4. POŚLUB MNIE

128 17 9
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


— Święty ogień ledwie się tli. Gdyby zgasł, kto wie, jakie nieszczęścia spadłyby na Litwę! Jak go strzeżecie? Biruto, to twoja wina!

     Dziewczyna milczała. Tej wiosennej nocy to ona czuwała w świątyni. Nie zmrużyła oka od zmierzchu do świtu, lecz choć sypała do paleniska sosnowe szyszki i drobne gałązki, suchą, morską trawę i spróchniałe drewno, naniesione przez fale, ogień zdawał się szydzić z jej wysiłków i ledwo się tlił. Milda przeraziła się, że zagaśnie, co nie zdarzało się od wieków, a znaczyłoby, że zagniewana Praurima odwróciła twarz od świątyni i swoich wajdelotek.

— Uraziłaś czymś bogów, że nie chcą od ciebie ofiary? — spojrzała badawczo w twarz Biruty, której bladość kontrastowała z pociemniałym wnętrzem chramu. — Coś ty taka zamyślona? Ostatnio jesteś nieobecna!

      Wzdrygnęła się, lecz milczała uparcie. Bogowie znali ludzkie myśli, więc i z jej musieli czytać jak z otwartej księgi. Z pewnością widzieli jak podsłuchuje pielgrzymów, gdy strudzeni drogą, przy leśnym źródle opowiadali o wojnie z Zakonem. Wyławiała chciwie każde słowo, dotyczące synów Giedymina i zimowej wyprawy na zachód. Szczególnie interesowało ją jedno imię. Szukała sobie zajęć jak najbliżej przybyszów i choć nie drgnął żaden mięsień jej twarzy, serce dygotało i biło tak głośno, że mógł usłyszeć je każdy, kto podszedłby zbyt blisko.

— Jaki grzech skrywasz, Biruto?


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


      Fale rozbijały się o brzeg z cichym pluskiem. Piaszczyste wydmy lśniły jak rybia łuska, a złocisto-brązowe bursztyny połyskiwały wśród kamieni jak okruchy słońca. Jak mówiła legenda, na dnie Bałtyku stał niegdyś pałac bogini, która oddała serce śmiertelnikowi. Rozgniewany Perkun, któremu doniesiono o zakazanym uczuciu, ukarał kochanków i jednym piorunem zgruchotał ściany podwodnej siedziby. Odtąd złociste kamienie, co zaścielały brzeg po każdym sztormie, miały być resztkami pięknego pałacu i ostrzeżeniem dla tych, którym miłość odbierała zdrowy rozsądek.

     Dziewczyna schyliła się po bursztyny, po jakie wysłała ją Milda. Stara kapłanka nie chciała widzieć jej dziś w świątyni. Przeszywała jej twarz uważnym wzrokiem, lecz z zamyślonych, niebieskich oczu Biruty nie wyczytała nic, co wskazywałoby na jej grzech. Coś jednak musiało dziać się w sercu młodej wajdelotki, skoro ta, która chciała żyć i umrzeć dla bogów, coraz mniej uwagi poświęcała ich sprawom.

— W świątyni powiedzieli, że cię tu znajdę.

      Na ustach miała sól, a on jej imię. I choć nie powinna na niego patrzeć, nie potrafiła oderwać wzroku. Z każdym spojrzeniem odkrywała więcej podobieństw do Giedymina, który kiedyś przywiózł tu worek srebrnych kielichów z chrześcijańskich świątyń na ofiarę dla litewskiej bogini losu. Kiejstut miał rysy ojca, jego brązowe włosy i przenikliwe, szare oczy. Na czole dostrzegła bliznę, której wcześniej tam nie było. Z trudem powstrzymała się, by nie musnąć jej dłonią.

— Byłeś ranny, panie?

      Uśmiechnął się w odpowiedzi. Musiała przyjrzeć mu się przed wyprawą, choć udawała obojętną.

— Myślałem o tobie. Nocą, przy ogniu i za dnia, kiedy szykowałem z Olgierdem zasadzki. Czekałem, aż cię znów zobaczę...

— Dość! — przerwała, przerażona nie tylko jego wyznaniem, ale i tym, z jaką radością sama go słucha. — Dość, bo powiesz coś, czego oboje będziemy żałować. Nie wolno mi z tobą mówić, nie wolno nam się widywać.

      Morze szumiało cicho, srebrne jak ostrze miecza, łagodne jak jej zasmucona nagle twarz. Lecz w sercach obojga szalał sztorm. Nie zapomniał o niej, choć na to liczył Olgierd, choć jego powieki skleiła krew wroga i w oczy zajrzała śmierć — to nadal ją widział. I ona nie zapomniała, choć niepamięć wydawała się bezpieczniejsza, choć każdy poryw serca uchodził za grzech, a każde uczucie względem księcia za złamanie świętych przysiąg. Zapomnienie ocaliłoby ich od gniewu bogów, wyprostowało ścieżki, które zaczynały się plątać — lecz na Perkuna gromowładnego, pana burzy i nawałnic! — żadne z nich nie chciało zapomnieć. 

    Dotknął jej policzka. Może chciał udowodnić sobie, że dziewczyna istnieje naprawdę, a nie jest tylko jego wyobrażeniem. Duchem, spotkanym przypadkiem w nadmorskim lesie. Nie powinien tego robić, lecz i ona nie powinna dotykać jego dłoni, by ją odsunąć. Teraz trzymał ją za rękę na tyle mocno, by nie mogła się wyrwać, a kapłanka zrozumiała, że choć czuwa przy ogniu, nic o nim nie wie. Prawdziwy pożar szalał w jej myślach, kiedy pragnienie, by wyszarpać dłoń walczyło z tym, by nigdy jej nie puszczać.

— Poślub mnie, Biruto. Nie kapłanką będziesz, a księżną. I nie pana we mnie zobaczysz, a swego męża.

     Odetchnęła głośniej. Wyswobodziła dłoń, gdy z drugiej wypadły wszystkie bursztyny. Odwróciła się i biegła w stronę świątyni, jak najdalej od Kiejstuta, bo po tym, co usłyszała, nie potrafiła już spojrzeć mu w oczy.

— Będziesz miała pałac i służbę, bogactwo i władzę. Dam ci co zechcesz i co do mnie należy, tylko oddaj mi swą rękę! Bogów twoich przebłagam, tylko jedź ze mną! Zostań księżną na Trokach i panią mojego ludu — zatrzymał ją, nim wbiegła między drzewa. — Zostań moją żoną!

     Zapomniała, po co przyszła nad morze. Porzucone bursztyny lśniły na łasze piasku jak łzy, toczące się po jej twarzy, nim powtórnie porwało je morze. Jedyne, czego chciała to uciec. Zniknąć sprzed oczu księcia, o którym nie powinna myśleć.

     A myślała przecież każdego dnia. I zimy, i wiosny.

— Nie mogę — szepnęła. — Wybacz, panie. Nigdy nie złamię ślubów.

     Zamknął jej usta z taką siłą, że zabrakło jej tchu. Smakowały solą morską i łzami, a jednak nie przestawał ich całować. Nim odepchnęła Kiejstuta i uciekła, przez moment tak krótki, że prawie niedostrzegalny, oddała jego pocałunek. A później pobiegła leśną ścieżką, pozwalając, by sosnowe konary chłostały jej rozpaloną, znaczoną łzami twarz. Cieszyła się, że Milda odsunęła ją od służby na kilka dni, bo jak miałaby pokłonić się bogom, kiedy jej serce nie należało już do nich?

     Grzmot, który przeciął poszarzałe nagle niebo, zdawał się potwierdzać jej obawy. Perkun się gniewał, a jego świetliste błyskawice znalazły odbicie w pociemniałych oczach Kiejstuta, gdy wracał samotnie opustoszałym wybrzeżem. Zacisnął pięści, patrząc na wydmę, gdzie wznosiła się świątynia. Uczucia walczyły w nim, pokonując się wzajemnie, aż pozostało tylko jedno jak bursztynowy okruch, jaki zamknął w dłoni. Ciepły jeszcze jak ręce i łzy dziewczyny. Nie potrzebował wróżb by wiedzieć, co stanie się wkrótce.

HIGH PRIESTESSWhere stories live. Discover now