Rozdział XIII

214 20 0
                                    

     Gdy pociąg stanął w miejscu, a drzwi się otworzyły, Lew zaczął szukać wzrokiem Lidii. Łatwo ginęła w tłumie ze względu na swoją aparycję, więc też czekał aż sama go znajdzie, wyróżniał się choćby swoimi włosami. W końcu też zobaczył przed sobą Lidię. Wyglądała według niego cudownie jak zawsze.

     Była niska, co tak naprawdę uwielbiał, często przez to mówił jej, jak słodka jest. Kiedyś nienawidziła swojego wzrostu, ale potem się to zmieniło. Miała również brązowe włosy do ramion, które lekko się puszyły, co ją okropnie denerwowało. Zresztą, wiele rzeczy jej przeszkadzało, więc robiła z nimi wszystko co się dało.

     — Hej, Lewku — przywitała się, patrząc na niego swoimi wielkimi, zielononiebieskimi oczami.

     — Cześć, wielkoludzie, tęskniłem — uśmiechnął się i mocno ją przytulił, co bez wahania odwzajemniła.

     — Ja też — mruknęła, chowając twarz przy przytuleniu się do jego klatki piersiowej, przez co ledwie ją słyszał. — I to bardzo — dodała, unosząc głowę, żeby na niego spojrzeć.

     — Wiem — pogłaskał ją po policzku, a drugą dłonią złapał za rękę. — Chodź, idziemy, bo czekają na nas.

     Te słowa wywołały u Lidii lekki niepokój. Obawiała się poznać przyjaciół swojego chłopaka. Co by było gdyby jej nie polubili? Na pewno nie byłoby to miłe, pewnie niezbyt by chcieli, aby spędzał z nią tyle czasu. Starała się jednak być mimo wszystko dobrej myśli.

     Przez całą drogę rozmawiali dosłownie o wszystkim. Nigdy nie kończyły im się tematy do rozmowy. Lew uważał, że byli po prostu bratnimi duszami. Z nią jako jedyną tak uwielbiał rozmawiać i był na tyle rozmowny, aby nie miała wrażenia, że ma jej dosyć, ponieważ zwykle właśnie tak wyglądały jego konwersacje.

     Ona za to jeszcze nigdy nie miała wrażenia, że Lew nie chce z nią rozmawiać. Zawsze sam rwał się do pisania lub rozmów głosowych. Cieszyło ją to, bo również go polubiła, co prawda nie od samego początku, ale tak czy siak. Na początku wydawał się jej typowym toksycznym graczem, ale postanowiła dać mu szansę mimo to. Wiedział o wcześniejszej opinii na jegi temat, często się też z tego śmiał.

***

     — Trochę się boję ich poznać — powiedziała nagle Lidia, mocniej ściskając dłoń Lwa, a po chwili patrząc na niego.

     Nie dziwił się jej zachowaniu, często tak miała. Najpierw godziła się, cała pewna siebie, wierząc że wszystko pójdzie po jej myśli, a potem zachowywała się zupełnie inaczej. Rzadko komu to pokazywała, więc czuł się dzięki temu nadwyraż wyjątkowy i miał również poczucie, że mu ufa.

     — Będzie dobrze, zobaczysz, są w porządku — uspokoił ją czule, kciukiem delikatnie głaskając po wierzchu dłoni.

     Ten gest, mimo że niewielki, znacznie poprawił jej humor. Cieszyła się, że miała oparcie w Lwie. Zwykle zaczęłaby okropnie panikować, ale w takiej sytuacji jedynie odetchnęła głęboko, uspokajając się, a w jej głowie co chwile rozbrzmiewały jego słowa.

     Byli blisko miejsca spotkania, szli dosyć mozolnym tempem, głównie narzuconym przez Lidię, która mimowolnie trochę ich spowalniała. Chciała poznać jego przyjaciół, ale również po prostu spędzić z nim jak najwięcej czasu także sam na sam. On był w końcu dla niej najważniejszy.

***

     Okazało się, że Lidia naprawdę dobrze dogadywała się z Feliksem i Adelą. Brunet nawet rzeczywiście ją polubił i poczuł, że chyba powinien sobie odpuścić. Do takich przemyśleń skłonił go też sposób, w który Lew patrzył na ukochaną. Wiedział, że takiego uczucia prędko nie da się zastąpić. Nie chciał go już więcej krzywdzić, więc starał się przestać, mimo że ostatnio naprawdę dużo z nim flirtował, gdy nie było w pobliżu Adeli.

Niszcząca obsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz