7. Nie miła niespodzianka

969 42 6
                                    

Ughhh!!! Jakim on jest skończonym dupkiem! A ja?! Ja to już w ogóle! Jak mogłam... jak mogłam... się w nim zakochać? Czemu? Dlaczego akurat on? Przecież on jest Tłustowłosym Nietoperzem z lochów.

Hermiona nie mogła tego pojąć.  Kiedy siedzieli uwięzieni pod peleryną poczuła zapach Ognistej i ziół. To był zapach Snape'a.Dlaczego coś czuła do niego? I dlaczego to miłość, a nie nienawiść? Jednakże nie spodziewała się jednego. Tego o czym on teraz myśli.

Nie, nie, nie! To nie może być prawdą! Tylko wydaje mi się, że mi się podoba. Tak! Coś sobie ubzdurałem! To, że lubię spędzać z nią czas jeszcze nic nie znaczy! Tak samo z eliksirem. Napewno był źle zrobiony! No pewnie...

Severus sam nie wierzył w te myśli. Wiedział, że eliksir jest bezbłędny. Ale naprawdę? Granger? Przecież to jego uczennica. Nawet gdyby bardzo chciał nie może z nią być.

Czas na zajęcia. Nie ma wyjścia, znowu muszą spędzić razem kilka godzin. Hermiona właśnie coś sobie uświadomiła. Przecież on jest wybitnym ligilimentą! Wystarczy jeden ruch różdżką i wszystkiego się dowie. Nie ma mowy! Nie pójdzie tam! Jednak po chwili rozmyślań postanowiła jednak pójść. Przecież nie będzie miał czasu, żeby sprawdzać co ma w głowie jakaś nastolatka. Miała jeszcze pół godziny do tego spotkania. Założyła swój strój roboczy, ten który wcześniej przerobiła, splotła włosy w warkocz, pomalowała rzęsy, spojrzała w lustro. Wyglądała naprawdę dobrze. Popatrzyła na zegarek. Musiała wychodzić, jeśli nie chciała się spóźnić. Dzisiaj zamierzała mu zaimponować. Chociaż to raczej niemożliwe.

Stojąc pod drzwiami pracowni zrozumiała, że nigdy wcześniej się tak nie bała. Ale cóż... raz kozie smierć. Zapukała. Spodziewała się cichego wejść ale usłyszała tylko ciszę. Zapukała jeszcze raz. Nadal cicho.
-Ymm... panie profesorze? Mogę wejść? - spytała niepewnie. Kiedy znów nikt jej nie odpowiedział powoli otworzyła
drzwi. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Snape leżał nieprzytomny na podłodze w niewielkiej plamie krwi.

-O Merlinie! Panie profesorze co się stało? - Podbiegła do niego. Sprawdziła puls. Jeszcze żył, oddychał.
-Expecto patronum! - pojawiła się niebieska wydra - Leć do profesora Dumbledore'a i powiedz, że profesor Snape jest prawie martwy. Byle szybko! - W oczekiwaniu na dyrektora Hermiona zatamowała krew lecącą z głowy, lewego ramienia i prawego boku. On musi gdzieś mieć jakiś eliksir uzdrawiający. Zaczęła szukać, ale usłyszała kaszlnięcie za sobą. Budził się!
-Halo, profesorze, słyszy mnie pan?
-Granger? Co ty tu... - znowu kaszlnął.
-Niech pan nic nie mówi. Ma pan jakiś eliksir uzdrawiający?
-Tam - wskazał ręką na półkę.
-Dobrze, sekunda... mam! - wzięła buteleczkę z zielonkawym płynem podeszła do nauczyciela, uklęknęła przy nim i wlała mu do ust jej zawartość. W tym samym momencie spośród zielonych płomieni w kominku wyszedł, a raczej wybiegł profesor Dumbledore.
-Panno Granger, co się stało? - powiedział kucając przy Severusie.
-Miałam przyjść na zajęcia, jak zawsze, o 20 ale... - tutaj jej przerwano.
-Zastałaś mnie leżącego w kałuży krwi. Tak, tak, nie pierwszy raz jestem w takim stanie, więc nie ma co dramatyzować.
-Ale jak to, panie profesorze? Przecież pan tu leżał prawie martwy. Dobrze, że dzisiaj się nie spóźniłam.
-Panno Granger, pani reakcja była bezbłędna i z pewnością zasługuje pani na pochwałę. Ale powinna już pani iść. A i po drodze proszę zawołać panią Pomfrey. Wystarczy jej powiedzieć „Sok pomidorowy" ona będzie wiedziała co zrobić. - powiedział dyrektor.
-Dobrze, dowodzenia.
-Wynocha! - krzyknął Snape (na ile pozwalał mu na to jego stan) wskazując drzwi.

Nie będzie łatwo - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz