miała bym się na to zgodzić bo mnie zabijesz - normalnie świrniety porywacz mi się trafił.
Przechyla się w moja stronę opiera na biurku.
- Nie, nie Ciebie maleńka - wyciąga coś z biurka i podaje mi zbliżam patrzę i widzę zdjęcie Anki. Zakrywam usta rękami.
- Nie tkniesz jej ona wam nic nie zrobiła - podnoszę się z miejsca i staje przed biurkiem.
- Usiądź i uspokuj się jak widzisz jednak układ ci się opłaca - wstaje i podchodzi do mnie.
- Masz dwa wyjścia wziąść ślub ocalić przyjaciółkę i siebię - mówi z tym swoim uśmieszkiem.
- A jak wybiorę drugie wyjście co ono oznacza - stoję już przodem do niego i patrzę prosto w oczy.
- Śmierć - wymija mnie i idzie w stronę drzwi.
- Czyli nie mam wyjścia - już wiem, że to prawda tylko potrzebuje potwierdzenia.
- Maleńka śmierć to też jest wyjście - wyszedł. Byłam wstrząśnięta, ale nie widziałam, że to co powiedział za niedługo może okazać się jedynym wyjściem.
CZYTASZ
Korekta perspektywy
RomanceDwudziestoletnia Marcelina nie wiedziała, że wymarzony kurs fotografii zmieni całe jej życie. Pozna miłość i cierpienie. Zane nie był wychowywany na miłego faceta tylko głowę rodziny mafijnej w Nowym Jorku. Czy przypadkowe spotkanie z piękną Marcelą...