#3

1.4K 34 1
                                    

Przecieram zaspane oczy słysząc ten okropny dźwięk. Zrzucam budzik z szafki, który po spotkaniu z podłogą cichnie. Wstaję z łóżka i od razu co robię to odsłaniam zasłony i wchodzę na balkon odetchnąć świeżym powietrzem. Wychodzę z balkonu i idę do kuchni zrobić sobie kakao. Uwielbiam je. Wchodząc do kuchni na blacie zauważam karteczkę podpisaną literką T.

Droga Daiano jako,  że przygotowujesz  się do ważnego wydarzenia w Swoim życiu MUSISZ dużo i intensywnie trenować. Z racji tego Twoje treningi zostają przełożone na godziny zamknięcia klubu. Po zamknięciu masz cztery godziny treningu. Wpadnij do mnie jak najszybciej, wtedy omówimy więcej szczegółów.

      Całuję Trevor.

No fajnie kurwa, zajebiście wręcz. Nie dość, że wstałam o ósmej rano, dowiaduję się, że trening mam dopiero po zamknięciu klubu, a zamykają go o 20, to mam być sama z tym debilem ? Pojebało... Muszę jak najszybciej spotkać się z Trevorem, mam nadzieję, że będzie on przy moich treningach.

***

Parkuję samochód pod domem Treva. I zauważam białą mazdę RX7. Nie poznaję tego auta, jakiś kolega ? Nie wiem. Wchodzę do domu bez pukania jak do siebie, w sumie to wciąż jest mój dom. Wychowałam się w nim od 7 roku życia, dopiero od jakiś dwóch lat mieszkam sama. Na moje 20 urodziny Trev kupił mi mieszkanie w apartamencie. Cieszyłam się, że w końcu pójdę na swoje i będę miała więcej prywatności. Utrzymuję się z pieniędzy, które dostaję za walki. Są to dosyć pokaźne sumy, więc nie narzekam. Dodatkowo też dorabiam sobie w sklepie znajomego Trevora Barrego. Jest miłym mężczyzną, często przesiadywał u Treva po kłótniach ze swoją żoną Jennefer, która wtedy przez ciążowe hormony nie dawała mu spokoju i cały czas szukała problemu. Nazywam go wujkiem bo taki dla mnie jest. Kupuje prezenty, rozpieszcza mnie. Przechodziłam przez korytarz, kiedy usłyszałam głos Treva.

- Trenuj ją dobrze, pamiętaj patrzę ci na ręce...

- A może mnie zapytasz czy chcę z nim trenować?- Stoję w progu salonu z założonymi rękami na piersi. Na kanapie siedzi, albo bardziej leży Michael, a w  fotelu obok z założoną kostką na nogę Trevor. Od razu ich wzrok poleciał na mnie.

- Di... Proszę cię usiądź- Wskazał miejsce na kanapie obok tego debila.

- Nie dzięki..postoję.- Zmarszczyłam brwi patrząc z obrzydzeniem na niego. Popatrzył na mnie rozbawiony, po czym pokręcił głową i poprawił się wygodniej na kanapie.

- Omawialiśmy plan twojego treningu, musisz znacznie popracować nad unikami. Ale o to już zadba Michael.- Trev klepnął go w ramię, a ten tylko patrzył na mnie.

- Ale chyba Ty też będziesz patrzył na nas na treningu?- Zapytałam z nadzieją. Bardzo mi na tym zależało by był tam z nami.

- Od czasu do czasu wpadnę.- Wziął szklankę ze stołu i wypił jej zawartość.- Ale w głównej mierze będziecie sami, nie mam teraz za bardzo czasu, stąd też taka moja decyzja o przydzieleniu Ci kogoś innego.- Westchnął obdarowując mnie ciepłym spojrzeniem.

- Co ?! Czyli co ja z tym kimś...- Wskazałam na tego palanta.- lub czymś... mam siedzieć sama przez cztery godziny?- Krzyknęłam wyrzucając ręce w geście dezaprobaty.

- Ewentualnie pięć.- Zaśmiał się parszywie. Cała ta sytuacja go bawiła co jeszcze bardziej działało mi na nerwy. Co za idiota..

- Zamknij mordę ty je...

- Daiana!- Skarcił mnie Trevor. Zagryzłam wargę, spuszczając głowę w dół. Coraz bardziej traciłam siły do tego cwela. Nie ubiłam go, od pierwszego spotkania z nim, które nie wspominam za dobrze. Pokazał wtedy jaki to z niego dupek.

- Dzisiaj o 20 masz swój pierwszy trening i radzę Ci dobrze, abyś skupiła się i przyłożyła do tych treningów. Nie mam ochoty już słuchać o tym, że nie chcesz mieć nowego trenera czy coś. Proszę Cię Di..- Westchnął wstając z fotela.- To dla twojego dobra.- Uśmiechnął się na koniec podchodząc do mnie.

- Niech będzie...- Odwzajemniłam uśmiech. Pogłaskał mnie po włosach.

- Na mnie już pora.- Spojrzeliśmy w kierunku Michaela.- Muszę jeszcze załatwić kilka spraw na mieście.- Rzucił obracając swoim iphonem.

- Okej tylko pamiętaj o tym co Ci mówiłem.- Pokiwał palcem w jego stronę Trev i poszedł w kierunku kuchni, zabierając po drodze szklankę ze stolika.

- Do zobaczenia mała.- Spojrzał na mnie z tym swoim uśmieszkiem i wyszedł . Zignorowałam to i zaczęłam iść w kierunku kuchni. Trev Szukał czegoś w lodówce, drapiąc się po brodzie.

- Przepraszam Cię, ale po prostu od zawsze ty byłeś moim trenerem, pokazałeś mi to wszystko, byłeś przy każdym moim upadku, a było ich sporo.- Uśmiechnęłam się smutno pod nosem.- Zawsze wspierałeś i motywowałeś do dalszej pracy, gdy się poddawałam, kiedy nie miałam już chęci i chciałam rzucić to wszystko...- Głos mi się załamał. Tak naprawdę to tylko i wyłącznie jego sprawka, że zaczęłam trenować. Raz gdy nie miał z kim mnie zostawić w domu wziął mnie na trening myślał, że będę się nudzić, po czym ja zaczęłam kopać worek i to właśnie wtedy poprosiłam go by mnie uczył.

- Di..- Trevor podszedł do mnie i złapał za ramiona.- Zawszę będę twoim trenerem. Zawszę będę Cię wspierał, motywował i będę z Tobą.- Zamknął mnie w mocnym uścisku, który odwzajemniłam. - Po prostu musisz nauczyć się trenować z kimś innym, kiedy mnie zabraknie. Będę patrzył jak dalej rozwijasz swoje umiejętności, których ja nie jestem w stanie Cię nauczyć. Teraz też mam parę innych spraw na swojej głowie więc nie miałbym po prostu czasu. A nie chcę byś przeze mnie zawaliła tą walkę.- Spojrzał na mnie smutno.

- Dobrze rozumiem..- Westchnęłam, patrząc w jego niebieskie tęczówki. Uśmiechnął się i roztrzepał moje ciemnobrązowe włosy. Podeszłam do blatu i nalałam wodę do szklanki.

- A teraz młoda damo, jedź do Barrego, bo dzwonił do mnie, że ma nową dostawę i pytał czy nie pomogłabyś mu ją rozładować. - Uniósł brew i skrzyżował ręce na piersi.

- Jasne, że mu pomogę.- Rzuciłam krótko, cmoknęłam go w policzek i skierowałam się w stronę wyjścia.

- Pamiętaj o treningu!- Krzyknął jeszcze na odchodne. Pomachałam mu i wsiadłam do samochodu. Udałam się w kierunku sklepu, było lekko po 14 więc na spokojnie wyrobię się na trening. Muszę się przełamać, bo kocham ten sport i nie zamierzam zrezygnować z powodu jakiegoś dupka.

***

Faktycznie dostawa była spora. Razem z wujkiem i jego synem rozładowanie jej zajęło nam dość sporo czasu. Patrzę na zegarek w swoim telefonie 18. Skierowałam się prosto do swojego mieszkania, oczywiście nie zabrakło po drodze korków... jak ja je uwielbiam. Nie powinnam się spóźnić, przynajmniej mam taką nadzieję.


Po prostu WalczWhere stories live. Discover now