Rozdział ósmy - Elena

5.2K 455 104
                                    

– Szukam! – krzyknęłam, odsuwając dłonie z twarzy i rozejrzałam się po salonie w poszukiwaniu Nico.

Bawiliśmy się od dobrej godziny w chowanego. Livio musiał wyjść coś załatwić, ale nie zamierzał mi powiedzieć co. Ja zaś nie miałam zamiaru go o to wypytywać. Nie byliśmy razem. Nawet nie wiedziałam, jak mogę nazwać to, co się między nami dzieje. To było czyste szaleństwo, ale dawno nie wstałam już z takim uśmiechem na twarzy i spokojnym sercem jak tego dnia. Naprawdę czułam ulgę i zaczęłam cieszyć się z tego, że mam przed sobą niemal trzy tygodnie wakacji na Sycylii.

– Mam cię! – krzyknęłam i wbiłam Nico lekko palce w boki; dojrzałam go za kanapą w salonie.

– Teraz ja szukam! – pisnął, uśmiechając się szeroko.

– Okej. – Poczochrałam go po włosach, gdy mnie minął, biegnąc w stronę rogu.

Nie zdążyłam jednak się schować, zanim do moich uszu dotarł trzask drzwi samochodowych dochodzący z przodu domu. Nico pisnął głośno i pobiegł od razu do przedpokoju, zapominając o zabawie. Po chwilowej konsternacji poszłam za nim, wyglądając po drodze przez okno – Livio szedł do domu z teczką w dłoni. Szybko obrzuciłam wzrokiem jego twarz i natychmiast poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku – nie miał zadowolonej miny.

– Tata!

– Cześć, szkrabie. – Livio pocałował młodego w czoło, po czym przeniósł spojrzenie na mnie. – Cześć, kochanie – szepnął, przelotnie całując mnie w usta.

Przyjemne ciepło rozlało mi się po całym ciele, a serce znowu przyspieszyło bicia. Co się ze mną dzieje?

– Hej. – Uśmiechnęłam się do niego, zamykając drzwi. – Jak spotkanie?

– Nie teraz, skarbie – poprosił, spoglądając w stronę Nico. – Porozmawiamy wieczorem – obiecał.

– Och, okej – przytaknęłam, mijając go i weszłam do kuchni. Skoro nie chciał o tym mówić przy Nico, oznaczało to, że coś jest nie tak. Zmartwiłam się, ale jednocześnie zmusiłam się do wyluzowania i zapomnienia o tym na chwilę. – Jesteś głodny? – zapytałam, siląc się na normalny ton, chociaż gardło miałam ściśnięte ze stresu.

– Jak wilk. – Stanął przy mnie i wciągnął powietrze nosem. – Czy to...

– Pizza – dokończyłam za niego, uśmiechając się. Otworzyłam drzwiczki piekarnika i wyciągnęłam ze środka jedzenie.

– Elena upiekła pizzę, tato! – pisnął Nico, wskakując na krzesło przy stole i wlepił we mnie roziskrzone spojrzenie.

– Właśnie widzę, szkrabie. – Uśmiechnął się do niego Livio, podchodząc do mnie. – Mógłbym tak codziennie – szepnął, muskając palcami moją dłoń.

– Czyli jak? – zapytałam, przekrawając pizzę na osiem kawałków. Usilnie próbowałam zignorować dreszcz, który przebiegł mi po plecach, gdy Livio mnie dotknął.

– Ty i Nico czekający na mnie przy wejściu do domu – szepnął mi do ucha. – Potem zjedlibyśmy razem obiad, który zrobiłaś, czekając na mój powrót.

Poczułam to! Po raz pierwszy w życiu poczułam te pieprzone, sławne motylki w brzuchu! I dlaczego? Nie dlatego, że mnie pocałował czy dotknął, tylko dlatego, że zasugerował, iż traktuje mnie poważnie. O Boże.

– Kochanie?

Zamrugałam i potrząsnęłam głową, po czym wlepiłam w niego zdezorientowane spojrzenie. Musiałam odpłynąć. Chyba coś do mnie mówił albo czekał na moją odpowiedź. Widziałam zmartwienie w jego skupionym na mnie spojrzeniu.

Zakazani | Krew Bellomo #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz