good morning!
---
- Skipper -
Westchnęłaś, czując, jak liny wrzynają ci się w brzuch, boleśnie wbijając guziki twojej białej koszulki w skórę. Zostałaś przywiązana do krzesła w niechlujny sposób przez uśmiechającego się uroczo Morta.
- Co się znowu dzieję? - Spytałaś, jednak zamiast logicznej odpowiedzi, z którą już zapewne szykował się Maurice siedzący niedaleko, napotkałaś pełen złośliwości chichot Juliana.
- Em. No widzisz, ten durny pingwin nie rozumie mojego oddania prawdziwej sztuce, jaką jest, tańczenie - pomarańczowe oczy Juliana teraz wręcz płonęły pewną podejrzaną pewnością siebie zmieszaną z frustracją. Po chwili jego ręka jakby odruchowo wylądowała na jego pasiastym boa, okręcając go mocniej dookoła szyi. - I głupi pingwin odebrał mi boomboks!
- A co mi do tego - sapnęłaś, zdając sobie nagle sprawę, że sznury utrudniają ci mówienie.
- Postanowiłem mu dać nauczkę! - Uniosłaś brew zdziwiona. - Wysłałem Morta, by przekazał temu głupkowi pingwinowi, że mamy jego panienke!
Zacisnęłaś usta. W ogóle nie podobało ci się, że zostajesz wykorzystana jako karto karta przetargowa za zniszczone radio. Zauważyłaś, jak stojący z tyłu Maurice posyła ci znaczące spojrzenie; on również był świadom, jak głupio zachowuje się jego "król". Po chwili pomyślałaś, jak szkoda ci tylko Morta, który musiał tam pójść. Oczywiście, sam piegowaty chłopak nie obawiał się tego pewnie za bardzo, ale nie musiałaś się nawet krzty wysilać, by wyobrazić sobie potencjalną reakcję granatowookiego, gdy w chaotyczny sposób, słodkim głosem usłyszał od, jak on go zwał "smutnookiego", że... Julian cię porwał.
Pomyśleć tylko, jak naiwnie dałaś się podejść, gdy do ciebie również przyszedł Mort. Podał ci wtedy końcówkę sznurka, mówiąc, byś go potrzymała. Bez większego zastanowienia złapałaś mocno za nią, unosząc brew w oznace dezorientacji.
Cała reszta jednak nastąpiła już na przestrzeni krótkich sekund - nim zdążyłaś się jakkolwiek zorientować, zaraz rudzielec zaczął biegać dookoła ciebie, aż nie oplątał cię ciasno z twoją własną pomocą. Naprawdę, powinnaś się zastanowić; ale z drugiej strony nigdy nie podejrzewałabyś chłopaka o tak niewyobrażalnie prędkie ruchy.Przygryzłaś usta, czując bolesny upływ każdej sekundy. Z jednej strony chciałaś się się uwolnić z tej tragikomicznej sytuacji jak najszybciej. Oczywiście, całkowicie nie bałaś się "lemurów", więc to nie tak, że groziła ci utrata życia lub zdrowia. No, chyba że psychicznego.
Uśmiechnęłaś się ponuro pod nosem na tą z lekka złośliwa myśl. Potem jednak przypomniałaś sobie o Skipperze. Nie da się ukryć, że ogoniasty czas na spokój miał wyłącznie do momentu, aż Mort nie wydobędzie z siebie tego przedziwnego wyznania, w którym to jego władca porwał ukochaną dowódcy oddziału specjalnego. Wtedy napad "pingwinów" będzie kwestią dosłownie chwil. Już widziałaś tą żywą kłótnię. Mogłabyś się założyć, że dojdzie do rękoczynów.
Gdy tak dawałaś się pochłonąć myślom, usłyszałaś szybkie kroki, z czasem nabierające na głośności. Zdążyłaś tylko unieść głowę, przeczuwając, kogo zaraz zobaczysz.
- Ogoniasty! - Wparował dobrze znany ci czarnowłosy, bez większych ceregieli, wybijając drzwi z futryny. Zmierzył cię szybko wzrokiem, ale gdy zauważył, że nic poważnego ci się nie dzieje, skupił się na uczuciu gniewu buzującym w jego żyłach i prowokatorze całego zajścia. - Ty bezmózgi idioto? Co ci się znowu poprzestawiało?
Julian jednak bez okazywania żadnych emocji stanął za twoim krzesłem, kładąc swoje smukłe i zadbane dłonie na twoich ramionach.
- Oko za oko, jak to mawiają pradawni bogowie - zaczął, a jego złoty wisior zadźwięczał. - A niewiasta za boomboksik. Taka moja... propozycja do targu.
CZYTASZ
suszymy ząbki, panowie || ¡Human!AU scenarios, penguins of madagascar
Fanfiction❝kowalski, opcje❞ scenariusze z pingwinów z madagaskaru w Human Version, bo jestem świrnięta bo tak. | skipper | kowalski | rico | szeregowy (private) ✎okładka by: me