| pierwszy pocałunek + wyznanie uczuć |

6.8K 386 513
                                    

good morning!

···

"Bo czuję, że jesteś dla mnie zbyt ważna, by umieć ci się oprzeć."

- Skipper -

       To był ciężki dzień, jednak znosiłaś go z anielską cierpliwością, godną prawdziwej profesjonalistki, za jaką się uważałaś. Każdy dzisiaj coś od ciebie chciał, choć i tak twój grafik był wypchany po brzegi. Czasami miałas wrażenie, że byłaś jedyną osobą, która rzeczywiście pracowała w tej agencji; podczas gdy reszta tak bardzo oddała się raczej "trzymaniu pozorów", że nie miała czasu robić niczego innego poza spokojnym mieszkaniem i spacerowaniem po korytarzach.

       Zresztą, czekałaś właśnie na kawę pod automatem by pozbyć się otumaniającego twoje zmysły zmęczenia, gdy podszedł do ciebie Leonard. Genialnie. Szarowłosy wydawał się prawie zachwycony twoim widokiem. Ty już jego nie do końca, wyczuwając kolejne problemy i zadania.

— [Imię], jakże cieszę się, że cię widzę! Słuchaj, ty gadasz z tymi mordercami, tak? Świetnie, doprawdy wspaniale. Zanieś im tę teczkę, ja nie zamierzam widzieć się z tymi pingwinami. — Nim zdążyłaś jakkolwiek zareagować, w dłoń zostały ci wciśnięte dokumenty. Co?

Chwilę stałaś, patrząc się bezmyślnie w miejsce, w którym chwilę temu stał męczący, ale też i zarazem wiecznie zmęczony weganin. Same papiery nie były problemem, zastanawiałaś się jednak, o kogo mu chodzi.

Po chwili jednak zaśmiałaś się do samej siebie, biorąc kubek kawy z papierową nakrywką w rękę i zawracając w stronę biur.

— Miał na myśli chłopaków, tak?

-----time--skip-----

Po drodze wyrzuciłaś kubek po napoju do kosza przy wejściu - czułaś się teraz lekko pobudzona, co było miłą odskocznią dla dotychczasowego wyczerpania.

   Kierowałaś się właśnie w stronę siłowni, po tym, jak jeden z zagubionych agentów wskazał ci, jakoby widział tam czarnowłosego, każącego trzem innym mężczyznom unosić potężne ciężary.

Tak, to musieli być oni.

    Gdy dotarłaś do drzwi siłowni, otworzyłaś je powoli. Zrobiłaś to na tyle cicho, że nikt cię nie zauważył, dlatego mogłaś brać bierny udział w ich dyskusji. Akurat odzywał się Szeregowy, dlatego uważnie zaczęłaś się im przysłuchiwać.

— Szefie, ale czy naprawdę musimy podnosić sto trzydzieści kilogramów bez przygotowania? Czy potrzebna nam jest taka siła?

— Naiwny Szeregowy, a co, jak podczas apokalipsy zaatakuje cię grupka uzbrojonych, pustynnych nomadów i zrani kogoś ci bliskiego? 

— Szefie, nikt mi bliski nie waży dwustu trzydziestu kilogramów!

— To może będziesz musiał unieść ich dwóch? — Widząc, że ich rozmowa może być powodem do sprzeczki, postanowiłaś wkroczyć do akcji. Podeszłaś więc, mocno stukając obcasami.

— Cóż, mam nadzieję, że w razie czego na ratunek mogę liczyć? Nie ważę aż tyle, spokojnie — uśmiechnęłaś się, widząc zaskoczone twarze czarnowłosych, którzy nie zdawali sobie sprawy z twojej obecności. Jedynie Skipper, z którym od czasu waszego wspólnego posiedzenia bardzo się zżyłaś (a nawet zdążyłaś przemienić zauroczenie w zakochanie) zareagował dość szybko. Podszedł do ciebie i zabrał dokumenty, po czym pocałował delikatnie w wolną dłoń.

suszymy ząbki, panowie || ¡Human!AU scenarios, penguins of madagascarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz