Rozdział drugi - Elena

5.5K 464 138
                                    

Minął rok, odkąd widziałam Livio po raz ostatni. Jak tylko wróciliśmy po festynie do domu, ojciec zabrał go do siebie, a później... Słuch po nim zaginął. Papa nie wyglądał na rozzłoszczonego, więc wątpiłam, żeby widział, jak Livio się ze mną spoufalał, ale rodzina Favale ma to do siebie, że potrafi doskonale ukrywać prawdziwe emocje. Nie to, żebym martwiła się o Massiego, ale nie zasłużył sobie na śmierć z ręki ojca za jeden nic nieznaczący pocałunek.

O  ja głupia. Dalej naiwnie wmawiałam sobie, że tamtego wieczoru, gdy nasze wargi się zetknęły, nie czułam zupełnie nic. To było wierutne kłamstwo. Oczywiście, że poczułam! Miałam wrażenie, że cały świat stanął w płomieniach, a Livio był jedyną osobą, która może ugasić ten pożar. Jak za dotknięciem  czarodziejskiej różdżki albo, jak lubi mawiać mój papa, z prędkością pocisku wylatującego z lufy – przestałam interesować się Lucą, a zaczęłam myśleć o Livio. O jego miękkich, ciepłych ustach. Dotyku chropowatych dłoni. Muskularnej klacie i męskich ramionach, które trzymały mnie kurczowo przy sobie, gdy miażdżył wargami moje, kradnąc mój  pierwszy pocałunek w życiu.

– O czym myślisz?

Ocknęłam się z zadumy, czując na udzie dotyk Luci. Leżeliśmy na kocu na polanie za Weroną.

– O niczym – skłamałam, uśmiechając się do niego.

Zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział nic więcej, tylko schylił się ku mojej twarzy i pocałował mnie w usta. Machinalnie oddałam gest, a pod powiekami mignęło mi rozwścieczone spojrzenie Livio. Czemu, do licha, za każdym razem, gdy Luca mnie całuje, czuję się tak, jakbym zdradzała Massiego?!

– Co się dzieje, Elena? – Luca oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie ze zmartwieniem.

Kątem oka widziałam, że zacisnął dłoń w pięść, a na szczęce drgnął mu mięsień. Spięłam się, chociaż starałam się tego przy nim nie robić. Luca nie potrafił panować nad gniewem, o czym dowiedziałam się wcale nie tak dawno na jednej z imprez. Popchnął mnie na szklany stolik i od tamtej pory na plecach mam kilka blizn po odłamkach  szkła. Był przerażony tym, co zrobił i przepraszał mnie za to na kolanach, a ja mu wybaczyłam, bo miałam tylko jego. Aldo, jego brat, zginął niecałe pół roku wcześniej przy porachunkach między nami a jedną z rodzin należącą do Camorry. Wcześniej trzymaliśmy się we trójkę, a teraz zostaliśmy sami. Dlatego kryłam go przed papą.  Dlatego jeszcze z nim byłam.

Nie chciałam być sama.

–  Przepraszam – szepnęłam, gładząc go dłonią po policzku. – Głowa mnie boli, kochanie. Chyba znowu będę mieć migrenę – skłamałam, znowu, krzywiąc się w duchu.

– Och, skarbie – mruknął, składając mi ba skroni czuły pocałunek, po czym objął mnie ramionami. – Jeśli chcesz, to możemy wrócić do mnie.

Luca od dwóch tygodni mieszkał w centrum Werony, w jednej z kamienic i usilnie próbował mnie do siebie  zaprosić, ale nie chciałam tego robić. Wiedziałam, że zależy mu na seksie, a ja... Naprawdę nie byłam jeszcze gotowa. To nie tak, że chciałam, żeby mój pierwszy raz był z kimś, kogo kocham całym sercem, ale miałam blokadę.

A wszystko przez jednego idiotę – Livio Massiego.

–  Wolałabym chyba wrócić do domu – szepnęłam, uśmiechając się przepraszająco. – Wezmę leki i położę się spać. Zobaczymy się jutro, okej? – zaproponowałam, składając na jego policzku czuły pocałunek.

– Dobrze, kochanie – powiedział, siląc się na wesoły ton, ale dostrzegłam w jego oczach złość.

Musiałam się jak najszybciej ulotnić. Nie chciałam dłużej przy nim być. Bałam się, że mógłby wpaść w szał.

Zakazani | Krew Bellomo #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz