Venice

19 5 1
                                    

3 dzień kwarantanny
czas: 01:26

Wiedziałam, że wypicie takiej ilości wody przed pójściem spać skończy się łażeniem do kibla w nocy. I tak też było teraz. Nie chciałam budzić Alaski, więc cicho wymknęłam się z sali.

Jednak gdy dotarłam do damskiej toalety i nacisnęłam na klamkę, drzwi ani drgnęły.

Co jest? Przecież zawsze były otwarte!

W tym samym momencie doszło do mnie, że drzwi są zamknięte pewnie przez ruchacza pospolitego, inaczej zwanego Patrykiem, aby nie doszło ponownie do incydentu, w którym brał wczoraj udział. Świetnie.

Dobra walić, może balonu nie zamknęli? Niektórzy chłopacy późno się tam kąpali, to może nauczycielom nie chciało się już zamykać? Nie mam pewności, ale no nie zeszczam się na głównym hallu, a nie ma mowy, że do rana wytrzymam.

Główne drzwi były pozamykane, ale wiedziałam że w szatni przy małej sali gimnastycznej jest okno, przez które nie jeden raz wychodziliśmy, bo jest nisko nad ziemią. A stamtąd na balon to już chwila. Ucieszyłam się, że jestem uratowana i szybko popędziłam do szatni. Otworzyłam okno i uderzyło we mnie chłodne, nocne powietrze. Nie wzięłam żadnej bluzy, ale pomyślałam, że za chwilę będę przecież z powrotem.

Przełożyłam jedną nogę przez parapet, a następnie drugą. Gdy byłam już na ziemi szybko zaczęłam iść w stronę hali.

Opatrzność miała mnie chyba w opiece, bo drzwi były otwarte. Może gdybym nie była w tak pilnej sytuacji to zastanowiłabym się nad tym, ale teraz szybko weszłam do środka. Zaswieciłam światło i nie tracąc czasu skierowałam się do pierwszej lepszej ubikacji.

Gdy wyszłam z kabiny z zamiarem umycia rąk, stanęłam jak wryta.

W szatni siedział jakiś chłopak, który na pewno nie chodził do naszej szkoły. Byłam przekonana, że był kilka lat ode mnie starszy. Miał czarne, ładnie przystrzyżone włosy. Siedział z wywalonymi, skrzyżowanymi przed sobą nogami, a na jego twarzy gościł cwaniacki uśmiech.

What the hell?

-W czymś ci może pomóc? - spytałam rozdrażniona bezczelnie skanującego mnie nieznajomego.

- Nie poznałaś mnie? - spytał i zaśmiał się szczerze.

Zamarłam gdy usłyszałam jego głos. To niemożliwe.

-Zszokowana? - dalej się uśmiechał - ja również byłem w szoku jak o pierwszej w nocy zobaczyłem cię przeskakującą przez okno.

-Co ty tu robisz? - syknęłam na chłopaka. Mimochodem zeskanowałam szatnię, w celu znalezienia możliwej drogi ucieczki.

-Och Venice... - cmoknął z dezaprobatą - nie przyszedłem tu żeby cię straszyć. Nie ma potrzeby uciekać. Za kogo ty mnie masz? - uśmiechnął się przebiegle.

- Od niedawna zadaję sobie to samo pytanie - grałam na czas mając nadzieję, że ktoś zacznie mnie szukać. Któryś z chłopaków musi być teraz w kantorku i oglądać materiał z kamer. Może zobaczył mnie albo światło z hali - to moja ostatnia nadzieja.

Jednak nie oszukujmy się, chciałam poznać prawdę.

- Nie jestem tym, za kogo się wam podałem - zaczął.

-No shit - przerwałam mu wywracając oczami - to już wiemy. A Nina? Co z nią?

-Nina była tylko przykrywką, aby zbliżyć się do Ciebie i dowiedzieć czegoś więcej o interesie Twojego brata - powiedział bez wyrzutów sumienia.

-Czemu? - zapytałam, mimo że znałam odpowiedź.

-Jak się pewnie obie domyśliłyście, nie skończyłem z narkotykami. W sensie, nigdy nie byłem od nich uzależniony. Tę ckliwą historyjkę wymyśliłem na poczekaniu i sprzedałem ją Ninie, bo wiedziałem, że jest dziecinna, a tym samym okropnie emocjonalna i wrażliwa. Oczywiście kupiła ją, a dalej poszło już gładko. Z wami już jednak nie było tak prosto i łatwo. Starałem się być subtelny, ale i tak mi nie zaufałyście - pochylił się i przyjrzał mi się badawczo.

-Jeżeli za bycie ,,subtelnym" uważasz łapanie przyjaciółki swojej dziewczyny tuż pod biustem, to może to ja jestem przewrażliwiona!?- wypomniałam mu incydent podczas jednej z imprez, na której było multum ludzi, ale parszywiec zdołał to zrobić tak, że nikt nie zauważył.

Teraz bezczelnie się uśmiechnał.

Zachowywał się totalnie inaczej niż podczas spotykań u Niny. Teraz był dosłownie pewnym siebie skurwielem, a nie taki spokojnym, nieśmiałym i zamkniętym w sobie dziwakiem jak kiedyś. Dalej nie potrafiłam wyjaśnić w jaki sposób zmienił swój wygląd na tyle, że nie potrafiłam go z początku poznać. To prawda, że od ostatniego spotkania minęło trochę czasu, jednak gdyby się nie odezwał, nie rozpoznałabym go tak szybko.

- Od początku wiedziałem, że nie będzie łatwo. Widziałem, że mi nie ufacie - podjął.

-No i jak zwykle miałyśmy dobre przeczucie - znów mu przerwałam. Filip jednak nic sobie z tego nie robił. Był wręcz usatysfakcjonowany moim niezadowoleniem.

-Musiałem się jednak starać, bo byłaś kluczem do załatwienia twojego brata. Wszystko miało wyglądać totalnie inaczej, jednak gdy przystałyście na tę propozycję z narkotykami zdziwiłem się, że tak łatwo dałyście się nabrać - przewróciłam oczami.

-Tak, to wiemy z treści wiadomości, którą nie wiadomo po co do mnie wysłałeś. Skoro plan wypalił, to czemu nie odpuścisz tylko śledzisz mnie i zakradasz się w nocy na balon? - spytałam. Był walnięty, jednak nie bałam się go. Może zachowywał się inaczej, jednak przylazł tu sam i nie widziałam, żeby był uzbrojony.

-O nie, nie mogę teraz odpuścić skoro jestem już tak blisko. Twój brat zepsuł mi cały interes, a obroty spadły znacząco odkąd wszedł do gry z tymi swoimi koleżkami - odpowiedział i zacisnął szczękę.

-Zepsuł TOBIE cały interes? To ty nie jesteś jakimś tam ich przydupasem? - spytałam, ale postarałam się, aby nie usłyszał niedowierzania w moim głosie.

Filip zaśmiał się głośno i szczerze. To niemożliwe żeby on był kimś ważnym w tej jego mafii. Nie nadawał się na taką osobę. A może dopiero teraz to prawdziwy on, a wtedy tylko udawał?

Ale czy tak się w ogóle da? Okłamywać zakochaną w nim osobę oraz innych ludzi przez tyle czasu? I to wszystko tylko żeby się na kimś zemścić? Nie mógł po prostu napaść kiedyś na Nasha i jego grupę w jakimś ciemnym zaułku? Na co ten cały teatrzyk?

- Czyli jednak mnie nie pamięta albo odwaliłem tak dobrą robotę... - zamyślił się.

-Kto cię nie pamięta? - warknęłam do niego. Irytował mnie już tym swoim zagadkowym bełkotem niczym Xavier. Xaviera jednak w porównaniu do niego zdążyłam polubić.

Dodatkowo zdałam sobie sprawę, że nigdy go szczerze nie lubiłam. Jedynie z Alaską znosiłyśmy jego towarzystwo, bo był chłopakiem naszej przyjaciółki. Dupy jednak nie urywał.

Nie odpowiedział na moje pytanie, bo w tym momencie do szatni wleciała moja wybawczyni.

👑Corona Time👑 - school quarantine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz