Zadzwoniłam po taksówkę w czasie kiedy szłam na najbliższy przystanek autobusowy, bo przecież nie chciałam czekać przed domem.
Usiadłam na ławece obok starszej pani. Zamknęłam oczy i próbowałam wykombinować dokąd mogłabym pojechać, żeby odpocząć od szarej rzeczywistości i od ojca.
Nagle z moich oczy zaczęły płynąć łzy. Ah, pieprzyć te zasady!
- Dziecko, wszystko dobrze? - odezwała się staruszka.
Otwarłam oczy i na nią spojrzałam. Zobaczyłam w jej spojrzeniu troskę, której nigdy nie widziałam u ojca.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam po chwili, a kobieta lekko się uśmiechnęła.
Po niecałych 10 minutach przyjechał autobus, do którego wsiadła staruszka. Wtedy wyciągnęłam telefon i włączyłam mapy. Miałam w głowie jeden adres ale obawiam się, że z Kaliforni do Queens będzie trochę za daleko żeby jechać taksówką. Jak sie okazało jest to prawie 11h jazdy, a żaden normalny kierowca się na to nie zgodzi. Włączyłam w telefonie internet i poszukałam najbliższego lotniska, z którego mogłabym polecieć do Nowego Jorku.
Na moje szczęście najbliższe lotnisko dysponowało właśnie takim połączeniem lotniczym.
- Przepraszam. Czy to pani dzwoniła po taksówkę? - usłyszałam męski głos.
Podniosłam wzrok z ekranu telefonu na pulchnego blondyna, który siedział za kierownicą żółtej taksówki. Kiwnęlamgłową po czym zablokowałam telefon i schowałam go do kieszeni. Przeżuciłam torbę przez ramię i podeszłam do samochodu. Wsiadłam do tyłu. Zamknęłam drzwi i zapięłam pasy bezpieczeństwa.
- To gdzie jedziemy?
Podałam mężczyźnie adres lotniska i po chwili już byliśmy w drodze.
Podróż zajęła około 20 minut. Po drodze postanowiłam kupić bilet, żeby później nie tracić czasu.
- Jesteśmy na miejscu - poinformował mnie mężczyzna - Poproszę 40$.
Wyciągnęłam portfel. Najdrobniej miałam bankonot z nominałem 50. Wzięłam go z portfela i podałam blondynowi.
- Reszty nie trzeba. Dziękuję i życzę miłego dnia - powiedziałam po czym wysiadłam z auta.
Po 40 minutach weszłam do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie i czekałam aż wystartujemy.
Lot zajął 2.5 godziny, które w większości przespałam. Już z Nowego Jorku zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała 15 minut później. Wsiadając do pojazdu podałam kierowcy adres i rosiadłam sie wygodnie, ponieważ o tej godzinie w Nowym Jorku są ogromne korki, więc podróż trochę nam zajmje. W czasie podróży kierowca, Jack, który okazał się bardzo miłym człowiekiem, kilka razy głośno przeklnął.
Kiedy zobaczyłam blok, w którym mieszka mój przyjaciel, mój humor od razu się poprawił.
- No, to jesteśmy. 20$ się należy, Cassandro.
Dałam Jackowi 50$, bo nie miałam drobniej.
- Masz, reszta dla ciebie. Dziękuję. Do zobaczenia, Jack.
- Do zobaczenia, Cassandro.
Zabrałam torbę i wyszłam z samochodu. Po bardzo krótkim spacerze, wchodzę do bloku. Pokonanie trzech pięter zajęło mi dobre 10 minut. Ah, ta moja kondycja.
Stanęłam pod odpowiednimi drzwiami. Chwilę się zastanawiałam, po czym niepewnie zapukałam w drzwi. Poprawiłam pasek torby, który zaczął zsuwać się z mojego ramienia.
- Skarbie, idź otwórz drzwi! - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi.
- A ty nie możesz? Uczę się.
- Chcesz żebym spaliła ciasto?! Rusz tyłek!
Po tych słowach było słychać roki, a po chwili drzwi się otwarły. Z niepewnym uśmiechem spojrzałam na chłopaka.
- Nɪᴇsᴘᴏᴅᴢɪᴀɴᴋᴀ - powiedziałam, a z moich oczy wypłynęly pojedyńcze łzy.
CZYTASZ
Córka Tony'ego Starka ★✔
FanficZAKOŃCZONE - w trakcie korekty /rozdziały po korekcie - 2/19 "- Ta "jakaś małolata" jest twoją córką! - tym razem to ja podniosłam głos - Wiem, że "zajmujesz" - zrobiłam palcami znak w powietrzu - się mną, bo musisz, ale ja też mam uczucia! Szczerze...