Nᴀᴡᴇᴛ ɴɪᴇ ᴘᴀᴍɪᴇ̨ᴛᴀsᴢ ᴊᴀᴋ ᴍᴀᴍ ɴᴀ ɪᴍɪᴇ̨!

8.5K 272 99
                                    

       – Mogłabyś mnie posłuchać? – rzucił ojciec, by w końcu zdobyć moją uwagę.

       Po części się mu udało. Jednak byłam bardziej znudzona niż zaciekawiona tym, co chciał mi przekazać.

     – Boże, masz miliardy na koncie, a robisz problem o to, że zamówiłam sobie Adidasy, które w dodatku były na przecenie – stwierdziłam nie odrywając wzroku od telefonu.

     – Nawet nie powiedziałaś! – krzyknął mój ojciec.

     Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego jak na ostatniego debila. Nie, że nim nie był. Dłonią przetarłam twarz wzdychając przy tym. Czepiał się.

     – Mówiłam, że potrzebuję nowe buty, bo tamte mi się rozpier – przerwałam widząc surową minę ojca. Święty się znalazł. – rozwaliły. A, że miałeś ważniejsze sprawy, sama to załatwiłam. – Wstałam z kanapy. – Poza tym nie mam już 5 lat żebyś musiał nadzorować moje zakupy.

     Możliwość tego, że Tony zacząłby wygłaszać nic nie warte kazania, tak naprawdę mając gdzieś to, co robię, była wręcz ogromna. Postanowiłam więc uniknąć tego przykrego zjawiska i ignorując dalsze słowa mężczyzny udałam się do pokoju.

     Tylko chwilę nie patrzyłam w telefon po drodze do pokoju, a gdy już się w nim znalazłam zalała mnie fala powiadomień. Odpaliłam Messengera i szybko nadrobiłam co się działo. Odpisałam paru przyjaciołom. Chociaż moment. Przyjaciele to za duże słowo jak na osoby, które zadają się z tobą tylko ze względu na pieniądze, nazwisko czy sławnego ojca.

     Nie znaczy to, że nie miałam przyjaciół. Kilku ich było, raptem garstka. Jednak dla mnie, w tym przypadku, liczyła się jakość a nie ilość. Jakkolwiek to brzmi.

     Popołudnie minęło mi szybko. Za szybko. Przez parę godzin zdążyłam nadrobić odcinki serialu ale przez większość wolnego czasu zwyczajnie się leniłam. Jednak, jak to mówią, wszystko, co dobre szybko się kończy. Tak też było. Pod postacią czegoś złego co wystąpił, nie kto inny jak, Stark we własnej osobie. Słysząc, że mężczyzna mnie woła westchnęłam, opuściłam pokój i zeszłam na dół po schodach, większość ludzi, którzy witali w naszym domu, była zaskoczona faktem, że nikt na tych schodach jeszcze się nie wywrócił – co oczywiście nie było prawdą, bo często ktoś po nich zjeżdżał – były one bowiem strome, kręte i bez poręczy, co też robiło swoje. Gdy weszłam do eleganckiej, ale minimalnej – z resztą jak reszta domu – kuchni wymruczałam pod nosem ciche "co" i usiadłam przy stole, na którym leżała pizza i dwa talerze. Tony krzątał się po pomieszczeniu najwyraźniej czegoś szukając.

     – Nie "co", tylko słucham – pouczył mnie. – Wołałem na kolację.

     – Ta widzę. Sos jest w lodówce – powiedziałam od niechcenia, usiadłam na jednym z krzeseł, oparłam się i przyjęłam wygodną, olewającą, pozycję. Uniosłam górną część kartonu z pizzą i od razu się skrzywiłam. Wprost nienawidziłam pieczarek.

     – Skarbie, tyle razy Cię prosiłem. Szacunek. – Mężczyzna podszedł do lodówki, otworzył ją na chwilę znikając za jej drzwiami. Wyciągnął z niej poszukiwany sos postawił go na stole przy okazji zamykając lodówkę.

     Posłałam mu spojrzenie w stylu "a ty co robisz?", na co mężczyzna głośno wypuścił powietrze z ust.

     – Tak sobie myślałem, że może chciałabyś o czymś pogadać? – zagadnął siadając naprzeciwko mnie.

     Prychnęłam odsuwając od siebie uszykowany talerz dając mężczyźnie znać, że nie mam zamiaru jeść tego świństwa. W szkole często słyszałam jaka to jestem podobna do Starka. Brązowe włosy i podobny kolor oczu. Podobno poziom naszej inteligencji również był zbliżony, jednak ja nie paradowałam w jakiejś zbroi codziennie narażając swoje życie.

     – Na ile wyjeżdżasz i kiedy? – przeszłam od razu do sedna, bo nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. A każda rozmowa przed wyjazdem, misją, czy Bóg wie czym jeszcze zawsze się tak zaczynała. Zgrywał idealnego ojczulka, chociaż wcale nim nie był.

     – Berlin – oznajmił. – Za kilka dni. Przepraszam, słońce. Uwierz mi, że chciałbym spędzać z tobą więcej czasu – zapewnił biorąc gryza pizzy.

     W tamtym momencie Tony przekroczył granice debilizmu. Było to jedno z najgorszych kłamstw jakie przeszły przez jego usta. Ten tekst zdecydowanie mógł trafić do top 3 najbardziej absurdalnych kłamstw. Przez całe moje 16 lat nie słyszałam nic bardziej idiotycznego, a było tego dużo.

     – Na pewno – stwierdziłam z sarkazmem. Była to kolejna z cech jaką po nim odziedziczyłam. Może miał na to wpływ fakt, że sam Stark bardzo często używał sarkazmu.

     – Wiem, że nie jestem najlepszym ojcem, ale daj mi to naprawić.

     Tony'emu rzadko zdarzały się takie teksty. Jednak, mimo jego ciągłych zapewnień na ten temat, nigdy nie było poprawy. A jak już była to nie na długo. Wiara w to, że mogłabym w jego słowa uwierzyć była bardzo niemądra.

     – Szybko Ci się przypomniało – mruknęłam zakładając ręce na piersi.

     – Możesz przestać?! - uniósł się. – Jestem twoim ojcem i należy mi się szacunek! Szacunek do cholery! Jakaś małolata nie będzie mnie rozstawiać po kątach! Skończyło się! – Kawałek pizzy, którą miał w ręku upadł na talerz, a Tony wyprostował się chcąc pokazać swoją dominację, jego wyraz twarzy był dość groźny jednak posyłał takie spojrzenia prawie każdemu kto mu się przeciwstawił.

    – Ta "jakaś małolata" jest twoją córką! – tym razem to ja podniosłam głos. – Wiem, że "zajmujesz" – Zrobiłam palcami znak w powietrzu. – się mną, bo musisz, ale ja też mam uczucia! Szczerze?! Było myśleć o konsekwencjach zanim zaciągnąłeś moją matkę do łóżka! – przerywałam, by to, co powiedziałam trafiło do mężczyzny. – Narzekasz na swojego ojca, a sam nie jesteś lepszy!

     Prawda, był to fakt, ale urażał on dodatkowo dumę Starka. NIgdy nie słyszałam, by mówił on coś dobrego o swoim ojcu. Było tak oczywiście tylko dlatego, że Howard więcej uwagi poświęcał Kapitanowi Ameryce niż swojemu synowi, mimo tego, że ten pierwszy zniknął przed narodzinami Tony'ego. Wiedziałam jednak, że dziadek Howard nie był wcale taki zły jakim malował go jego własny syn.

     Gwałtownie wstałam od stołu i szybkim krokiem ruszyłam z powrotem w stronę pokoju.

    – Skarbie! – usłyszałam głos mężczyzny gdy byłam już na schodach.

     Przystanęłam na jednym ze stopniów i odwróciłam się w tył – brunet mnie nie widział – żeby być bardziej słyszaną. Stark nie mógł oczekiwać szacunku od innych samemu nie szanując drugiej osoby.

     – Nᴀᴡᴇᴛ ɴɪᴇ ᴘᴀᴍɪᴇ̨ᴛᴀsᴢ ᴊᴀᴋ ᴍᴀᴍ ɴᴀ ɪᴍɪᴇ̨! – krzyknęłam.

     Mężczyzna prawdopodobnie zrozumiał, że ta wymiana zdań nie ma najmniejszego sensu. Nawet gdyby uważał inaczej pewnie i tak niewiele by to zmieniło. Byłam zbyt nabuzowana przez wszystko, co powiedział. Już się nie odzywając wróciłam do pokoju trzaskając drzwiami. 

Córka Tony'ego Starka ★✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz