Oszaleję przez tą łaskę to co ona wyprawia w głowie się nie mieści. Wczoraj jak zobaczyłem ją nago w pokoju kutas stanął mi na baczność wiedziałem, że będę miał przesrane. Miałem ochotę podbiec cisnąć nią na łóżko i zerżnąć tak, żeby krzyczała moje imię podczas orgazmu. Na samo wspomnienie mi staje. Jeszcze ona ciągle pyskuje nie potrafi się zamknąć. Tyle lasek na świecie, a mi się musiała trafić zołza. Do tej pory czuje jej smak i zapach na sobie kurwa jego mać...
Wziąłem drugi zimny prysznic bo kutas mi prawie rozwalił spodnie. Myślałem, że niespodzianek na dziś koniec to ta wariatka wpadła do biura jak ostatnia łamaga potykając się o własne nogi. Albert, aż wstał na jej oryginalną prezentację podszedł do niej jak już się pozbierała. Wygląda na to, że zaintrygowała go bo zaczął z nią żartować.
Przeszliśmy do salonu, a ja cały czas im się przyglądałem nie ufałem jej musiałem mieć rękę na pulsie dlatego usadowiłem się obok niej na kanapie objąłem ją ręką, odrazu się spieła i wyprostowała. Rozbawiła mnie tym. Widziałem już nie raz, że jej ciało reaguje na mnie chociaż stara się to ukryć podobało mi się to. Pomyslałem, że pozwoli mi to mieć nad nią jakąś władzę. Szepnąłem jej do ucha żeby się wyluzowała, ale dam sobie rękę uciąć, że spieła się jeszcze bardziej. Byłem pewien, że z podniecania bo w pierwszej kolejności scisnęła kolana. Niewiem czy była tego świadoma, ale podobało mi się to coraz bardziej. Moją obserwację przerwał Albert pytaniem o tą durną historię z wazonem, o której wspomniała wiem, że próbuje ze mną pogrywać.
Do pokoju władował się Igor z informacją, że mam ważny telefon. Starałem się go ignorować bo nie ma w tej chwili nic ważniejszego jak przekonać Alberta do Marceli, ale on nie odpuszczał. Jak tylko na niego spojrzałem wiedziałem, że muszę odebrać. Skierowałem wzrok na Alberta kiwnął głową, że mogę iść nie byłem przekonany popatrzyłem na Marcele. Miałem nadzieję, że nic nie odwali wiec szybko ruszyłem odebrać. Dzwonił Mike z informacjami o naszych punktach, pojechał tydzień temu sprawdzać wszystkie nasze rewiry i wzmacniać ochronę po kradzieżach. Poinformował mnie, że znaleźli gościa, który sprzedał trochę naszego towaru i przywiozą go ze sobą w następnym tygodniu, jak skończy obstawiać wszystkie punkty. Zakończyłem rozmowę i nie powiem poprawił mi humor może coś, w końcu się ruszy i znajdziemy gnoja, który odwarzył się ze mną zadrzeć.
Przypomniałem sobie o mojej zołzy w salonie i musiałem szybko wracać zanim znowu coś odstawi i wszystko się wyda. Jak tylko opuściłem biuro na korytarzu usłyszałem śmiech.
- Co jest... niemożliwe czy to Albert - wszedłem do salonu zamurowało mnie. Siedzieli razem zadowoleni wygladali jak by znali się wieki. Albert był czymś bardzo rozbawiony wstał i podszedł do mnie uścisnął mi rękę. Zapytałem czy wszystko wporzadku i popatrzyłem z pytaniem na moją niby narzeczoną, która miała minę dziecka które coś zbroiło, ale za cholerę się do tego nie przyzna. Albert za to wyglądał na zachwyconego Marcelą pierwszy raz widzę, żeby się śmiał zamiast gromić kogoś wzrokiem.
Albert wyszedł odwróciłem się w stronę Marceli stała z otwartymi ustami i wpatrywała się w drzwi.
- Co to do cholery było, może mi wyjaśnisz z czego on się tak śmiał - powiedziałem może trochę zbyt ostro, ale wyrwałem ją z szoku, w którym się znajdowała.
- Z niczego poprostu rozmawialiśmy i powiedziałam mu takie jedno przysłowie - zmrużyłem oczy.
- Przysłowie... i jakieś przysłowie go tak rozbawiło! Niby jakie? - zbliżyłem się do niej.
- Normalne przysłowie jakbyś mogł zauważyć to Albertowi się podobało nie jest tak drętwy jak ty - odsunęła się z uśmiechem na ustach. Chętnie bym teraz przyssał się do tych ust i pokazał jaki jestem dretwy, a raczej sztywny.
- Następnym razem zachowuj się jak na moją narzeczoną przystało i nie paplaj o latających wazonach, patrz pod nogi, żebyś kogoś nie zabiła przewracając się i co najważniejsze daruj sobie jakieś durne przysłowia - wysyczałem w jej stronę. Ona potrafi mnie tak rozwalić nerwowo samym sarkastycznym uśmieszkiem.
- Wiesz wzięłabym pod uwagę twoje zdanie, ale utknęło za mam to w DUPIE - wykrzyczała mi w twarz.
Jednak nie wytrzymam zabije zołzę. Moment, w którym przyszło mi na myśl, że ona się do tego nadaje to było coś najgłupszego co zrobiłem w ciągu całego swojego życia. Tak mnie wkurzyła, że przestałem nad sobą panować chwyciłem ją za ramiona tak mocno jak tylko mogłem i potrząsnołem nią.
- Czy ty do kurwy nędzy nie pamiętasz z kim rozmawiasz juz mówiłem, żebyś się do mnie tak nie zwracała widzę, że dalej nie rozumiesz więc będzie kara - pchnąłem ją w stronę drzwi do piwnicy. Patrzyła na mnie wściekła i masowała ramiona, za które ją przed chwilą trzymałem chyba trochę za mocno. Nie kontroluje się jak mnie wkurzy może dlatego, że mam ochotę ją wziąść całować i pieprzyc jak pyskuje, a powinienem jej poprostu palnąć kulkę w łeb. Najlepsze, że normalnie tak rozwiązywałem problemy.
Zeszła po schodach i zatrzymała się pod drzwiami otworzyłem je i wepchnąłem ją do środka, na nic innego nie było mnie stać nie chciałem z nią znowu dyskutować. Niestety ona nie wie kiedy się zamknąć.
- Wiesz wszystkim dogodzić się nie da, ale wszystko spierdolić to ty umiesz koncertowo - krzyczała.
Trzasnąłem drzwiami i przekręciłem klucz.- To będą ciężkie dni.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Mam nadzieję, że się spodoba.
Czekam na opinie.
I dziękuję za te do tej pory. Cieszę się bo były naprawdę konstruktywne😁.
CZYTASZ
Korekta perspektywy
عاطفيةDwudziestoletnia Marcelina nie wiedziała, że wymarzony kurs fotografii zmieni całe jej życie. Pozna miłość i cierpienie. Zane nie był wychowywany na miłego faceta tylko głowę rodziny mafijnej w Nowym Jorku. Czy przypadkowe spotkanie z piękną Marcelą...