- Ostatnią parą, która w dzisiejszym dniu wykona program krótki, jest Vmin! Park Jimin i Kim Taehyung, kilkukrotni mistrzowie świata w jeździe figurowej w parze! - Z głośników ustawionych w każdym rogu lodowiska, dobiegł głos prowadzącego.
Przez try...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Z głośników na arenie, dało się słyszeć charakterystyczne głosy, które zapowiadały występy. Ten Taehyunga i Jimina miał odbyć się dopiero za trzy godziny, dlatego nie spieszyli się z niczym, bo przecież to dużo czasu.
— Buongiorno, buongiorno! — Krzyknął ktoś za ich plecami, a słysząc język, w jakim zostało wypowiedziane 'dzień dobry', nawet nie musieli się odwracać, żeby wiedzieć, kto to.
— Hej, Michelle — uśmiechnął się Taehyung i przytulił mężczyznę, co zaraz także zrobił Jimin.
— Słuchajcie, ja już nawet nie zliczę, które to nasze wspólne finały, ale tym razem powiem coś, czego wcześniej nie mówiłem — zaczął Włoch, stając przed ich szafkami. — Nie zróbcie sobie krzywdy, okej? Jiminie wiem, że masz ciężki okres i jak mam być szczery, nie chcę, żebyście robili flying spin — powiedział, łapiąc chłopaka za jego drobną rączkę. — Macie zastępczy układ, który wygląda dokładnie tak samo, po prostu nie ma w nim tej figury, chcę, żebyście dzisiaj go wykonali. Nie pozwolę na to, żebyście się pozabijali na tym lodzie — powiedział twardo, patrząc błagalnie na Taehyunga, bo wiedział, że tylko on ewentualnie może zmienić zdanie starszego.
— Przestań, Michelle. Nawet nie chce o tym słyszeć, okej? Zrobię to, nie jestem amatorem, tylko zawodowcem. Dam radę — powiedział Jimin, zanim Kim zdążył otworzyć swoje usta.
Mężczyźni jękneli zrezygnowani. Mieli naprawdę złe przeczucia. Park zachowywał się dzisiaj jak nie on. Taehyung naprawdę miał ochotę usiąść i po prostu zacząć płakać. Cała ochota i zapał na wygraną gdzieś wyparowały, dlatego naprawdę chciał po prostu wrócić już do domu.
— Chodź, Tae. Musimy się przebrać — blondyn złapał swojego mężczyznę za rękę i poszedł z nim do szatni, ostatecznie wcale się nie przebierając, a siadając mu na kolanach.
— Boję się — szepnął, zaplatając mu ręce na karku.
— Kochanie, słyszałeś, co powiedział Giovanni. Nie będziemy tego robić — odszepnął mu, obejmując w talii. Kim przytulił do siebie chłopca, całując delikatnie w głowę.
— Tae, ale wtedy na pewno nie wygramy — jęknął, a po jego policzkach spłynęły łzy. — To jest aż dwanaście punktów, nieważne co byśmy zrobili i tak tego nie przejdziemy — chlipał blondyn, przez co serce szarowłosego nieprzyjemnie się skurczyło.
Nienawidził łez swojego chłopaka.
— Maksymalnie może nam zabraknąć pięciu, zrobimy dwie, trzecią sobie odpuścimy, okej? — Zapytał, a kiedy Jimin przytaknął, ucałował jego czoło. — Nie jesteśmy tutaj po to, żeby wygrać. Jak raz tego nie zrobimy, to nic się nie stanie, wiesz? Naprawdę możemy sobie to odpuścić i... — Taehyungowi niedane było dokończyć, ponieważ przerwał mu tak dobrze znany głos.
— Ojej, Jiminie płacze. Czyżbyś się bał? — Parsknął Jeon, opierając się bokiem o wysoką szafkę. Założył swoje ręce na pierś i uniósł jedną brew, uśmiechając się szyderczo.