Lance.
- Możecie już ruszać. Wiem gdzie jest Keith, ale wiem, że coś mu jest. - odparłem idąc do zbrojowni. Czemu akurat więźnia trzymać przy broni? Czy to nie jest głupie? Może czekają tam na mnie? Bez Keith'a? Robią ze mnie debila? A ja jestem na tyle debilny, że tego nie widzę? Jednak serio, wolę zaryzykować. Jeśli tam jest... nic już nie będzie miało większego znaczenia niż on. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że biegnę. Jezu, ja biegnę. Nie panuję nad ciałem. Po prostu chce się dam dostać. Chcę poznać prawdę.
- Jak to coś mu jest? Lance? - Allura przejęta przejęła stery. Westchnąłem widząc już zbrojownie. Zero strażników. Co jest do diabła?
- Ja... Nie wiem no! Zrobili mu coś! Boję się wiedzieć co! - przystanąłem na przeciw zbrojowni. Trzymajcie mnie. Bądź tam, Keith. Cały i zdrowy. Wolnym krokiem zacząłem podchodzić do drzwi pomieszczenia.
- To napewno zasadzka, Lance. Nie idź tam. - odparł czarny palladyn, ale nie chciałem go słuchać. Jeśli on tam jest, to jest on na wyciągnięcie ręki. Nie mogę tej okazji przepuścić przez palce, jak tej pierwszej. Wystarczyło zabić strażnika.
- Nie. Nie, nie. Wejdę, nawet jeśli mnie tam zabiją. Chcę wiedzieć, czy tam jest, czy nie ma. - podszedłem na tyle blisko, by drzwi się otworzyły, no i tak zrobiły. Było tam ciemno, stos broni i różnych innych rzeczy. Galry były prawie na wszystko gotowe. Nie były gotowe na mnie. Wszedłem do środka ignorując krzyki mojej drużyny. Przepraszam kochani. Nie dziś. W momencie jak drzwi się zamknęły, nastała ciemność. Wymruczałem kilka hiszpańskich przekleństw i zacząłem szukać czegoś, co oświetli mi pomieszczenie. Może światła na zbroi chodź trochę pomogą? Odpaliłem je i od razu zauważyłem włącznik. Odpaliłem go z uśmiechem i odwróciłem się w stronę... kogoś. Zderzyliśmy się głowami. - Quiznack! Boli no! - wypuściłem broń. Spadła na ziemię wydając huk. Przetarłem czoło i spojrzałem na osobę z którą się zderzyłem i była to galra. Wyjątkowo spokojna galra. Nie atakowała, ani nic. Stała i patrzyła na mnie zszokowana. Schyliłem się po broń. Jeszcze miałem mroczki przed oczami. Mocno mnie trzepnął. - Ej ludzie. Tu jest tylko jakaś nisko budżetowana galra. Nie ma Keith'a. Dodatkowo walnęła mnie z główki! - krzyknąłem oburzony. Usłyszałem śmiech Pidge.
- Groźny Lance pokonany przez nisko budżetową galrę! - jej naśmiewanie zostało zagłuszone przez Shiro.
- Nie ma Keith'a? - westchnąłem czując ból w klatce piersiowej.
- Na to wygląda... - złapałem mocniej broń. - Oszukali mnie. - wtedy poczułem ręce na mojej zbroi. Galra położyła głowę na moim ramieniu. Spojrzałem na nią zszokowany i zachłysnąłem się powietrzem. - Jezu trzymajcie mnie. - poczułem jak moje ciało się rozluźnia. Cały stres opada a kamień z serca spada. Galra uśmiechnęła się do mnie słodko.
- Lance? Co się dzieje? - zapytała ciekawa księżniczka. - Wszystko w porządku? - dodała, ale nie byłem w stanie jej odpowiedzieć, bo mój głos zaczął się załamywać a z oczy wyleciały łzy. - Lance!
- J-jestem. - powiedziałem kładąc broń na stół. Przytrzymałem się go, bo nie ustałbym sam.
- Co się stało? Brzmisz na załamanego.
- Ja na załamanego? - prchnąłem z uśmiechem.
- Głos Ci się załamał. - dodał Hunk. Martwił się, uroczo. Uśmiechnęłem się a galra mocniej wbiła podbródek w moje ramię.
- Bez dwóch zdań bądźcie gotowi. Przygotujcie Coran'a na wszystko. Bądźcie wszyscy gotowi na wszystko. - powiedziałem łapiąc dłoń galry, która spoczywała na moim biodrze. Wplotłem w nią moje palce.
- Lance co się dzieje do cholery? Powiedz co! - ryknęła wściekła księżniczka, ale nie byłem w stanie się jej bać. Byłem zbyt szczęśliwy, by teraz odczuwać presję.
- Lance do diabła to nie żarty! Miałeś meldować wszystko! - dodał Shiro, ale oczywiście bez żadnego odzewu z mojej strony. Jedyne co wydało dźwięk to moja łza, która rozbiła się o ziemię. - Lance! Słyszysz nas? - zdjąłem kask i podałem galrze z uśmiechem. Otarłem łzy patrząc jak go zakłada. Mruknął coś nie zrozumiałego w moją stronę, odchrząknął i uśmiechnął się do mnie.
- Sprowadził mnie spowrotem, kochani. Znalazł mnie.
CZYTASZ
Bring Me Back | Klance
FanfictionMordercza kara. Mogąca odmienić najróżniejsze poglądy. Ukazać prawdę. I to wszystko wina Keith'a. Uratuj go. Przywróć go z powrotem, Lance. Okładka done by: @VampTheo