Rozdział trzeci - Livio

5.8K 529 118
                                    

Kurwa!

Trzymałem zaciśniętą mocno pięść na kopercie, którą zostawiła mi Elena, a spojrzenie utkwiłem w liście do mnie. Nie wierzyłem własnym oczom w to, co ta dziewucha chce zrobić. Ona była... Po prostu brakowało mi do niej słów. Miałem ochotę wkraść się do domu własnego szefa, do sypialni jego jedynej córki i porządnie nią potrząsnąć za to, co zrobiła; za to, na co się planowała zgodzić. Przebiegłem raz jeszcze po tekście i uderzyłem pięścią o drewnianą altanę, przeklinając przy tym siarczyście.

Massi,

Minął rok, odkąd Cię widziałam po raz ostatni i zdążyłam już zapomnieć o tamtym pocałunku. Dziękuję za łańcuszek i wisiorek, jest naprawdę piękny, ale nie mogę go przyjąć. Nie ma nas. Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Rodzice Luci chcą, żebym za niego wyszła, a ja mam zamiar zgodzić się na ten ślub. Nie dla siebie i nie na przekór innym, ale dla dobra Sprawy, co powinieneś zrozumieć. To nie jest nic osobistego, Livio. Po prostu... tak będzie lepiej. Przecież my się nawet nie lubimy, więc dlaczego nagle wpadł Ci do głowy tak irracjonalny pomysł, jak zagarnięcie mnie dla siebie?

Przyznaję. Tamten pocałunek, który wydarzył się prawie rok temu, na długo zapadł mi w pamięci, ale nie dlatego, że nagle zaczęłam Cię lubić i zacząłeś mi się podobać, tylko dlatego, że coś mi zabrałeś; przywłaszczyłeś, a ja się temu poddałam jak głupia, naiwna nastolatka.

Nie chcę, żebyś próbował zmieniać moje zdanie, chociaż wiem, że jesteś uparty i pewnie zrobisz wszystko po swojemu. Proszę Cię tylko o jedno – zanim zdecydujesz się na jakikolwiek krok, pomyśl o konsekwencjach. Ja nie chcę mieć na sumieniu niewinnej krwi ludzi, którzy zginą, jeśli coś pójdzie nie tak.

Nigdy Twoja,

Elena.

PS Zachowaj, proszę, dla siebie informacje o wypadku, który wydarzył się na jednej z imprez i ma związek ze stolikiem. To był wypadek, nic ponadto, a blizn po tym nie mam. Nic mi się nie stało, więc... Sam rozumiesz. Rozdmuchanie tego tylko sprawi więcej problemu niż pożytku.

No po prostu... Kurwa, nie wierzę.

Zgniotłem list, wsunąłem do kieszeni spodni i wyszedłem z altany, kierując się w stronę tui niedaleko balkonu Eleny. Nie wiedziałem, na co liczyłem, ale trzymając pomiędzy palcami łańcuszek, który mi oddała, byłem pewny, że musiałem coś zrobić.

Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szewskiej pasji, ale odkąd ją pocałowałem nie potrafiłem spojrzeć na żadną inną. Owszem, sypiałem z przypadkowymi kobietami. Byłem w końcu zdrowym mężczyzną, który ma swoje potrzeby, ale za każdym, pieprzonym razem, gdy to robiłem, miałem przed oczami Elenę. Jej słodkie piegi na nosie, krótkie włosy i zadziorne spojrzenie. Miała mnie w garści, odkąd zostałem jej ochroniarzem, ale kiedy jej zasmakowałem – przegrałem z kretesem. Tak, jak zawsze to ja byłem górą i wszyscy robili to, co chciałem – tak tym razem ona górowała nade mną.

Stanąłem niedaleko balkonu i uniosłem głowę, skupiając wzrok na przestrzeni za barierkami. Miałem wrażenie, że dostrzegam czerwoną kropkę, która się lekko porusza. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc, jak ktoś nerwowo wypuszcza powietrze z płuc.

Znowu paliła. Ile razy błagałem w myślach, żeby przestała, to nie sposób nawet zliczyć. Boże. Gdyby była moją dziewczyną, wyrzuciłbym wszystkie papierosy do toalety, a potem znęcał się nad nią, doprowadzając do szału orgazmami. Na samą myśl o tym poczułem przyjemne mrowienie. Zacisnąłem dłoń w pięść, wbijając wisiorek w jej wnętrze. Warknąłem do siebie, decydując się na szalony krok, ale musiałem... Po prostu, kurwa, musiałem ją zobaczyć.

Zakazani | Krew Bellomo #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz