Alaska

86 11 13
                                    

Po słowach wicedyrektorki zapadła kolejna tego dnia grobowa cisza. Protesty i krzyki uczniów dochodziły do mnie gdzieś z oddali, bo dalej z Venice nawet nie ruszyłyśmy się ze swoich miejsc. Stawiam, że w tym momencie obie pomyślałyśmy o tym samym: mogłyśmy jednak rano zacisnąć zęby i pójść na tę przeklętą matmę. Jednak obie doskonale wiemy, że nie zrobiłybyśmy tego.
Nagle doszło do mnie, że W KOŃCU tego dokonałyśmy: udało nam się za jednym zamachem wyprowadzić całą szkołę wraz z gronem pedagogicznym z równowagi. Z ponurym uśmiechem na twarzy stwierdziłam, że w sumie było warto.

Nauczyciele mający już dosyć tych wszystkich wrzasków oraz zmęczeni całą sytuacją, starali się zaprowadzić porządek, kierując uczniów na korytarz. Aulę opuściłyśmy jako ostatnie, udając niewzruszone beznadziejnością naszej sytuacji. Naszą grę aktorską zaburzył jednak wybuch radości oraz okrzyki euforii Nasha i jego przyjaciół. Stali przy przeciwległej ścianie i w najlepsze śmiali się i klepali po plecach. Z ich rozmowy zdołałyśmy jedynie usłyszeć, że teraz są bezpieczni i ktoś tam chuja może im zrobić.

Zdegustowane podeszłyśmy do nich:

-Z Wami na pewno wszystko w porządku? Właśnie usłyszeliście, że zostaniecie w TEJ szkole przez dwa tygodnie i dalej Wam do śmiechu? - spytała z niedowierzaniem i oburzeniem Venice.

- Och weź Venice, nie ma tragedii. Ci nauczyciele już za chwilę będą mieli dość blisko tysiąca wieeecznie jęczących nastolatków. Lekcje na pewno nie będą wyglądały normalnie, a zaczną się może dopiero od jutra. Jeżeli w ogóle... - odpowiedzial z powątpiewaniem w głosie Nash.

Szczerze to nie powiedziałabym, że są rodzeństwem. Jedyną ich wspólną rzeczą były ich imiona: zagraniczne ze względu na to, że urodzili się w Wielkiej Brytanii i tam też spędzili kilka pierwszych lat swojego życia. Dogadywali się dobrze mimo swoich odmiennych charakterów i mimo, że niektórzy mogliby uważać Nasha za typowego cwaniaka, to tak naprawdę kochał swoją siostrę i troszczył się o nią. Od pewnego czasu wiem, że ich relacja się trochę zmieniła (nie na gorsze, ale na bardziej specyficzną w raczej dobrym tego słowa znaczeniu) co może być spowodowane naszymi podejrzeniami, że wciągnął się w jakieś szemrane interesy. Co jest ironią patrząc na to, że ich mama jest terapeutą od uzależnień...

Mimo, że Nasha mogłabym uznać za kolegę czy znajomego, to jego przyjaciół kojarzyłam jedynie ze szkolnego korytarza, ale tak to nic poza tym. Patrząc teraz na jego bandę przywołałam w myślach ich imiona: Dawid, to ten miły brunet, który zawsze się do nas uśmiecha; Aleksander, wysoki blondyn; Adam, jego widzę w sumie dopiero któryś raz na oczy, więc chyba rzadko bywa w szkole; no i Xavier.
Nie no spokojnie, nie wyznam Wam teraz, że jestem w nim zakochana od gimnazjum, jak zresztą wszystkie dziewczyny w szkole albo, że jest największym fuckboyem, jakiego ten świat na oczy widział. Ten trend na wattpadzie zakończył się już jakieś 3 lata temu, także chill. Jedyne co mogę o nim powiedzieć, to to, co wiem od Venice, która czasem zastaje go w pokoju brata, gdzie zazwyczaj spotyka się cała jego banda. Xavier zawsze rzuca jakimiś sarkastycznymi uwagami no i jest inteligentny jak każdy z nich, mimo że stwarzają odmiene pozory.

No i to na razie tyle o drużynie pierścienia. Wydają się okej, ale w tym momencie tymi swoimi zapewnieniami i głupawymi uśmieszkami jeszcze bardziej zszargali nam nasze i tak już mocno zszargane nerwy.

Mimo to, gdy spojrzałam przez okno, szeroko się uśmiechnęłam i zwracając się do ich całej piątki, wskazałam na okno za mną, a raczej na to co się za nim działo. Venice gdy tylko podążyła za moim wzrokiem wybuchnęła śmiechem i w jej oczach dostrzegłam identyczną jak u mnie NADZIEJĘ. Chłopakom po pójściu w nasze ślady uśmiechy zrzedły dosłownie w jedną nanosekundę.

- Kurwa. Jeszcze tego tylko brakowało... - mruknął pod nosem Nash.

-Chyba za szybko zaczęliśmy świętowanie... - odparł Aleks.

Już wszyscy uczniowie, a raczej ci, którzy zdołali dopchać się do okna, śledzili poczynania skandujących przed szkołą rodziców. Na ich czele był oczywiście mój tato oraz mama Venice i Nasha, tak dobrze znani Kristel i całemu gronu pedagogicznemu, że ironicznie można byłoby ich nazwać wręcz przyjaciółmi. Nasi rodzice bowiem znani są ze WSZYSTKICH największych dram w tej szkole. Wszystkie akcje nauczycieli skierowane przeciwko nam były wyjaśniane u dyrektorki i zawsze kończyły się triumfem naszych rodziców. Ich duet był niezastąpiony, dlatego jeżeli tylko coś nam nie pasowało, typu zboczony nauczyciel czy nieuczciwe nas traktowanie i ocenianie, nasi rodzice od razu szli to wyjaśniać. I nie były to miłe, kulturalne rozmowy, żebyśmy się dobrze zrozumieli, ale wynikało to z podejścia dyrektorki itd. Więc nie trudno się dziwić, że gdy tylko Nash i jego przyjaciele zobaczyli naszych rodziców na CZELE tej zgrai, wiedzieli, że jeszcze dzisiaj wrócimy do domu, a ich nieznane nam plany legną w gruzach.

-Nie możemy dzisiaj stąd wyjść chłopaki - powiedział z powagą Xavier zwracając tym samym na sobie uwagę przyjaciół. Wszyscy wymienili między sobą zaniepokojone spojrzenia. Jednak już po chwili zaczęli się naradzać, sprytnie nie dając nam usłyszeć ani słowa .

-Czemu tak wam zależy, żeby zostać w tej szkole? - skierowałam to pytanie do całej ich grupy. Widziałam, że nie za bardzo wiedzą jak powiedzieć mi, że to nie mój interes, jednak nie oszukując się, obie byłysmy strasznie ciekawe.

-Po prostu... komuś podpadliśmy, lecz gdybyśmy tu zostali, zyskalibyśmy trochę więcej czasu - odpowiedział uprzejmym głosem Xavier nie zdradzając niczego więcej.

-Więcej czasu na co? - spytała domagającym się odpowiedzi głosem Venice.

-Nie ma powodu do paniki droga siostro, damy sobie radę jak zwykle - odpowiedział jej brat spokojnym głosem i puścił do niej oczko, na powrót przybierając charakterystyczny dla siebie uśmiech. Było jednak widać po nich wszystkich , że nie są już tacy pewni swojego położenia.

Dyrektorka również musiała usłyszeć skandowanie rodziców, gdyż wyszła w pośpiechu z auli ze swoją świtą (czyli Kristel, trzymającą w dłoni megafon, który nie wiadomo skąd wytrzasnęła) i zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Teraz przy wszystkich oknach zebrało się jeszcze więcej uczniów, każdy mający nadzieję ujrzeć niezłe widowisko, które urozmaiciłoby im choć trochę czas. Po chwili widzieliśmy już dyrektorkę sunącą w kierunku rodziców powolnym i ostentacyjnym krokiem. Cała emanowała wyższością i chęcią pokazania kto tu rządzi (jak zwykle zresztą). Gdy zrównała się już ze wściekłymi rodzicami, ci zaprzestali krzyczeć. Przebiegu rozmowy nie byliśmy w stanie dosłyszeć, jednak
na widok wkurzonych min i mowy ciała mojego taty i mamy Venice obie zaczęłyśmy się szczerzyć. Chłopakom stojącym za nami dalej jednak nie było do śmiechu.
Po kilku minutach ciągnącej się rozmowy dostrzegłyśmy zmianę w postawie naszych rodziców i dyrektorki. Ta druga wydawała się jeszcze pewniejsza siebie, gdyż na pewno oznajmiła im, że miasto poparło jej decyzję o kwarantannie, a w takim przypadku nic już nie zrobią. I tak też było. Zawiedzeni rodzice zaczęli się rozchodzić, jednak dwójka naszych rodziców dalej nie dawała za wygraną. Mimo to i oni po chwili udali się do swoich aut i odjechali. Chwilę później każda z nas rozmawiała przez telefon ze swoim rodzicem, który zapewniał, że przyśle nam wszystkie potrzebne rzeczy i, że niestety musimy zostać w szkole na minimum dwa tygodnie. Nash i jego przyjaciele gdy tylko o tym usłyszeli, na powrót zaczęli wznosić chwalebne modły i okrzyki euforii, po czym gdzieś poszli. Z Venice tylko na siebie spojrzałyśmy, lecz nic już więcej nie powiedziałyśmy.

W głowie ułożyłam sobie listę rzeczy, które dzisiaj zrobiłyśmy :
1) anonimowo zgłosiłyśmy podejrzenie o koronawirusa
2) doprowadziłyśmy tym samym do wywołania totalnego ale to TOTALNEGO burdlu w szkole, jednak to można też w sumie uznać za goal 💁‍♀️
3) doprowadziłyśmy też do tego, że przez nas zostanie w szkole blisko tysiąca osób odciętych tym samym od świata, rodzin itd. na minimum 2 tygodnie
4) a no i jeżeli się to wyda, to będziemy miały nieźle przesrane.

Noo to chyba tyle. Pierwszy raz w życiu nie wiem co powiedzieć, ale raczej jestem średnio zadowolona.

👑Corona Time👑 - school quarantine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz