Był ciepły, letni dzień. Wiał przyjemny, chłodny wiatr, który sprawiał, że było nadzwyczaj przyjemnie. Dlatego właśnie rodzina Lwa postanowiła zorganizować grilla. Chcieli miło spędzić czas po wszystkich trudach minionych miesięcy.
Lew za to postanowił zaprosić Adelę i Feliksa. Oraz oczywiście Rozalię, do której czuł coś więcej, ale tym razem bał się do tego przyznać. Nie chciał działać pochopnie, nie wiedział też, co ona do niego czuje. Odkąd pokonała fobię, była uśmiechnięta i roześmiana, kochana dla każdego. No i ciesząca się z każdej chwili życia, z którego starała się czerpać garściami. Jej zachowanie było także takie samo w stosunku do Lwa.
Feliks za to zajmował się Adelą, Lew powoli zauważał, że to chyba właśnie oni mają się ku sobie. Pasowali do siebie jego zdaniem, więc nie miał nic przeciwko. Szkoda tylko, że Adela stała się znacznie spokojniejsza, mniej radosna. Jednak nie dziwiło to nikogo, po tym wszystkim trudno było zachowywać się inaczej. Aczkolwiek dosyć tęsknili za tamtą dziewczyną, którą kiedyś była i do której się przyzwyczaili.
— Pomogę ci — powiedziała do Lwa Rozalia, pojawiając się nagle obok niego i przejmując połowę rzeczy, które musiał wynieść na stół do ogrodu.
Uśmiechając się szeroko, zgrabnie zalawirowała na palcach wokół niego i ruszyła tam, gdzie byli już wszyscy. Chciał jej odmówić, mówiąc aby się tym nie kłopotała, ale nie zdążył. Często tryskała energią i było jej wszędzie pełno, więc powstrzymanie jej przed czymkolwiek graniczyło z cudem.
— Ej! — krzyknął za nią, starając się za nią nadążyć.
W odpowiedzi jedynie się zaśmiała. Dzięki niej tak naprawdę mógł w pełni dojść do siebie. Dawała mu zawsze nadzieję, gdy miał doła, była przy nim bez względu na wszystko. A on w zamian za to przy niej.
Parę razy zdarzyło im się parę intymniejszych chwil. Często się przytulali, co niekiedy powodowało, że niemal dochodziło do czegoś więcej. Oboje jednak bali się zrobić kolejny krok, obawiając się, co będzie dalej. Udawali, że nic do siebie nie czują, grali w kotka i myszkę. A wszyscy wokół za to widzieli jak ich do siebie ciągnie.
***
— Słuchajcie, mamy wam coś do powiedzenia — wyznał Feliks, wstając, aby go posłuchano.
W ogrodzie zostali tylko Feliks, Adela, Lew, Rozalia i Leona. Siedziała z nimi, ponieważ ich towarzystwo było całkiem miłe. A napewno lepsze od siedzenia w samotności w swoim pokoju, czego szczerze nienawidziła. Chciała mieć także w razie potrzeby wszystko pod kontrolą. Była dosyć spostrzegawcza, więc niepokojące znaki z pewnością by jej nie umknęły.
— Ja i Adela jesteśmy razem — oznajmił podniosłym tonem, łapiąc zawstydzoną blondynkę za dłoń.
— A nie mówiłam, że tak będzie! — krzyknęła Leona, od dawna widząc, że są sobie aż nazbyt bliscy.
Pozostała dwójka jedynie przyznała jej rację. Feliks i Adela za to byli zszokowani tym, że zdają sobie z tego sprawę. Myśleli, że dobrze się ukrywają, ale to było jedynie ich złudzenie.
***
Rozalia i Lew zostali sam na sam w ogrodzie. Było ciepło, więc nie spieszyło im się wracać do środka. Dziewczyna miała zostać u nich na noc, oczywiście pod warunkiem, że będzie spała z Leoną, w jej pokoju.
Szatynka zarzuciła swoje blade nogi — okryte mniej więcej sukienką sięgającą nad kolano — na nogi Lwa. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Uwielbiał jej bliskość, nieważna była forma, a w sumie im bardzuej intymna, tym lepsza.
Delikatnie zaczął gładzić ją od kostki, po kolano. Na początku poczuła się dziwnie, przebiegł przez nią lekki dreszcz. Choć było to przyjemne, nie była nawet do takiego dotyku przyzwyczajona. Przez logofobię nie miała zbyt wielu relacji z innymi ludźmi, zwłaszcza tych zakrawających o romantyczne.
— Co robisz? — zapytała cicho, patrząc na niego niewinnie, ale z wyraźną chęcią na więcej jego dotyku.
— Ja? Nic — uśmiechnął się szarmancko chłopak, powoli jadąc dłonią na udo i zbliżając do niej twarz.
Patrzyli sobie przez jakiś czas. Rozalię przeszył dreszcz podniecenia, miała okropną ochotę go pocałować, ale bała się jego reakcji. A co jeśli po prostu się z nią drażnił? Zresztą, w tym momencie nie miało to dużego znaczenia, była młoda, jeszcze nie raz miałaby złamane serce. A to z nim pragnęła przeżyć swój pierwszy pocałunek.
Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, tak aby ich usta niemal się stykały. Chciała, żeby to on to zainicjował, nie chciała wyjść na zachłanną kretynkę. Lew za to, pragnął tego pocałunku najbardziej jak tylko można. Nawet przy Lidii nigdy się tak nie czuł. To było nowe, jeszcze lepsze. Tak długo czekał na ten moment cudownej swego rodzaju intymności z Rozalią. Ubóstwiał ją, mógł powiedzieć wręcz, że kochał i było to zdecydowanie silniejsze niż przy jego byłej dziewczynie.
Delikatnie musnął jej wargi. Nie pozostawała dłużna, niezdarnie i delikatnie pogłębiając pocałunek. Jedną dłonią Lew wciąż gładził ją po udzie, a drugą wplótł w jej włosy, aby broń boże mu nie uciekła. Tak długo na to czekał, że w tamtym momencie nie potrafił się powstrzymać.
— Okropnie całujesz — zaśmiał się, odrywając się od niej, aby złapać oddech.
Sama również zareagowała śmiechem. Doskonale o tym wiedziała, to był pierwszy raz, gdy między nią a kimś innym zaszło aż tyle.
Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, ponieważ znów ją pocałował. Nie, żeby jej to nie pasowało, wręcz przeciwnie. Do tej pory nie wyobrażała sobie nawet jakie to może być cudowne uczucie. Chciała, aby trwało to wiecznie.
Po jakimś czasie wreszcie nacieszyli się sobą, jeśli można było w ogóle tak to ująć. W rzeczywistości spowodowało to u nich jeszcze większą ochotę na siebie nawzajem, ale starali się to opanować.
— Cóż, chciałem ci od dawna wyznać uczucia, ale myślę, że ten sposób był znacznie lepszy, nie sądzisz? — wyszeptał cicho, nosem dotykając jej policzka i dając jej całusa w żuchwę.
— Zdecydowanie tak — zachichotała, gładząc go po karku. Uśmiech miała tak szeroki jak jeszcze nigdy dotąd.
— To w takim razie zapytam prawidłowo — odsunął się od niej dosyć niechętnie. — Droga Rozalio Kamilo Złotowska, czy zechcesz zostać moją dziewczyną? — zapytał w sposób, jakby co najmniej się jej oświadczał, patrząc przy tym w oczy.
Rozalii za to zaparło dech w piersiach, zupełnie jakby logofobia znów wróciła. W głowie miała całkowitą pustkę, nawet jeśli doskonale wiedziała, co chce powiedzieć.
Dlatego też pośpiesznie pokiwała głową, co miało oznaczać tak. Miała ochotę rozpłakać się ze szczęścia, ale się przed tym powstrzymała. Złapała również Lwa za policzki i przyciągnęła do siebie, całując przy tym. W odpowiedzi jedynie objął ją w talii i przyciągnął do siebie.

CZYTASZ
Niszcząca obsesja
Teen FictionLew jest cichym nastolatkiem, który nie sprawia problemów ani nic w tym stylu. Jednak jego styl bycia nie podoba się jednemu z jego rówieśników, który dzień w dzień go dręczy. Lecz nagle sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy na jaw wy...