– Szukam! – krzyknęłam, odsuwając dłonie z twarzy i rozejrzałam się po salonie w poszukiwaniu Nico.
Bawiliśmy się od dobrej godziny w chowanego. Livio musiał wyjść coś załatwić, ale nie zamierzał mi powiedzieć co. Ja zaś nie miałam zamiaru go o to wypytywać. Nie byliśmy razem. Nawet nie wiedziałam, jak mogę nazwać to, co się między nami dzieje. To było czyste szaleństwo, ale dawno nie wstałam już z takim uśmiechem na twarzy i spokojnym sercem jak tego dnia. Naprawdę czułam ulgę i zaczęłam cieszyć się z tego, że mam przed sobą niemal trzy tygodnie wakacji na Sycylii.
– Mam cię! – krzyknęłam i wbiłam Nico lekko palce w boki; dojrzałam go za kanapą w salonie.
– Teraz ja szukam! – pisnął, uśmiechając się szeroko.
– Okej. – Poczochrałam go po włosach, gdy mnie minął, biegnąc w stronę rogu.
Nie zdążyłam jednak się schować, zanim do moich uszu dotarł trzask drzwi samochodowych dochodzący z przodu domu. Nico pisnął głośno i pobiegł od razu do przedpokoju, zapominając o zabawie. Po chwilowej konsternacji poszłam za nim, wyglądając po drodze przez okno – Livio szedł do domu z teczką w dłoni. Szybko obrzuciłam wzrokiem jego twarz i natychmiast poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku – nie miał zadowolonej miny.
– Tata!
– Cześć, szkrabie. – Livio pocałował młodego w czoło, po czym przeniósł spojrzenie na mnie. – Cześć, kochanie – szepnął, przelotnie całując mnie w usta.
Przyjemne ciepło rozlało mi się po całym ciele, a serce znowu przyspieszyło bicia. Co się ze mną dzieje?
– Hej. – Uśmiechnęłam się do niego, zamykając drzwi. – Jak spotkanie?
– Nie teraz, skarbie – poprosił, spoglądając w stronę Nico. – Porozmawiamy wieczorem – obiecał.
– Och, okej – przytaknęłam, mijając go i weszłam do kuchni. Skoro nie chciał o tym mówić przy Nico, oznaczało to, że coś jest nie tak. Zmartwiłam się, ale jednocześnie zmusiłam się do wyluzowania i zapomnienia o tym na chwilę. – Jesteś głodny? – zapytałam, siląc się na normalny ton, chociaż gardło miałam ściśnięte ze stresu.
– Jak wilk. – Stanął przy mnie i wciągnął powietrze nosem. – Czy to...
– Pizza – dokończyłam za niego, uśmiechając się. Otworzyłam drzwiczki piekarnika i wyciągnęłam ze środka jedzenie.
– Elena upiekła pizzę, tato! – pisnął Nico, wskakując na krzesło przy stole i wlepił we mnie roziskrzone spojrzenie.
– Właśnie widzę, szkrabie. – Uśmiechnął się do niego Livio, podchodząc do mnie. – Mógłbym tak codziennie – szepnął, muskając palcami moją dłoń.
– Czyli jak? – zapytałam, przekrawając pizzę na osiem kawałków. Usilnie próbowałam zignorować dreszcz, który przebiegł mi po plecach, gdy Livio mnie dotknął.
– Ty i Nico czekający na mnie przy wejściu do domu – szepnął mi do ucha. – Potem zjedlibyśmy razem obiad, który zrobiłaś, czekając na mój powrót.
Poczułam to! Po raz pierwszy w życiu poczułam te pieprzone, sławne motylki w brzuchu! I dlaczego? Nie dlatego, że mnie pocałował czy dotknął, tylko dlatego, że zasugerował, iż traktuje mnie poważnie. O Boże.
– Kochanie?
Zamrugałam i potrząsnęłam głową, po czym wlepiłam w niego zdezorientowane spojrzenie. Musiałam odpłynąć. Chyba coś do mnie mówił albo czekał na moją odpowiedź. Widziałam zmartwienie w jego skupionym na mnie spojrzeniu.
CZYTASZ
Zakazani | Krew Bellomo #1
Lãng mạnKrew Bellomo to historia drugiego pokolenia serii Bellomo. Aranżowane małżeństwo, zakazana miłość, morderstwo i słodko-gorzka zemsta, tyle w zupełności by wystarczyło, żeby opisać historię Eleny i Livio. Elena Favale nie potrafi zapomnieć o swoim pi...