Ty chyba nie mówisz poważnie.

408 50 10
                                    

— Ty chyba nie mówisz poważnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Ty chyba nie mówisz poważnie. — Szarowłosy spojrzał się na swojego partnera, jak na wariata, wciąż mając nadzieję, że on po prostu udaje. No ale nadzieja matką głupich, prawda?

— Mówię, Taehyungie. Dlaczego miałbym dać Jeonowi satysfakcję, skoro nic mi nie jest? Nie mam trwałego urazu, to tylko blizna, misiu. Układ znamy, co może pójść nie tak? — Zapytał Park, układając swoje dłonie na policzkach młodszego. Naprawdę chciał pojechać w mistrzostwach, na które dostali się tylko i wyłącznie swoją ciężką pracą. Z małym wypadkiem po drodze, ale dostali się, a on nie zamierzał tego zaprzepaścić, bo była to ogromna praca ich i Michelle'a.

— Kochanie, nie chcę ponownie kopnąć cię w twarz. Ja też to przeżywam, wiesz? — Zapytał Taehyung, cicho wzdychając. Naprawdę nie dawał tego po sobie znać, ale gdy tylko patrzył na bliznę Parka, po prostu miał ochotę zacząć płakać. Zresztą robił to do tej pory. Wył, jak małe dziecko podczas swojego prysznica. Później kładł się na kanapie i udawał, że śpi, chociaż wcale tak nie było.

— Wiem, Taehyungie. — Powiedział blondyn i cmoknął swojego mężczyznę w czoło. — Obiecuję, że nic się nie stanie, okej? Przyznaje, wtedy nie chciałem tego robić, ale moja duma mi nie pozwalała na to, żeby się poddać. Teraz będzie inaczej, zaufaj mi. — Poprosił cicho Park i wpakował się młodszemu na kolana.
Ten tylko westchnął i zamknął mocniej swoje oczy, kalkulując wszystkie za i przeciw. Oczywiście przewaga między nimi była ogromna.

— Idź po Michelle'a, skarbie. Zobaczymy, jak on to widzi. — Mruknął w końcu szarowłosy i uśmiechnął się lekko, kiedy starszy zeskoczył z jego kolan. Prawie biegiem ruszył na taras, gdzie czekał na nich Włoch.

— Mich, możesz pozwolić na chwilkę? — Zapytał podopieczny, na co starszy od niego facet skinął głową i wstał, podążając za nim.

— O co chodzi? — Zapytał, kiedy już wszedł do swojej sypialni. Wzrok Taehyunga mówił mu, że nie mają mu do powiedzenia nic dobrego.

— Jimin chce wziąć udział w mistrzostwach. Powiedział, że to tylko blizna. Dostaliśmy się, dlatego on nie chce zmarnować naszej i twojej ciężkiej pracy. — Westchnął zrezygnowany Kim, który naprawdę nie był pozytywnie do tego nastawiony.

Kochał tą blond kulkę całym swoim sercem i nie umiał sobie tego nawet wyobrazić, a co dopiero faktycznie wrócić na zawody. Nie chciał, żeby jemu szczęściu ponownie stała się krzywda. Wystarczająco cierpiał po tym, co stało się ostatnio, ponieważ on jako jego partner, nie był w stanie go dopilnować. Co oczywiście dawało mu w kość bardziej, niż by tego chciał.

— Jiminie, możesz zostawić mnie samego z Tae? — Zapytał Giovanni, a kiedy jego starszy podopieczny posłusznie opuścił pokój, usiadł na łóżku koło szarowłosego i zgarnął go w swoje ramiona.

— Nie krępuj się, przecież nie raz widziałem, jak płaczesz. — Powiedział na wstępie i wplątał swoją dłoń w jego włosy. — Wydaje mi się, że ten wypadek sporo nauczył Jimina, wiesz? Jako trener naprawdę wiem, że gdyby miał jakikolwiek cień wątpliwości, nie chciałby startować w mistrzostwach. Chcę udowodnić i sobie i tobie, że da radę. Doskonale wie, że jest w stanie pojechać lepiej, niż zrobił to ostatnio. Dlatego myślę, że powinieneś się zgodzić, Taehyung. — Powiedział cicho brunet, który może i nie był nastawiony do tego zbyt entuzjastycznie, jednak jako zawodowy trener musiał myśleć trzeźwo, a wiedział, że po takim wypadku Park nie pozwoli sobie na kolejny błąd i na kolejną sekundę rozproszenia, bo skończy się to jeszcze gorszą tragedią.

Heart ice ★ Vmin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz